System opłat klimatycznych ETS2 wejdzie w życie rok później niż planowano – od 2028 zamiast 2027 roku. To wynik intensywnych negocjacji Polski i kilkunastu innych państw UE. Wiceminister klimatu mówi o „wybiciu zębów” systemowi, ale eksperci ostrzegają: roczne opóźnienie niczego nie zmieni. Właściciele domów wciąż stracą dziesiątki tysięcy złotych, a paliwa podrożeją o kilkadziesiąt groszy na litrze. To ostatnie przełoży się na wzrost cen wszystkich innych.

Fot. Pixabay / Warszawa w Pigułce
Przesunięcie o rok – sukces czy porażka?
Ministrowie środowiska państw Unii Europejskiej zdecydowali w środę 5 grudnia 2024 roku o odroczeniu wejścia w życie systemu ETS2. System, który miał objąć transport i ogrzewanie budynków, ruszy teraz w 2028 roku zamiast planowanego 2027.
Wiceminister klimatu Krzysztof Bolesta ogłosił to jako wielki sukces Polski. Jak stwierdził po całonocnych negocjacjach w Brukseli, udało się „posprzątać zaniedbanie, do którego doprowadził rząd PiS” i „wybić zęby systemowi ETS2”. W tekście rozporządzenia europejskiego prawa klimatycznego zostało wpisane formalne przełożenie terminu.
Polska postulowała przesunięcie o 3 lata, argumentując, iż potrzebuje więcej czasu w przygotowanie gospodarstw domowych do transformacji. Ostatecznie udało się wywalczyć tylko rok. Za nowym układem głosowało 21 państw UE, przeciwko były: Polska, Słowacja, Czechy i Węgry, a Belgia i Bułgaria wstrzymały się od głosu.
Eksperci są jednak sceptyczni. Michał Hetmański, ekonomista i prezes Fundacji Instrat, wprost stwierdził: „Technologia jest dziś tańsza niż kiedykolwiek, ale transformacja potrzebuje taniego prądu i silnych instytucji, nie kolejnych deklaracji”. W jego ocenie roczne przesunięcie to kosmetyczna zmiana, która nie rozwiązuje fundamentalnych problemów.
Klauzula rewizyjna i ulgi dla obronności
Oprócz przesunięcia terminu, Polska wywalczyła kilka dodatkowych ustępstw. W prawie klimatycznym znalazły się bezpieczniki – m.in. klauzula rewizyjna, która ma umożliwić odejście od przyjętego celu klimatycznego, jeżeli okoliczności nie będą sprzyjać jego realizacji.
Wiceminister Bolesta wymienił też inne polskie sukcesy: ulgi dla przemysłu obronnego oraz mechanizmy mające uczynić prawo klimatyczne „znośnym dla konsumentów”. Zapewniał, iż dzięki klauzuli rewizyjnej faktyczny cel redukcji emisji będzie „znacząco poniżej” deklarowanych 90%.
Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska potwierdziła na platformie X: „Przyjęty za czasów PiS system ETS2 będzie opóźniony, kraje członkowskie UE właśnie uzgodniły ten fakt z Komisją Europejską. Dyrektywa przejdzie też głęboką rewizję, zasady ETS2 zostaną zmienione”.
Istotne zastrzeżenie: środowe głosowanie ministrów nie kończy procesu legislacyjnego. Ostateczny kształt przepisów zostanie przyjęty po negocjacjach między Radą UE a Parlamentem Europejskim.
Cel 90% redukcji emisji – Polska głosuje przeciw
Tego samego dnia ministrowie uzgodnili również nowy cel klimatyczny na 2040 rok. Do tego czasu emisje gazów cieplarnianych dla Unii mają zostać zmniejszone o 90% względem poziomu z 1990 roku.
Polska głosowała przeciwko temu celowi. „Nie mogliśmy poprzeć takich ambicji” – stwierdził wiceminister Bolesta. To kolejny element unijnej polityki klimatycznej, który budzi sprzeciw Warszawy i państw Grupy Wyszehradzkiej.
Nowy cel uzupełni w tej chwili obowiązujące prawo klimatyczne UE, zgodnie z którym w 2030 roku wspólnota obniży emisje o 55%, a w 2050 roku stanie się klimatycznie neutralna. Ambitny plan zakłada stopniowe dokręcanie śruby aż do całkowitego wyeliminowania netto emisji.
Jak działa system ETS2
System ETS2 to rozszerzenie unijnego mechanizmu handlu uprawnieniami do emisji CO2 na nowe sektory. Od 2028 roku obejmie nie tylko przemysł ciężki, ale także ogrzewanie budynków i transport drogowy.
Mechanizm jest prosty: firmy sprzedające paliwa kopalne – węgiel, gaz ziemny, benzynę, olej napędowy – będą musiały kupować uprawnienia do emisji dwutlenku węgla. Każde takie uprawnienie ma swoją cenę rynkową, a wszystkie koszty zostaną przerzucone na końcowego odbiorcę.
