Trudny czas
Niebiesko-czerwoni zimę spędzili nieco ponad strefą spadkową (na 14. miejscu), a mogło być choćby gorzej, bo opuścili ją rzutem na taśmę. W ostatnim meczu o stawkę w 2024 roku wygrali bowiem w Siedlcach z Pogonią, czyli outsiderem tabeli (pełne zestawienie TUTAJ).
Nic dziwnego jednak, skoro drużyna grała słabo, za co posadą zapłacił poprzedni – i wówczas nowy – trener Radosław Sobolewski. Sprowadzony na jego miejsce Jarosław Skrobacz również nie miał lekko. Trzeba jednak przyznać, iż kontuzje nie oszczędzały ich podopiecznych. Był taki czas, iż w treningu uczestniczyło 11-12 zawodników z kadry pierwszego zespołu i trzeba było „dobierać” młodych zawodników, żeby jakoś sensownie zorganizować trening. Przez to nie było rywalizacji o miejsce w składzie. choćby teraz do gry nie wrócą jeszcze Adrian Łyszczarz i Din Sula. Wciąż nie wiadomo także, co z Edvinem Muratoviciem.
Tym bardziej więc drużynie potrzebne były wzmocnienia. I takowe zostały poczynione. Trzeba przyznać, iż w klubie nie próżnowali pod tym względem (przynajmniej na papierze). Dość napisać, iż Odra jest w ścisłej czołówce transferów przychodzących w całej lidze.
Ubyli i przybyli
Najpierw jednak trzeba było zrobić miejsce dla „nowych”. Jednak nie tylko dlatego wolną rękę w poszukiwaniu innego pracodawcy otrzymali pomocnicy Maksymilian Banaszewski i Jordan Dominguez, bramkarz Józef Burta oraz wahadłowy Artur Pikk. Ponadto czterech młodzieżowców: Paweł Krysiak, Paweł Mróz, Szymon Sikorski i Marco Wollny dostało zgodę, żeby rundę wiosenną spędzić na wypożyczeniu, gdzie będą mogli „nabrać niezbędnego doświadczenia”. Do tego klub opuścił dyrektor sportowy Leszek Bartnicki. Funkcję tę pełnił nieco ponad pół roku.
Do klubu trafiło za to sześciu graczy. Trzech pomocników: Damian Tront, Mateusz Czyżycki, Jakub Pochcioł (może też grać jako obrońca), dwaj napastnicy: Szymon Kobusiński i Marcel Mansfeld oraz defensor Adam Chrzanowski. Wzmocnieniem jest także fakt, iż do gry po bardzo długiej przerwie wraca Mateusz Spychała, a dostępny jest również Jiri Piroch.
Pierwszy z „nowych” wymienionych nasz team zasilił prosto z Miedzi Legnica. W jej barwach występował od 2021 roku i rozegrał sporo meczów, z czego część na najwyższym szczeblu. Drugi ostatnio przywdziewał trykot Korony Kielce i na poziomie elity rozegrał 15 spotkań, ale też żadnego minionej jesieni. Sporo gier w ekstraklasie zaliczył w barwach Warty Poznań, dokąd przeniósł się z Odry Opole. Najmłodszy z tej trójki Pochcioł poprzednio grał dla Górnika Zabrze, choć też sporo z tego okresu spędził w rezerwach.
Jeśli chodzi o duet napastników, to Kobusiński poprzednio występował w Polonii Warszawa, a gry w elicie zasmakował w Zagłębiu Lubin. Mansfeld ostatnio bronił kolorów Miedzi Legnica, gdzie był najskuteczniejszym graczem ekipy walczącej o awans. Przed przyjazdem do naszego kraju sporo czasu był związany z niemiecką Fortuną
Düsseldorf.
Natomiast Chrzanowski przeszedł z Wisły Płock, choć jesienią występował tylko w jej rezerwach, które rywalizują w 3. lidze. Wcześniej jednak z główną drużyną grał choćby na najwyższym poziomie. Co ciekawe, w CV ma m. in. zaplecze AC Fiorentina, a do tego zaliczył sporo występów w młodzieżowych reprezentacjach Polski.
Szybkie transfery
– Tych transferów dokonaliśmy pod kątem pozycji, na których mieliśmy największe problemy w rundzie jesiennej. I teraz doprowadziliśmy do tego, iż wszędzie mamy praktycznie po dwóch wyrównanych zawodników – cieszył się Jarosław Skrobacz w rozmowie z „O!Polską”. – A do tego w paru przypadkach chłopaków, którzy są bardziej uniwersalni, więc pole manewru mamy nieporównywalnie większe do tego sprzed zimy. Czapki z głów przed zarządem za pracę, która została wykonana pod kątem transferów. Wszyscy bardzo sobie pomagaliśmy w tej kwestii i olbrzymim plusem było to, iż tak gwałtownie kadrę praktycznie skompletowano. Niemniej, jeżeli się trafi jakaś superokazja, to w klubie będą się nad nią zastanawiać.
Dzięki temu sztab szkoleniowy miał graczy w znacznej mierze pod opieką w ramach przygotowań do wiosennej części zmagań. Trenowali głównie na własnych obiektach, choć też zaliczyli tygodniowy obóz zimowy w Wałbrzychu. Rozegrali przy tym łącznie pięć sparingów. Pokonali Rekord Bielsko-Biała 2-1, zremisowali bezbramkowo z Górnikiem Polkowice oraz 1-1 z Rakowem Częstochowa, przegrali natomiast 1-2 Zagłębiem Sosnowiec i 0-1 z Ruchem Chorzów.
Stadion poczeka
Jest też niemały zgrzyt na starcie wiosny. Najbliższy mecz podopieczni Jarosława Skrobacza mieli grać u siebie, ale Stadion Opolski wciąż nie jest gotowy na przyjęcie kibiców, dlatego w roli gospodarza zagrają na wyjeździe. Sytuacja tym trudniejsza, iż trzeba będzie rywalizować na boisku lidera zmagań z Niecieczy. Dwa tygodnie później będzie podobnie w przypadku starcia z GKS-em Tychy, który jak Odra też walczy o utrzymanie.
Przypomnijmy, iż nowy obiekt będzie w pełni gotowy na przyjęcie kibiców i rozegranie pierwszego meczu dopiero 21 marca. Z kolei ten „stary” przy ul. Oleskiej do końca przyszłego miesiąca nie przeszedłby obowiązku licencyjnego. W związku z tym już wcześniej wystąpiono do trzech rywali, z którymi opolanie mieli zaplanowane mecze u siebie w tym terminie, o zmianę daty lub rozegranie tych spotkań w charakterze gospodarza na ich stadionach. Kluby z Niecieczy i Tychów przystały na wariant nr 2.
– Nowy stadion ma mnóstwo nowoczesnych systemów, których trzeba się nauczyć i odpowiednio na nie reagować. Musimy być przygotowani na wszystko. Szukaliśmy innych opcji i wyszło na to, iż najlepszym rozwiązaniem jest zorganizowanie tych meczów u drużyny przeciwnej – tłumaczył „O!Polskiej” prezes naszego klubu Tomasz Lisiński, dodając, iż Stal Rzeszów przychyliła się do przełożenia spotkania na okres 22-24 kwietnia.