Polscy kolarze mogą nie pojechać na wrześniowe mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata – wszystko przez brak środków finansowych w Polskim Związku Kolarskim.
Sytuacja jest tak dramatyczna, iż została ogłoszona zbiórka publiczna, by zebrać potrzebne na wyjazdy pieniądze. Związek nie ma środków, gdyż z powodu długów nie otrzymuje funduszy ministerialnych. W resorcie sportu zaś o imprezach zapomniano i nie wpisano funduszy celowych.
– Pojawiła się informacja, iż znaleziono jakiegoś biznesmena, który ma pokryć część kosztów startu elity kobiet w mistrzostwach świata oraz założono zbiórkę dotyczącą startu w mistrzostwach Europy – powiedział w „Magazynie sportowym” Polskiego Radia RDC dziennikarz Kacper Krawczyk z portalu naszosie.pl.
Tak jest już od dłuższego czasu. Podobne zbiórki były już organizowane przed mistrzowskim zawodami juniorów i orlików.
– Żeby pojechać na mistrzostwa Europy do Cottbus, musieliśmy zrobić zbiórkę. Chodziło się więc znajomych i przyjaciołach, prosząc o wsparcie – powiedział z kolei trener torowej kadry kobiet Grzegorz Ratajczyk.
Także zgrupowania zwykle nie są finansowane przez władze kolarskie.
– Taka sytuacja jest co roku. Mniej więcej do połowy marca zawsze wkładaliśmy swoje pieniądze, żeby szkolenie szło w miarę płynnie, a dopiero później był zwrot tych pieniędzy – dodał Ratajczyk.
Czasami za zgrupowania płacą choćby zawodnicy. Tak było w tym roku m.in. z Darią Pikulik, która na igrzyskach olimpijskich zdobyła srebrny medal.
Bałagan w Polskim Związku Kolarskim trwa od wielu lat. Głównym powodem jest ok. 20-milionowy dług w związku z budową toru kolarskiego w Pruszkowie. Aby polscy kolarze pojechali na obie mistrzowskie imprezy, potrzebne jest ok. 700 tysięcy złotych.