Polacco stupido (felieton)

extra.info.pl 3 miesięcy temu

I tak żyjemy sobie w banieczkach… Dziwny początek felietonu, prawda? Wyjaśnię więc. Mamy jako gatunek problem taki, iż wyewoluowaliśmy do życia w grupach plemiennych. Sto pięćdziesiąt osób maksymalnie. I żyliśmy sobie tak przez siedem milionów lat od czasu oddzielenia naszych przodków od wspólnej linii ewolucyjnej z małpami. A licząc z tymi wspólnymi nas i małp przodkami choćby dłużej, bo oni też żyli plemiennie.

Dlaczego 150 osób to nasza bliska grupa? Antropolodzy policzyli, iż jesteśmy w stanie taką właśnie ilość relacji mieć i je podtrzymywać. Influancerzy i celebryci z setkami tysięcy a czasem milionami obserwujących to gatunkowa patologia. Bo relacja jest w jedną stronę tylko. I choć mamy czasem prywatnie setki znajomych na fejsie, to nasze bańki plemienne w realu są znacznie mniejsze. Czasem kilkuosobowe, czasem większe. Ale wszystko sprowadza się do tego, iż najchętniej otaczamy się ludźmi którzy mają poglądy, stan umysłu i marzenia podobne do naszych. To co poza bańką nie tylko jest dla nas niezrozumiałe, a choćby obce. Nic nie poradzimy. Tak jest.

Żyjąc w bańkach mamy zaburzone postrzeganie otoczenia. Dlatego tak ważne jest, żeby poza bańki wychodzić. A kiedy się wychodzić nie da to do nich chociaż zaglądać.

Jest w naszym mieście banieczka stworzona wokół takiej niebieskiej gazety. Zaglądam tam z ciekawością, choć nie bez zażenowania. Czasem coś Frankowi odwinę felietonistycznie, ale już rzadko. Bo jak bańka jest zamknięta, to nic do niej nie trafia. A jak trafia to w krzywym zwierciadle. I dzieje się to choćby w przypadku takich socjologicznych fenomenów jak przepyszny serial 1670, w którym jak w krzywym zwierciadle można się przejrzeć, choć nie wszyscy siebie w nim dostrzegają. Lub widzą w innych rolach niż naprawdę tkwią. Dla mnie jednym z pyszniejszych żartów jest puenta opowieści o rządzącym Polską życie. Jan Paweł opowiada jak Włoch nas pochwalił. „Polacco – Polacy, stupido – Spichlerzem Europy”. I tak to w bańce wygląda.

Najgorzej jak na bańkowość cierpią politycy. Co prawda istotą demokracji jest sprawowanie władzy przez jednostki wybrane przez większość (ideałem byłoby gdyby również z szacunkiem dla mniejszości), to tkwienie we własnym środowisku i nie wychodzenie poza nie kończy się koszmarnymi błędami. Jak można ich uniknąć? Pytając. I dobrze odczytując to co dostaje się w odpowiedzi. Współcześnie nasze plemię jest tak duże, iż nie da się go zebrać na żadnym placu. Trzeba użyć statystyki i badań opinii publicznej. Kto tego nie robi, czyni źle.

Nasze miasto regularnie co dwa lata pyta mieszkańców o różne rzeczy, a później dzieli się wynikami. Dla uczestników różnych banieczek wyniki badań są tak niezgodne z ich poglądami, iż racjonalizują sobie, iż „musi fałszowane było”. Albo pytania tendencyjne. Tak było przy okazji metropolii, gdzie do dziś są banieczki nie wierzące, iż naprawdę większość mieszkańców nie jest zainteresowana uczestnictwem. Źródłem pozasondażowej wiedzy są też spisy powszechne. Kto śledzi kolejne odsłony wyników tego ostatniego wie i rozumie więcej niż zamknięci w bańkach.

Wokół niebieskiej zgromadziła się banieczka „szybkoalebezpiecznych”. I wzajemnie się nakręcają opowieściami jak to ciężko żyć jadąc z legalną prędkością za autobusem. I świat ten wydaje im się obcy i wrogi. Biedactwa. Współczuję. A kiedy nachodzą mnie wątpliwości czy kameralizacja ulic to był dobry pomysł to sięgam do wyników sondażu, który pokazuje opinie tej milczącej – czytaj: nie dającej komentarzy w internecie – większości. I wątpliwości znikają.

Przypomnijmy – najbardziej oczekiwane miejskie inwestycje? W drogi dla rowerów i parki. Poparcie dla kameralizacji ulic – 76 proc. Poparcie dla „szybkoalebezpiecznych” dróg – 10 proc. Poziom korzystania z transportu publicznego w mieście? 81 procent korzysta. I przy okazji uznaje na najlepiej działającą usługę miejską. Na potwierdzenie tego jest podchwytliwe pytanie – czy nasze autobusy stanowią konkurencję dla samochodów? Prawie dokładnie 19 proc. uważa, iż nie. Więc autobusami nie jeździ. A pozostali? Możecie zgadywać. I będziecie mieć rację.

Nawet budzący falę komentarzy w banieczkach temat zamknięcia ruchu samochodów na Grunwaldzkiej w centrum wygląda zupełnie inaczej niż w banieczce płakusiającej, iż przejścia co 60 metrów tam są i iż co za idiota tunel podziemny dla pieszych rozebrał… I iż jeździć się nie da. Trzeba te wyniki przypominać, to może do tej bańki dotrze, iż tylko jedna czwarta mieszkańców Jaworzna się temu sprzeciwia. Jestem pewny, iż gdyby zapytać mieszkańców tego odcinka drogi, to pewnie przeciwników byśmy nie znaleźli.

Wiem, iż jedna czwarta to całkiem sporo. Ale prawie dwie trzecie zwolenników to więcej niż jedna czwarta. A podobno mamy demokrację.

Wnioski. Czasem tkwiąc w bańce warto popatrzeć do lustra badań opinii publicznej. To naturalne, iż się mylimy w swoich sądach. Wyewoluowaliśmy do życia w bańkach. Nie ma w tym niczyjej winy. I języków obcych też warto się uczyć. Polacco stupido nie oznacza, iż jesteśmy spichlerzem Europy. Franku

Tomasz Tosza

Felieton pochodzi z gazety: EXTRA 2-2024

Idź do oryginalnego materiału