Po jednym zwycięstwie na trudnym terenie przyszedł czas na mecze u siebie. Wszyscy wierzyli i bardzo chcieli, by zakończyło się to w Tychach, ale w play-offach nie ma już łatwych meczów.

W pierwszym dniu presja była duża, gdyż przy ewentualnej porażce tyszanie kolejne spotkanie rozpoczynaliby „z nożem na gardle”. Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla gospodarzy, to tyszanie mieli kontrolę i gra toczyła się na ich warunkach. Z każdą minutą jednak goście wracali do meczu i wyszli na kilkupunktowe prowadzenie do przerwy 34:41.

Przewaga nie była bardzo duża i staraliśmy się wrócić do meczu. Pod koniec 3 kwarty prowadziliśmy, ale momentem kluczowym w meczu była strata tego prowadzenia w ostatniej odsłonie meczu. Od tamtego momentu było to pewne zwycięstwo gości. Mecz zakończył się wynikiem 79:86.

W drugim meczu tyszanie mieli podwójną motywację. jeżeli odnieśliby porażkę, to byłby dla nich koniec sezonu. Tyszanie byli bliscy odpadnięcia, ale nie zamierzali się poddawać i chcieli doprowadzić do meczu numer pięć. Niestety presja, błędy i lepsza dyspozycja przeciwników niż w pierwszym meczu, sprawiła, iż początek był dość ciężki.

W 1 kwarcie goście uciekli nam z wynikiem, ale dzięki walce o każdą piłkę, udało nam się odrobić te straty. Na prowadzenie wyszliśmy jednak dopiero pod koniec drugiej kwarty, do szatni schodziliśmy przy wyniku 49:44.

Sam mecz był wyrównany i mimo złego początku udało nam się odkuć. W przerwie rywale dalej mieli szansę na zwycięstwo, ale po 40 minutach tablica wyników po wskazywała na zwycięstwo GKS-u Tychy 91:76.