Mieli walczyć o znacznie wyższe cele, a skończyli na 25.miejscu w Mistrzostwach Świata i wracają do kraju z Pucharem Prezydenta IHF (czyt. I HA EF). Mowa o reprezentacji Polski w piłce manualnej z Kamilem Adamskim w składzie, która we wtorkowy wieczór zakończyła zmagania, pokonując po rzutach karnych Stany Zjednoczone.
Reprezentacja Polski, prowadzona przez trenera Marcina Lijewskiego wypadła znacznie poniżej oczekiwań na tegorocznych Mistrzostwach Świata, które zaczęła w Danii, a kończyła w Chorwacji. Zamiast grać w fazie zasadniczej mundialu, rywalizowała z egzotycznymi przeciwnikami w Pucharze Prezydenta IHF o miejsca 25-32 na mistrzostwach. Kamil Adamski w fazie wstępnej zagrał jedynie w meczu z Niemcami. Reprezentant Rebud KPR Ostrovii nie znalazł się w kadrze meczowej na pojedynki z Czechami i Szwajcarią. Później grał już więcej w meczach z Algierią, Kuwejtem i Gwineą. Wpisywał się także na listę strzelców. W meczu o 25. miejsce, będącym jednocześnie finałem Pucharu IHF, 29-latek wychodził na boisko rzucić karne. Oba wykorzystał. W regulaminowym czasie gry Polska zremisowała z USA 21:21, co powodem do chluby nie było, bo Biało-Czerwoni powinni takiego rywala gładko ograć. Przed kompromitacją uchroniły ich rzuty karne. Polscy bramkarze odbili trzy „siódemki”, a rzucający, w tym Kamil Adamski, nie mylili się i reprezentacja trenera Marcina Lijewskiego wróci do kraju z okazałym Pucharem Prezydenta IHF, który uchodzi za trofeum pocieszenia na Mistrzostwach Świata. Dla debiutującego z orłem na piersi Kamila Adamskiego ta impreza to i tak z pewnością spełnienie marzeń, choć wynik reprezentacji pozostawia wiele do życzenia.
na fot.: Kamil Adamski