Komisja Europejska zakładała pierwotnie cenę uprawnień na poziomie 45 euro za tonę CO2. Już w 2028 roku przewiduje wzrost do 50 euro. Po połączeniu systemów ETS1 i ETS2 w 2030 roku ceny mogą skoczyć do poziomu 83-84 euro za tonę – tyle bowiem wynosi średnia w obecnym systemie obejmującym przemysł.
Gospodarstwa domowe oraz małe przedsiębiorstwa będą musiały konkurować o zakup ograniczonej liczby uprawnień z elektrowniami, hutami i cementowniami. To może dodatkowo windować ceny w górę.
Koszty dla polskich rodzin wciąż dramatyczne
Przesunięcie terminu o rok nie zmienia fundamentalnych wyliczeń ekspertów dotyczących kosztów dla gospodarstw domowych. Raport Wandy Buk i Marcina Izdebskiego wciąż pozostaje aktualny – jedynie wydłuża się przedział czasowy.
Rodzina ogrzewająca dom gazem zapłaci dodatkowo około 6300 zł w latach 2028-2031 (zamiast 2027-2030). Do 2035 roku skumulowany koszt urośnie do około 24 tys. zł. Dla gospodarstw domowych korzystających z węgla będzie jeszcze gorzej – odpowiednio około 10 tys. zł i prawie 40 tys. zł.
Najbardziej ucierpią właściciele starszych, słabo docieplonych budynków. W ich przypadku dodatkowe koszty ogrzewania gazem mogą wzrosnąć aż o 46 tys. zł, a węglem – o ponad 77 tys. zł w ciągu 8 lat. To prawie 80 tys. zł dodatkowych wydatków.
Prof. Zbigniew Krysiak z SGH ostrzegał wcześniej, iż średnie gospodarstwo domowe będzie musiało dopłacać ponad 600 zł miesięcznie już od momentu wprowadzenia systemu. W 2030 roku koszt przekroczy 1400 zł miesięcznie. Jego zdaniem system może doprowadzić do masowych bankructw gospodarstw domowych i powszechnego ubóstwa energetycznego.
Paliwa podrożeją mimo opóźnienia
Analitycy prognozują, iż już w pierwszym roku działania systemu wprowadzenie opłat klimatycznych spowoduje wzrost cen paliw o około 50 groszy na litrze benzyny, a rachunki za ogrzewanie domów wzrosną o kilkanaście procent rocznie.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiało wcześniej szacunki na poziomie 29 groszy za benzynę, 35 groszy za diesel i 21 groszy za LPG. Eksperci ING BSK wskazywali na wyższe liczby – odpowiednio 46 i 54 grosze. Różnica wynika z założeń dotyczących ceny uprawnień do emisji.
Rodzina posiadająca dwa samochody – benzynowy z rocznym przebiegiem 5 tys. km i diesla z przebiegiem 20 tys. km – zapłaci dodatkowo ponad 1000 zł rocznie tylko za paliwo. Dla przedsiębiorców prowadzących działalność transportową koszty będą jeszcze bardziej dotkliwe i przełożą się na ceny towarów i usług.
Węgiel uderzy najsilniej. Według wyliczeń koszty ogrzewania mogą wzrosnąć o 44 zł za megawatogodzinę, a samego węgla choćby o 400 zł za tonę. Rodzina spalająca zimą 5 ton węgla zapłaci dodatkowo 2000 zł za sezon grzewczy.
Wymiana kotła – wydatek jak za nowe auto
Gdy nadejdzie moment wymiany starego kotła, właścicieli domów czeka prawdziwy szok cenowy. Kompleksowe przejście na pompę ciepła może kosztować od 80 do 150 tys. zł – więcej niż zakup nowego samochodu z wyższej półki.
Sama pompa ciepła z montażem to wydatek rzędu 50-80 tys. zł. Często konieczna jest wymiana grzejników (15-25 tys. zł), docieplenie budynku (20-40 tys. zł) oraz przebudowa instalacji (10-20 tys. zł). Do tego instalacja fotowoltaiczna (25-35 tys. zł), bez której pompa ciepła traci większość opłacalności.
Szczególnie trudna sytuacja czeka około 230 tys. gospodarstw domowych, które w ostatnich latach skorzystały z programu „Czyste Powietrze” i zainstalowały nowoczesne kotły gazowe. Te rodziny będą zmuszone do ponownej wymiany – tym razem na własny koszt.
Od stycznia 2025 roku program całkowicie wycofał dotacje na kotły gazowe, olejowe i węglowe, koncentrując się wyłącznie na rozwiązaniach bezemisyjnych.
Systemy hybrydowe wciąż opcją
Istnieje rozwiązanie pośrednie – systemy hybrydowe łączące istniejący kocioł z pompą ciepła. W takim systemie pompa pracuje przez większość sezonu, a kocioł włącza się tylko podczas największych mrozów. To pozwala obniżyć koszty eksploatacji o 30-50% i jednocześnie spełnić wymogi ekologiczne.
