Wielkanoc 2025 roku okazała się tragiczna dla społeczności Pragi-Południe. W wieku 80 lat, w wyniku nagłego i dramatycznego wypadku, zmarł Zbigniew Kania – postać niezwykle zasłużona dla warszawskiego sportu, a przede wszystkim dla Klubu Sportowego Drukarz Warszawa.

Fot. Warszawa w Pigułce
Zbigniew Kania – serce Klubu Drukarz
Zbigniew Kania przez wiele lat był nie tylko prezesem KS Drukarz Warszawa, ale przede wszystkim jego duszą. Dla młodzieży z Pragi-Południe był mentorem, dla działaczy – wzorem, a dla całej dzielnicy – niezastąpionym przyjacielem.
Dzięki jego zaangażowaniu klub rozwijał się i unikał losu wielu warszawskich klubów, które zderzyły się ze ścianą problemów finansowych. To właśnie Kania doprowadził do tego, iż Drukarz został objęty Programem Rewitalizacji Warszawskich Klubów Sportowych, co zagwarantowało mu stabilne źródła finansowania i rozwój na miarę ambicji.
Sportowa pasja i konkretne efekty
KS Drukarz, którego Kania traktował jak drugi dom, znany był nie tylko z sekcji piłkarskiej, ale również łuczniczej. To właśnie tu co roku odbywał się Memoriał im. Ireny Szydłowskiej – wydarzenie o kilkudziesięcioletniej tradycji. Na terenie klubu działała również sekcja kajakarska.
Jednak jednym z największych symboli pracy Zbyszka Kani pozostała słynna murawa w Parku Skaryszewskim – jedna z najlepszych w Warszawie. To na niej trenowali reprezentanci Polski oraz drużyny uczestniczące w EURO 2012. Dzięki niemu powstało także nowe boisko „Wembley”, które dziś tętni życiem sportowym.
Odszedł w ciszy, jakiej nikt się nie spodziewał
Choć w ostatnich latach zmagał się z ciężką chorobą i zrezygnował z funkcji prezesa, przez cały czas był obecny – duchem i sercem – wśród ludzi, którym pomagał przez dekady. Jego śmierć, nagła i niepojęta, pozostawiła ogromną pustkę.
– Żegnaj Przyjacielu. Zawsze w mojej pamięci – napisał Tomasz Kucharski, Burmistrz Dzielnicy Praga-Południe.
Zbigniew Kania był kimś więcej niż działaczem. Był człowiekiem, który poświęcił życie dla młodych sportowców i dla swojej dzielnicy. Jego ślad w krajobrazie warszawskiego sportu pozostanie na zawsze.