Patryk Wilk, koszykarz Enea Abramczyk Astorii: jechaliśmy do Łańcuta pewni siebie i w jednym celu

6 dni temu
Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar

Rozmowa z PATRYKIEM WILKIEM, skrzydłowym Enea Abramczyk Astorii Bydgoszcz.

KOSZYKÓWKA. PÓŁFINAŁY PLAY OFF I LIGI

– Po porażkach w Bydgoszczy nie mieliście już marginesu błędu, presja była ogromna, a mimo to wyszliście z nie lada opresji doprowadzając do piątego meczu…

– Jechaliśmy na Podkarpacie w jednym celu. Wiedzieliśmy, iż to nie będzie łatwe, bo w Łańcucie ciężko się gra, ale jechaliśmy tu po zwycięstwo i nie myśleliśmy o niczym innym. Jechaliśmy tu po 2-2. Wiedzieliśmy, co musimy poprawić. Cel był jasny, skończyć ten weekend właśnie takim wynikiem, jakim skończyliśmy.

– Co zatem nie funkcjonowało w tych pierwszych dwóch meczach, a zaskoczyło w waszej grze podczas spotkań w Łańcucie?

– Poprawiliśmy pewne detale i wprowadziliśmy delikatne korekty, ale nie będę zdradzał, bo pozostało jeden mecz do rozegrania. To dopiero 2-2 i tak naprawdę nic nie jest przesądzone. Zadecyduje piąty mecz w środę w Bydgoszczy.

– Sobotni mecz wlał w wasz zespół chyba jeszcze więcej wiary? Praktycznie do przerwy mecz był ustawiony…

– Na pewno wiary nam nie brakowało. Podkreślam jeszcze raz, iż wiedzieliśmy, w jakiej sytuacji jesteśmy, to było jasne i nie było co się czarować, ale jechaliśmy pewni siebie i w jednym celu. Pierwszy mecz wygraliśmy. Widzieliśmy, iż jak wygramy pierwszy, to też ten drugi i właśnie to zrobiliśmy.

– Głównie w tym pierwszym meczu były takie momenty, iż Sokół zbliżał się z wynikiem. choćby wtedy przez głowę nie przychodziły żadne czarne scenariusze? W meczach domowych również wysoko prowadziliście, ale wypuściliście z rąk zwycięstwo…

– Zdecydowanie. jeżeli mogę oczywiście tak stwierdzić, to nie Sokół wygrał, tylko my przegraliśmy. Oczywiście szacunek dla nich za to, iż walczyli do końca w drugim spotkaniu, ale uważam, iż to bardziej my przegraliśmy ten mecz, niż oni wygrali. Na pewno wyciągnęliśmy wnioski z tego drugiego spotkania. Można trochę powiedzieć, iż odbyliśmy lekcję, żeby nie prowadzić znowu takiej samej sytuacji i żeby to się po prostu nie powtórzyło.

– Rywalizacja zaczyna się na nowo, ale to jednak wy teraz będziecie teraz mieli przewagę zarówno mentalną, własnego parkietu i trybun…

– Sokół też wygrał dwa mecze u nas, a później przegrał dwa u siebie. To jest 50 na 50. Po prostu wygra lepszy.

– W niedzielę w Łańcucie mecz oglądali koszykarze Miasta Szkła, którzy czekają na finałowego rywala, a to oznacza, iż mecze o awans rozpoczną się na Podkarpaciu…

– Też ich widzieliśmy. Na pewno widziałem „Jankesa” (Michał Jankowski – przy. Red.) i Radka Trubacza. Zdecydowanie chcemy wrócić na finał. Tak jest plan. Teraz jedziemy do Bydgoszczy i w środę gramy. Zrobimy wszystko i na pewno zostawimy siebie na parkiecie całości, żeby wrócić na Podkarpacie w piątek.


PRZECZYTAJ TEŻ: Filip Struski, koszykarz Muszynianki Sokoła: musimy pokazać, iż zasłużyliśmy na zwycięstwo

Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar
Idź do oryginalnego materiału