Typowa instalacja systemu hybrydowego kosztuje około 60 tys. zł, ale można otrzymać dotację choćby do 30 tys. zł. To znacznie bardziej przystępna opcja niż pełna wymiana. Co ważne, systemy hybrydowe przez cały czas kwalifikują się do dotacji – w przeciwieństwie do samodzielnych kotłów gazowych i węglowych.
Obietnice wsparcia finansowego
Unia Europejska powołała Społeczny Fundusz Klimatyczny o wartości 86,7 mld euro na lata 2026-2032. Według Ministerstwa Klimatu i Środowiska Polska może uzyskać około 11 mld zł z tego funduszu do 2032 roku.
Środki mają być przeznaczone na dopłaty do rachunków, inwestycje w efektywność energetyczną, wymianę źródeł ciepła oraz rozwój ekologicznego transportu. Pozostaje pytanie, czy faktycznie trafią do najbardziej potrzebujących.
Równolegle działa program „Moje Ciepło” z budżetem 600 mln zł, oferujący dotacje od 7 do 21 tys. zł na pompy ciepła w nowych domach. Program „Czyste Powietrze” funkcjonuje w nowej formule, skupiając się wyłącznie na technologiach bezemisyjnych.
Co zyskaliśmy dodatkowym rokiem
Roczne przesunięcie daje gospodarstom domowym nieco więcej czasu w przygotowanie. To dodatkowe 12 miesięcy na:
- Zgromadzenie większych oszczędności na wymianę kotła
- Przeprowadzenie termomodernizacji budynku
- Zainstalowanie systemu hybrydowego przed wejściem w życie opłat
- Skorzystanie z programów dotacyjnych
Dla właścicieli kotłów młodszych niż 10 lat to oznacza, iż urządzenia przeżyją do około 2036-2041 roku. Warto już teraz systematycznie odkładać 400-600 zł miesięcznie na przyszłą wymianę.
Właściciele kotłów starszych niż 10 lat powinni rozważyć już teraz przejście na system hybrydowy. jeżeli kocioł często się psuje lub generuje wysokie rachunki, nie warto czekać – przejście może obniżyć koszty o połowę.
Eksperci nie podzielają optymizmu rządu
Mimo rządowych świętowań, eksperci pozostają sceptyczni wobec faktycznej wartości wynegocjowanego opóźnienia. Michał Hetmański z Fundacji Instrat argumentuje, iż transformacja potrzebuje fundamentalnych rozwiązań – taniego prądu i silnych instytucji – a nie kosmetycznych zmian w terminach.
Inni analitycy wskazują, iż rok to za mało, by przeprowadzić rzeczywiste przygotowania infrastrukturalne. Polski sektor energetyczny wciąż jest oparty głównie na paliwach kopalnych, a tempo transformacji nie nadąża za wymogami unijnymi.
Pozostaje też kwestia negocjacji z Parlamentem Europejskim. Nie ma gwarancji, iż ostateczna wersja przepisów pozostawi roczne opóźnienie. Może się okazać, iż debata wróci do punktu wyjścia.
Przyszłość systemu niepewna
Data 1 stycznia 2028 roku zbliża się nieuchronnie, ale ostateczny kształt systemu ETS2 wciąż nie jest przesądzony. Mechanizmy prawne są uruchomione, firmy przygotowują się do nowych obowiązków, ale polityczne przeciąganie liny trwa.
Komisja Europejska może wprowadzić dodatkowe poprawki – mechanizm stabilizacyjny, wcześniejsze uruchomienie funduszy pomocowych, instrumenty dla gospodarstw domowych. Podstawowy mechanizm jednak pozostanie: kto emituje CO2, ten płaci.
Dla polskich rodzin oznacza to jedno: niezależnie od politycznych deklaracji, rachunki wzrosną. Pytanie brzmi tylko o skalę podwyżek i tempo ich wprowadzania. Czy będzie to 600 zł miesięcznie, czy może dzięki mechanizmom ochronnym mniej? Czy ceny uprawnień poszybują szybciej niż przewidywano?
Nikt dziś nie zna odpowiedzi. Doświadczenia z pierwszym systemem ETS pokazują, iż prognozy Komisji Europejskiej rzadko sprawdzają się w praktyce. Pozostaje przygotowywać się na najgorsze i mieć nadzieję na najlepsze.
Roczne przesunięcie ETS2 to niewielkie zwycięstwo taktyczne, które nie zmienia strategicznego obrazu. Największa transformacja energetyczna w historii Polski nadchodzi – tylko o rok później niż planowano. Dla milionów gospodarstw domowych oznacza to dodatkowy czas na przygotowanie, ale także przedłużającą się niepewność co do ostatecznych kosztów i zasad działania systemu.

2 godzin temu














