Sport wyczynowy to skomplikowana układanka.
Ma wiele różnych i dziwnych elementów, często, wydawałoby się, nie mających z sobą nic wspólnego.
Sport wyczynowy to wielki biznes, wielkie pieniądze, wielkie wpływy tak ekonomiczne jak i polityczne na całym świecie.
Wielcy sponsorzy to widzą i chętnie inwestują w poszczególne dyscypliny sportu lub poszczególnych ich indywidualnych przedstawicieli.
Z tymi przedstawicielami jest tak, iż musza oni wygrywać lub budzić międzynarodowe zainteresowanie także innymi sposobami, jak skandalami czy urodą.
Sportowcy doskonale o tym wiedza i próbują różnych sztuczek w celu wygrania meczu czy zawodów.
Sztuczki takie mogą być legalne lub nielegalne, niewinne lub brutalne.
Wszystko jest na tapecie.
Podam kilka w miarę niewinnych przykładów i zacznę od siebie.
Wiedziałem od samego o początku, iż byłem zbyt mikrej postury, aby zostać prawdziwym czempionem w pchnięciu kula, więc zawsze używałem takiego „tricku” przed zawodami: podchodziłem do moich największych konkurentów z prostym zapytaniem: Jak się czujesz?”
To pytanie w tamtych latach wzbudzało zawsze podejrzenia lub zaniepokojenie.
Na odpowiedź/zapytanie: dlaczego? zawsze wzdrygałem ramionami i odpowiadałem, … a nic, tak tylko …
W znakomitej większości zauważałem negatywny wpływ na psychikę moich konkurentów.
Mój kolega po fachu Władek Komar narobił sporo dziur kulą w okolicach 22 m na boisku treningowym przed finałem olimpijskim w Monachium.
Wszyscy miotacze przychodzący po nim na trening widzieli te ślady.
Zapewniam – zrobiły one na ich niebagatelne negatywne wrażenia.
Władek wygrał te Igrzyska Olimpijskie o 1 cm.
Najlepsi zawodowi koszykarze w historii NBA należeli zawsz do tych tzw. „trash – talkers’, tzn. takich, którzy zawsze sporo negatywnych słów kierowało pod adresem innych graczy.
Do czołówki należeli Michael Jordan, Larry Bird, czy Magic Johnson.
Niby niewinne słowa, nic obraźliwego, o takie sobie gadanie, jednak zawsze miało to negatywny wpływ na psychikę rywali.
Nie inaczej jest w sportach walki.
Mamy przecież do czynienia z całą gamą gierek w tym zakresie. Począwszy od mediów a skończywszy na ważeniu przed walkami i finałową konferencją prasową.
mistrzem w tym zakresie był nie kto inny jak Muhammad Ali.
Oczywiści po tym wszystkim pięści mają najwięcej do „powiedzenia”.
Spójrzmy na współczesny tenis, a szczególnie na polska super-królową – Igę Świątek.
Ona jest mistrzynią przerywania toku gry w momencie, gdy jej gra nie jest na oczekiwanym wysokim poziomi. Ma to ogromne znaczenie w tenisie, gdzie zła czy dobra passa mają decydujące znaczenie w końcowym obrachunku.
Oczywiście robienie takiej przerwy na toaletę czy medyczną, zresztą tak jak wszyscy inni przedstawiciele białego sportu, jest dozwolone, ale w tych swoich poczynaniach Iga często „przegina pałę”.
Miała szczęście w ostatnich latach, iż nie ponosiła żadnych konsekwencji, bo była numerem 1 przez długi czas, a mistrzom zawsze wolno „więcej”.
Yannik Sinner właśnie zakończył odbywanie kary za przestępstwo dopingowe i natychmiast spotkał się z papieżem Leonem XIV.
Nie wiem, jak to załatwili, jednak widać, iż niszczy swoich przeciwników po ponad 3-miesiecznej przerwie w grze. Niesłychane.
Palec w tym Boży czy kolejna gierka psychologiczna?
www.bogdanpoprawski.com
Have a Great Day!
Bogdan