Iga Świątek serwowała na mecz, miała piłkę meczową, ale nie postawiła kropki nad i do finału Australian Open awansowała Madison Keys, która wygrała 5:7, 6:1, 7:6(8). Polka straciła szansę na odzyskanie pozycji liderki rankingu WTA.
Raszynianka w Krainie Kangurów szła jak burza. Do półfinału straciła zaledwie 14 gemów i była wyraźną faworytką w półfinale. W nim samym błyszczała do stanu 5:2 w I secie. Potem Amerykanka zaczęła się rozkręcać, ale Polka zdobyła pierwszą partię.
Drugi set był popisem blisko 30-letniej tenisistki z USA. W trzecim walka szła już „na noże”. Przy stanie 5:5 Polka przełamała rywalkę, w gemie nr 12 prowadziła 40:30, ale nie zamknęła meczu. W super tie-breaku Amerykanka znów miała problemy (5:7), ale zachowała zimną krew i między innymi dzięki świetnym serwisom dopięła celu. Pomogło na pewno aż 40 niewymuszonych błędów 23-letniej Polki.
– To była kwestia jednej czy dwóch piłek, więc jakbym je wygrała, to byśmy o tym teraz nie rozmawiali. jeżeli chodzi o podejście mentalne, to zrobiłam wszystko, co mogłam. Tenisowo jest kilka wniosków do wyciągnięcia. Ciągle jestem młoda, mam czas. Na pewno nie jest to przyjemne przegrać po piłce meczowej – komentowała smutno Iga.
Media zgodnie odebrały wynik jako dużą niespodziankę, wręcz sensację. „Trudno jej było w to wszystko uwierzyć. Amerykanka rozegrała, być może, mecz życia” – zauważył serwis ESPN. „Faworytka poniosła spektakularną porażkę. Łzy po tenisowym zamachu stanu” – pisał niemiecki serwis Sport1.de.
Na pocieszenie Świątek została nagroda finansowa. Dotarcie do półfinału wyceniono na 1.1 mln dolarów australijskich, czyli 2.8 mln złotych. Pula nagród w tegorocznym AO była najwyższa w historii i wyniosła 96.5 mln AUD (245 mln PLN).
tom