Od Jednorożca do Mazowsza. O pasji, folklorze i sile marzeń rozmawiamy z Iloną Kossakowską

1 miesiąc temu

Zaczynała w Domu Kultury w Przasnyszu, dziś występuje na scenach w kraju i za granicą. Ilona Kossakowska z Ulatowa – Pogorzeli (gmina Jednorożec) opowiada o tym, jak trafiła do Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca „Mazowsze”, co daje jej folklor i dlaczego muzyka wciąż jest dla niej największą radością.

Na początek zapytamy… o początek. Czyli jak zaczęła się Pani przygoda z zespołem „Mazowsze”?

Moja przygoda z PZLPiT „Mazowsze”: rozpoczęła się w dość nietypowy sposób, ponieważ pomógł mi w tym organizowany przez zespół Konkurs Wokalny im. Stanisława Jopka. Dzięki udziałowi w konkursie dostałam propozycję 3-miesięcznego stażu, co przerodziło się w dłuższą współpracę, w tym roku rozpoczęłam swój 6 sezon artystyczny.

Dostanie się do „Mazowsza” to chyba niełatwa sprawa?

Tak, trzeba spełnić kilka wymogów. Wiadomo, najważniejszym podpunktem jest umiejętność śpiewu w przypadku chóru, tańca w przypadku baletu oraz gry na instrumencie w przypadku orkiestry. Jako chórzystka mogę więcej powiedzieć o rekrutacji do chóru. Na początku należy wysłać CV, potem wybrane osoby zostają zaproszone na przesłuchania do siedziby zespołu „Mazowsze” w Karolinie z przygotowanym materiałem uwzględnionym w wymaganiach. Poza sprawami muzycznymi istotną rolę odgrywa też wizerunek oraz umiejętności taneczne, ponieważ, co warto podkreślić, chór również tańczy.

Skąd u Pani wzięła się ta muzyczna pasja?

Od dziecka ciągnęło mnie do muzyki, uczyłam się gry na gitarze oraz śpiewu w Domu Kultury w Przasnyszu. Brałam udział w konkursach wokalnych, śpiewałam z siostrą w zespole stworzonym przez naszych znajomych w Jednorożcu. Przygoda z tańcem rozwinęła się wraz z dołączeniem do Zespołu Pieśni i Tańca „Kortowo” w Olsztynie. Tam też odkrywałam tajniki folkloru polskiego, czy to śpiewu czy tańca. Jednocześnie rozwinęła się we mnie chęć tworzenia własnej muzyki. w uproszczeniu tak wyglądała moja droga muzyczna.

Jak wygląda codzienna praca w „Mazowszu”?

Zazwyczaj pracujemy od wtorku do piątku, wtedy właśnie przygotowujemy się do koncertów w weekendy. Rozpoczynamy dzień próbą chóru i potem, w zależności jaki program przygotowujemy, mamy próby z orkiestrą na koncerty chóralne bądź próby taneczne wspólne z baletem. Repertuar zespołu „Mazowsze” jest naprawdę szeroki, więc ciężko jednoznacznie opisać nasz plan pracy. Np. w ostatnim czasie chór intensywnie pracował nad przygotowaniem koncertu „Symfonia narodów. Pieśni Europy” złożonego z 27 piosenek państw unijnych, wykonanych w oryginalnych językach narodowych z okazji zakończenia prezydencji polskiej w Radzie Unii Europejskiej. Jedno można stwierdzić otwarcie: pracy nie brakuje!

To wymagająca praca – co pomaga Pani w utrzymaniu pasji?

Na pewno nie jest to łatwe zadanie, ale pasja zwykle wygrywa z trudami dnia codziennego. Trzeba liczyć się z faktem, iż nie jest to typowa praca na etat. Spędzamy ze sobą o wiele więcej czasu, czy to na wyjazdach czy na próbach, ale dzięki temu tworzymy zgraną grupę, co widoczne jest także w trakcie koncertów.

Kto Panią wspierał w tej drodze?

Zawsze wspierała mnie rodzina i najbliżsi znajomi, jednak głównym motywatorem do podjęcia drogi artystycznej byłam ja sama. Oczywiście, po drodze spotkałam wiele wspaniałych osób, które wspierały mnie w moich marzeniach. Udział w Konkursie Wokalnym im. Stanisława Jopka i szansa jaką dzięki niemu otrzymałam, na pewno jest jednym z ważniejszych punktów w moim życiu.

Co Pani daje obcowanie z folklorem?

Folklor, czy to śpiew czy taniec, daje przede wszystkim dużo radości! Mamy przepiękną i bogatą kulturę, to właśnie ta różnorodność i możliwość zabawy nią zafascynowała mnie jako młodą dziewczynę. Wydaje mi się, iż poczucie przynależności i zakorzenienia jest istotne dla wszystkich człowieka.

Na koniec dopytam. Wspomniała Pani o tworzeniu własnej muzyki. Czy ta droga trwa dalej?

Tak! Chęć tworzenia pojawiła się jeszcze w czasach szkolnych. W pierwszych nagraniach i wydaniu EP pomogli mi przyjaciele – Marcin i Mateusz Jakubowscy. Od tamtej pory minęło już kilka lat, a po drodze wydałam też swój pierwszy utwór po polsku, „Domek z kart”. Sam proces tworzenia daje mi ogromną satysfakcję i na pewno nigdy z tego nie zrezygnuję.

Dziękujemy za rozmowę!

ren

Idź do oryginalnego materiału