Nazwisko trenera to trochę mit…

1 dzień temu

Człowiek „z miasta”, sportowy świr, Mariusz Dzierżyński, przed tygodniem zaprosił na pierwszą część rozmowy o swojej sportowej przygodzie. Dziś, w drugiej części, skupimy się na tym, co przed nim jako trenerem SPS-u Cargill Słupca. Zapraszamy do lektury!

Okrzepłeś jako trener, dziś nie jesteś już anonimowy. Czy dzięki temu łatwiej będzie ci zbudować nowy zespół, bo wiemy, iż będzie kilka rozstań? Czy łatwiejsze będą — lub już są — rozmowy z potencjalnymi nowymi zawodnikami?

Nazwisko trenera to trochę mit, szczególnie na poziomie drugiej ligi, zważywszy iż trenujemy trzy razy w tygodniu. jeżeli już coś miałoby przyciągnąć graczy do Słupcy, to ogólny wynik klubu i dobra organizacja, z której jesteśmy znani. Na pewno też nie płacimy zawodnikom pieniędzy, których nie mamy — pieniędzy wirtualnych. Musimy mieścić się w widełkach. Mówiąc krótko: tabelka w Excelu musi się zgadzać i świecić na zielono. Co więcej, po tym sezonie wcale nie było imponującej liczby siatkarzy na rynku. Proszę mi uwierzyć — transfer to dużo wyrzeczeń. Wielu chłopaków, np. studiuje i nie chce zmieniać województwa, wielu stara się o rodzinę i nie zamierza zmieniać kolorów klubowych. Ogrom młodych, utalentowanych graczy idzie do 1. ligi po rozwój (lub niestety na ławkę), a wielu ma po prostu zbyt duże wymagania finansowe. Rynek to tak naprawdę dżungla, a ja sam też mam pewne wymagania co do tego, z kim chcę współpracować — m.in. wiekowe. Tak więc reasumując: nasz skład będzie nieco młodszy, ale na pewno ambitny i głodny gry. Na tym będziemy bazować, a co ważne — tak jak zauważyłem wyżej — zmieścimy się w naszym budżecie. Osobiście już nie mogę się doczekać okresu przygotowawczego w nowej konfiguracji personalnej, ale wszyscy zasłużyliśmy na trochę oddechu. Więcej na łamach Kuriera

Idź do oryginalnego materiału