Rywalizujący w Tokio na 1500 metrów Filip Rak w eliminacjach był bardzo blisko awansu do półfinału. Na finiszu, na ostatniej prostej, gdyż już doganiał rywali i mógł wskoczyć na odpowiednią pozycję… dość niespodziewanie zupełnie odpuścił. I tym samym zakończył udział w tej imprezie. Kto wie jednak czy jeszcze bardziej kuriozalny nie był wywiad, którego udzielił później przed kamerami TVP Sport.
Filip Rak: Przyjechałem na wakacje
– Przypomniałem sobie, iż zapomniałem kremiku do opalania. I to mnie wybiło z rytmu, bo przyjechałem na wakacje, parasolkę wziąłem, a kremiku nie. A warto skórę poopalać. Jak widzimy, tu zegarek mi się nie opalił. Więc jest coś jeszcze do zrobienia – mówił Filip Rak szyderczo dodając, iż opalenizna jest potrzebna do lepszych przygotowań…
Później już jednak, nieco poważniej, spróbował wyjaśnić, co się stało, choć i z tej wypowiedzi trudno było nie wywnioskować, iż ma o coś żal.
– Dzisiaj jest trzeci dzień po przyjeździe, wolałbym być po siódmym czy ósmym. No, ale walczyłem z mocną „ekipą remontową”. Sezon był udany, a dziś taka aksamitna porażka, nieskazitelna. Równowaga musi być w naturze, ale zmierzam do celu. Człowiek, który ma cel, czasem się potyka. Ja się potykam dość często, ale ten ból kształtuje – zaznaczył Filip Rak i nie krył, iż pewnie za dwie godziny rozpłacze się do poduszki w pokoju, niemniej za niecałe dwa tygodnie czeka go kolejne zgrupowanie.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania