Patryk Warczak, piłkarz Stali Rzeszów: Coś takiego hartuje i jest potrzebne dla wszystkich zawodnika

2 miesięcy temu
Patryk Warczak po czterech meczach wrócił do podstawowego składu Stali. (Fot. Robert Skalski/Stal Rzeszów)

– Najbardziej szkoda straconej bramki ze stałego fragmentu gry, bo uważam, iż przez cały mecz dobrze broniliśmy. Niestety, doszło do nieporozumienia między nami i Korona strzeliła gola. Oczywiście szkoda też naszych okazji, bo kilka razy zagroziliśmy rywalowi z wyższej półki – mówi Patryk Warczak, prawy obrońca Stali Rzeszów, która w 1. rundzie STS Pucharu Polski przegrała z Koroną Kielce 0-1.

PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA/STS PUCHAR POLSKI

Od początku meczu zarysowała się przewaga Korony, która pokazała, iż nieprzypadkowo jest w czołówce Ekstraklasy. Mieliście skupić się głównie na defensywie?

– Byliśmy przygotowani na to, iż Korona będzie chciała dominować. Rywale grali wysoko wahadłowymi, „dziesiątki” schodziły niżej – mieli fajny pomysł na grę. Czasami spychali nas do niskiej obrony, broniliśmy nieraz pięcioma, sześcioma zawodnikami w linii. Jako zespół mieliśmy jednak dużą determinację i to było widać. Mimo iż Korona miała przewagę, często potrafiliśmy zapobiec ich sytuacjom. To napawa optymizmem, bo w starciu z ekstraklasową drużyną pokazaliśmy charakter w obronie i nie dopuściliśmy rywala do wielu groźnych okazji.

Korona nie ma w składzie wielkich „gwiazd”. Ekstraklasowicz wygrał doświadczeniem?

– Nie powiedziałbym, iż zabrakło nam doświadczenia, ani iż Korona wygrała właśnie tym elementem. Owszem, mają starszych zawodników, ogranych w Ekstraklasie, ale najważniejsze było to, iż świetnie utrzymywali się przy piłce na naszej połowie. Robili to cierpliwie, dokładnie, bez pośpiechu. jeżeli nie mieli okazji zaatakować jedną stroną, czekali na odpowiedni moment. Myślę, iż tego właśnie możemy się od nich nauczyć.

W poprzednim sezonie grałeś wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty. Teraz wróciłeś do składu po czterech spotkaniach, w których zaczynałeś na ławce. Rywalizacja z Dominikiem Połapem daje się we znaki?

– Rzeczywiście, przez miesiąc nie zaczynałem meczu od pierwszej minuty. Uważam jednak, iż to dobrze, iż jest rywalizacja. Przez dwa lata praktycznie jej nie miałem, a ona jest potrzebna, żeby się rozwijać. jeżeli czujesz oddech rywala na plecach, na każdym treningu musisz dawać z siebie sto procent, a choćby więcej. To przygotowuje do dalszego etapu kariery – być może kiedyś w mocniejszym klubie, gdzie konkurencja pozostało większa. jeżeli chcę grać wyżej, np. za granicą, muszę być gotowy na to, iż na mojej pozycji będzie dwóch klasowych piłkarzy i trzeba będzie z nimi wygrać walkę o skład. Coś takiego hartuje i jest potrzebne dla wszystkich zawodnika. Gdyby nie było rywalizacji, nie podnosilibyśmy swoich umiejętności, bo ktoś czułby się pewniakiem. A w piłce to normalne – raz gra jeden, raz drugi. Ważne, żeby grał lepszy.

­

Idź do oryginalnego materiału