Poczet PiS-owskich myślicieli klimatycznych. Duda otwiera listę, ale dalej jest też ciekawie

6 godzin temu
Tuż przed nadejściem wielkiej wody paradoksalnie wiele głównych rzek Polski notowało rekordowo niskie stany. A teraz, gdy Austria, Czechy, Niemcy, Słowacja i Polska walczą z falą powodziową, na drugim krańcu Europy płoną Portugalia i Hiszpania. Takie skrajne sytuacje powinny otwierać oczy ostatnim niedowiarkom w sprawie zmian klimatycznych. Niestety, w kraju nad Wisłą wciąż miliony wierzą w to, co przez lata wmawiali im denialiści z najwyższych szczebli władzy...


Zaprzeczających podstawowej wiedzy naukowej i zdrowemu rozsądkowi wypowiedzi czołowych przedstawicieli ekipy, która rządziła Polską w latach 2015-2023 (skądinąd kluczowych dla wypracowywania międzynarodowych planów walki z kryzysem klimatycznym) było doprawdy bez liku. W naTemat.pl postanowiliśmy przypomnieć część "najlepszych".

Kto od lat najmocniej zawraca kijem wezbraną Wisłę? Tytuł w tej kategorii należy się chyba samemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który wielokrotnie dał się poznać nie tylko z kontrowersyjnych poglądów na temat klimatu, ale dodatkowo wygłaszał je w "swoim stylu". Co sprawiło, iż tylko na dłużej jego słowa zostawały w pamięci obywateli.

"Jak sobie pomyślę, iż płacimy za 'globalne ocieplenie' i popatrzę za okno, to mnie trafia szlag" – to wpis na X.com (dawniej Twitter), jaki od 2013 roku dumnie widnieje na koncie Andrzeja Dudy. Polityk nie kasuje go, choć przy każdej kolejnej klęsce uderzającej w Polskę pojawiają się pod nim mocno krytyczne komentarze.



Kwestionować globalne ocieplenie ze względu na to, iż na początku kwietnia padał śnieg, Duda postanowił jeszcze jako szeregowy poseł PiS. Dopiero poklask zyskiwany m.in. taki mi poglądami pozwolił mu budować pozycję przed powoli zbliżającymi się wówczas wyborami prezydenckimi.

Duda: Ja nie wiem, na ile człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych


Już jako lokator Pałacu Prezydenckiego Andrzej Duda niestety takiej narracji nie porzucił. choćby pomimo tego, iż za jego kadencji Polska była organizatorem wielkiej ONZ-owskiej konferencji klimatycznej COP24. Wielkiej wiedzy z uczestnictwa w niej prezydent najwidoczniej nie wyniósł, bo w 2019 roku opowiadał takie rzeczy:

Można powiedzieć, iż te słowa wręcz wstrząsnęły środowiskiem naukowym. Szczególnie mocno ze względu na fakt, iż na wspomnianą katowicką konferencję COP24 uczeni ze słynnej Fundacji im. Heinricha Bölla przygotowali dokument, w którym dowiedziono, iż "ponad 97 proc. prac naukowych dotyczących zmiany klimatu podaje, iż to człowiek odpowiada za globalne ocieplenie".

Na opowieści polskiego prezydenta zareagowali więc natychmiast nie tylko członkowie PAN, ale i akademicy z całego świata. Dudzie przypominano, iż o tym, "na ile człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych" od dekad wiadomo i wśród poważnych ośrodków badawczych nikt nie ma co do tego wątpliwości.

A jeżeli ktoś nie dowierza i chce zerknąć w najnowsze dane o wpływie człowieka na środowisko, temu z pomocą przychodzi Międzynarodowy Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), który stale wpływ ten monitoruje i szuka sposobów na przeciwdziałanie negatywnym zjawiskom.

Kto więc mógł w prezydencie Dudzie zasiać ziarno wątpliwości...? Trop wiedzie do niezbyt okazałego biurowca przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Historie o tym, iż z klimatem wszystko jest w porządku, działalność człowieka nie ma z tym wiele wspólnego i obserwujemy po prostu zmianę naturalnych cykli, chętnie powtarza wszakże Jarosław Kaczyński.

Kaczyński: Jakżeśmy powstawali, to było ciepło


Ostatni taki popis prezes Prawa i Sprawiedliwości dał choćby w czerwcu tego roku. Na wiecu przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w Klwatce Królewskiej na Mazowszu sympatycy mogli usłyszeć od niego:

O kwitnących nad Bałtykiem winogronach prezes PiS rzekomo miał usłyszeć od jakiegoś anonimowego noblisty.

