Dwa lata na Południowym Podlasiu

slowopodlasia.pl 2 godzin temu
Jak doszło do tego, iż zrezygnował Pan z trenowania Huraganu?Od początku, gdy objąłem Huragan, borykaliśmy się z problemami. Sytuacja cały czas się powtarzała. Odchodzili zawodnicy, klubu nie stać było na ich utrzymanie. Mimo iż nie byliśmy w stanie konkurować finansowo z wieloma ekipami w IV lidze, dwa razy z rzędu udało się uratować byt Międzyrzeca na tym szczeblu. W obecnym okresie odejścia się nasiliły. Dziewięciu zawodników z podstawowego składu chciało opuścić klub. Doszły mnie głosy, iż zostało obniżone wsparcie ze strony miasta na nadchodzący rok. To może jedynie pogłębiać i tak już trudną sytuację. Dwa razy podjąłem się utrzymania Huraganu i się to udało. Na dziś Huragan moim zdaniem nie stać na IV ligę ale nie wiem, czy Międzyrzec chce mieć klub na tym poziomie. Nie chcę być kozłem ofiarnym, który będzie utożsamiany z degradacją Międzyrzeca do klasy okręgowej. Z drugiej strony dojeżdżam z Lublina i generuję koszty – w tej trudnej sytuacji klub może zaoszczędzić na mojej osobie i zatrzymać lub pozyskać wartościowych graczy. Spędziłem tu bardzo miłe lata. Nie było lekko, czasem było nerwowo. Zarząd, zawodnicy i ja borykaliśmy się z wieloma problemami, ale udawało się je pokonać. Mam nadzieję, iż uda się po raz kolejny i Huragan się utrzyma. Jednak już beze mnie.Co zamierza Pan robić teraz?Chcę odpocząć od piłki seniorskiej, więc nie szukam nowej pracy. Chcę pobyć w domu, być może podjąć jakąś pracę z młodzieżą. Przede wszystkim muszę odpocząć, bo ostatnie dwa lata były ciągle w napięciu. To był ciężki okres. Zarobiłem dwanaście żółtych kartek, co świadczy o tym, iż lekko nie było. Chcę podziękować działaczom i moim współpracownikom z Huraganu, bo mimo tych problemów pracowało mi się z nimi bardzo dobrze. Może było biednie, ale solidnie – czego nie zawsze można w innych klubach uzyskać. Dwa lata spędził Pan na Podlasiu – pół roku w Orlętach i półtora w Huraganie. Jak Pan te dwa lata wspomina?To był ciężki okres. W Orlętach, w III lidze, było co niemiara kłopotów. Trzeba było w cztery tygodnie odbudować zespół. W obu przypadkach za zadanie stawiano mi utrzymanie. W Orlętach się nie udało, w Huraganie dwa razy tak, mimo wszystkich problemów, jakie napotykaliśmy. Więc były to bardzo pracowite lata. W obu klubach zetknąłem się z ludźmi, z którymi kooperacja układała się bardzo dobrze i dlatego pewnie tak długo na Podlasiu pracowałem. W obu przypadkach nie mam sobie nic do zarzucenia. Sam fakt, iż po odejściu z Radzynia gwałtownie pojawiła się oferta z Huraganu, świadczy o chyba dobrej ocenie mojej pracy. Dwa utrzymania Huraganu – jak na ten klub – to bardzo dobry wynik. Ktoś powie „tylko utrzymanie”. Ja powiem tak: za nami było wiele ekip o wiele bogatszych i lepiej zorganizowanych, a to świadczy o naszej dobrej pracy.Jak Pan porównuje pracę w tych obu klubach?W Radzyniu było bardziej profesjonalnie. Wiadomo, to był wtedy klub trzecioligowy. Ale jak na warunki III-ligowe, nie przystawał on organizacyjnie i finansowo do tego szczebla. Stąd spadek. Łatwiej było do tego klubu ściągnąć zawodników. W Huraganie było trochę gorzej, ale udało nam się z tego, co mieliśmy do dyspozycji, zmontować utrzymanie w IV lidze. W zasadzie o grze zespołu decydują zawodnicy. jeżeli nie ma jakości na odpowiednim poziomie, to ciężko coś zrobić. Wpływ trenera na grę to co najwyżej piętnaście procent. W obu klubach spotkałem świetnych ludzi – mówię o działaczach, trenerach, kibicach i samych zawodnikach. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich, z którymi w tym czasie miałem okazję pracować.Dziękuję za rozmowę Marcin PopławskiUr. 30.09.1980Dorobek w naszych klubach:Orlęta Radzyń Podlaski (III liga) 18 11 2-5-11 16:34,Huragan Międzyrzec Podlaski (IV liga) 48 62 18-8-22 91:80(mecze, punkty, wygrane-remisy-porażki, bramki zdobyte: bramki stracone)
Idź do oryginalnego materiału