– Pewien bardzo wybitny uczony, który już ma swoje lata i powiedział, iż "nikt mi nic nie może zrobić, bo już wszystko uzyskałem, mam Nobla", powiedział tak: "Wiecie, jakie ma znaczenie działalność człowieka w skali globalnej na klimat? Takie jak zapalenie zapałki w wielkiej hali sportowej". Czyli żaden – wmawiał ludziom Kaczyński.

Prawo i Sprawiedliwość, czyli dominatorzy plebiscytu Klimatyczna Bzdura Roku


Ale takich myślicieli klimatycznych na Nowogrodzkiej jest więcej. –Mamy globalne ocieplenie, ale nie ma konsensusu co do tego, czy człowiek powoduje to globalne ocieplenie – stwierdził pewnego razu europoseł Patryk Jaki.

Z tym hasłem na koncie zaciekle walczył on o tytuł Klimatycznej Bzdury Roku 2021 z posłem Markiem Suskim, według którego "nasze lasy i nasze zielone uprawy pochłaniają więcej, niż emitujemy CO2". Ostatecznie doktora nauk o bezpieczeństwie perukarz teatralny w tym naukowym sporze jednak pokonał.

Na liście najdziwniejszych wypowiedzi na temat kryzysu klimatycznego znajdziemy też słowa byłego szefa MSZ w rządzie Zjednoczonej Prawicy Witolda Waszczykowskiego, który narzekał, iż dziś Greta Thunberg straszy globalnym ocieplaniem "ale 40-50 lat temu zakładano nadejście epoki lodowcowej".

Albo opinię byłego europosła PiS Bogdana Pęka, według którego "człowiek przy dzisiejszym stanie wiedzy, techniki i technologii nie jest zdolny do realnego wpływu na cykliczne przemiany klimatyczne".

– jeżeli będzie zeroemisyjność i nie będzie CO2 w powietrzu, to zagłodzimy przyrodę, bo z czego będzie się rozwijać? – to natomiast pytanie retoryczne, które w jednej z debat zadała posłanka Maria Kurowska – aktualna laureatka Klimatycznej Bzdury Roku.

Ten specyficzny plebiscyt organizowany jest od 2014 roku i na minione dziesięć edycji aż sześć razy pierwsze miejsce zajęli przedstawiciele PiS. Poza wymienionymi już laureatami KBR tytuł ten wywalczyli także Zbigniew Ziobro (2014), Jan Szyszko (2015), Andrzej Duda (2018) oraz sam Jarosław Kaczyński (2022).

Szydło i Morawiecki: Węgiel przyszłością, węgiel podstawą!


W porównaniu z cytowanymi powyżej partyjnymi kolegami nieco lepiej wypadali przez lata byli premierzy z ramienia PiS.

Kiedy Beata Szydło w 2015 roku obejmowała kierownictwo nad Radą Ministrów, mówiła, iż "Polska jest liderem w walce ze zmianami klimatu" i na ONZ-owskich salonach przypominała, iż od 1988 roku nad Wisłą zredukowano emisję gazów cieplarnianych o 30 proc., godząc to z rozwojem gospodarczym i wzrostem PKB aż o 200 proc.

– Naszym narodowym celem powinno być odejście od tych paliw kopalnych, zwłaszcza tych, które powodują znaczący ubytek w finansach publicznych i znaczący ubytek w kieszeni, w portfelach gospodarstw domowych i polskich przedsiębiorców. Proszę wyobrazić sobie Polskę, która będzie nie tylko czystsza, ale właśnie bogatsza o te 50, 60, a choćby 70 mld zł rocznie. O to toczy się walka – przekonywał kilka lat później jej sukcesor Mateusz Morawiecki.

Oni rozsądnych słów nie godzili jednak z równie roztropną polityką. Zarówno Szydło, jak i Morawiecki maniakalnie trzymali się przekonania, iż jedną z podstaw polskiej gospodarki musi być... wydobycie węgla.

– Dzisiaj węgiel jest podstawą naszej energetyki. Nie możemy i nie chcemy z niego rezygnować. To ważne dla Śląska i Zagłębia, ale to również ważne dla całej Polski – usłyszeliśmy w pierwszym exposé Morawieckiego. I choć od realizacji wielu punktów jego rząd później zrezygnował, akurat tego trzymał się kurczowo do samego końca...

Idź do oryginalnego materiału