Belgijskie klimaty i Hauts-de-France
Plan jest prosty i składa się z sześciu punktów. Przejechać autobusem z Katowic do Brukseli, dalej rowerem ze stolicy Belgii przez Gandawę i Ostendę do granicy z Francją, przejechać na rowerze całe północne wybrzeże – aż do miasta Brest (ok. 1000 km), dojechać autobusem do Paryża i po jego zwiedzeniu (6 dni) kolejnym autobusem dotrzeć do Katowic. Bilety na przejazdy autobusem wykupiłem wcześniej.
Gdzie jestem i co widziałem
Dziś mija tydzień od mojego wyjazdu z Polski. Pierwsze dwa punkty planu już za mną i jestem w trakcie realizacji trzeciego. Bez przeszkód dotarłem autobusem z Katowic do Brukseli i dalej już rowerem do granicy z Francją, zwiedzając piękne miasta belgijskie Gandawę i Ostendę. Nad francuskim wybrzeżem północnym leżą trzy regiony: Hauts-de-France, Normandia i Bretania. Właśnie ten pierwszy już przejechałem odwiedzając Dunkierkę, Calais i Boulogne. Przede mną Normandia Bretania z takimi miastami jak Rouen (katedra), Lisieux, Cean (stolica), Mont Saint Michel (wyspa), St. Brieuc i Brest. A jak szczegółowo przebiegała moja trasa, przeczytajcie poniżej.
Dzień 1/22 – 27.6 (wtorek)
Trasa: Katowice – Bruksela (autobus)
Autobus FlixBusa do Katowic przyjechał opóźniony. Po przesiadce we Wrocławiu przez Niemcy i Holandię dotarliśmy do Brukseli. Po drodze przystanki w Lipsku, Dreźnie, Monchengladbach i Maastricht. Jechaliśmy ponad 21 godzin (12:25-9:35). Zapłaciłem za przejazd z rowerem 240 zł. Po drodze kilka razy padało. Podobno w Brukseli jest w roku 300 dni deszczowych.
Dzień 2/22 – 28.6 (środa)
Trasa: Bruksela – Kwartecht (83 km)
Zrobiłem kilkugodzinny objazd Brukseli. Zobaczyłem Grand Place (zabytek z listy UNESCO), katedrę św. Michała i św. Guduli, Europarlament, Atomium, ambasadę RP i Manneken PiS – niewielką figurkę z XVII wieku sikającego chłopca, symbol miasta. Bruksela to wielka metropolia i siedziba m.in. instytucji unijnych. Ze stolicy Belgii dotarłem do Kwartecht, 10 km od Gandawy. Spałem w namiocie na dziko, wśród pól i łąk.
Dzień 3/22 – 29.6 (czwartek)
Trasa: Ganadwa (Kwartecht) – Dunkierka (128 km).
Na trasie sporo się działo. Plan miałem ambitny – dojechać do owianego legendą miasta Dunkierki. To prawie 130 km każdy, a po drodze takie atrakcyjne miasta belgijskie jak Gandawa i Ostenda, no i granica belgijsko-francuska. Gandawa jest połączona z morzem kanałem Terneuzen (ok. 70 km). Ze względu na piękną architekturę i urokliwe nabrzeża bywa nazywana belgijską Wenecją. To również najważniejszy ośrodek uniwersytecki w kraju. Ostenda to największy i najpopularniejszy kurort nadmorski Belgii nad M. Północnym. Na początku XX wieku znana byla jako jeden z najmodniejszych kąpielisk w Europie. Od Gandawy jechałem wiele km wzdłuż kanału prowadzącego do morza, a ostatnie kilkanaście km przed Dunkierką piękna ścieżką rowerową i choćby nie wiem kiedy przekroczyłem granicę. Jest chłodno i deszczowo. Plażę opustoszałe, a ludzie chodzą w kurtkach puchowych. O 20-tej dotarłem do Dunkierki. Spałem wśród zieleni, a od plaży dzieliła mnie nadmorska promenada.
Dzień 4/22 – 30.6 (piątek)
Trasa: Dunkierka – Boulogne-sur-Mer (99 km).
Dunkierka (kościół na wydmach) to najdalej na północ położone miasto Francji. Pod względem przeładunków 5. port Europy i 3. port handlowy i rybacki Francji. Oddalona jest o mniej niż 300 km 5. ważnych ośrodków europejskich: Paryża, Londynu, Brukseli, Amsterdamu i Luksemburga. W czasie II WŚ przeprowadzono tu operację Dynamo – największą akcję ewakuacji wojsk brytyjskich, francuskich i belgijskich. Na angielski brzeg – przed nacierającymi Niemcami – ewakuowano prawie 350 tys. żołnierzy. Kilka godzin spędziłem na zwiedzaniu D. Plaża rzeczywiście jest olbrzymia. Ma 2-3 km i ponad 100 m szerokości. Niespodziewanie w Dunkierce spotkałem rowerzystę z Jaworzna Janusza Staszewskiego, który był w połowie swojej trasy po Europie i wracał do kraju. Potem w drodze do Bolougne, już nie było tak przyjemnie. Wymagająca górzysta trasa, czołowy wiatr i opady deszczu mocno nadwyrężyły moje siły. Po 22:00 dotarłem na przedmieścia Boulogne. Spałem w namiocie na niewielkim skwerku.
Dzień 5/22 – 01.7 (sobota)
Trasa: Boulogne -Abbeville (114 km)
Całą noc padało, ale mój namiot Fjord Nansen Veig II jest niezawodny. Przez 14 lat zjechał iż mną cały świat (poza Antarktydą). Przespałem w nim setki nocy i wciąż mi dobrze służy. Rano jeszcze wciąż padało, więc śniadanie jadłem w namiocie. Boulogne to duży kurort i istotny port nad Kanałem La Manche od czasów rzymskich. Ma wiele wiekowych zabytków. Nie wiedziałem, iż to takie górzyste miasto. Ostatni odcinek trasy jechałem drogą o ciekawym numerze D 1001. W południe trafiłem na kemping przy samej drodze. Wstąpiłem podładować telefon i umyć ręce, a trafiłem na gorący prysznic. Kto by nie skorzystał? W Abbeville spałem na niewielkim skwerze dla turystów, z WC i stołami z ławkami. Jutro wjeżdżam do Normandii.
Dzień 6/22 – 02.7 (niedziela)
Trasa: Abbeville – Miannay, kemping (45 km).
Abbeville leży na rz. Sommą (245 km) uchodzącą do Kanału La Manche. To nad tą rz. rozegrała się największa bitwa I WŚ, stoczona w 1916 roku pomiędzy siłami brytyjskimi wspieranymi przez wojska francuskie, a wojskami niemieckimi. Pochłonęła ponad milion ofiar. Tutaj po raz pierwszy Brytyjczycy wykorzystali swoją nową broń – czołgi. Rano, mimo niedzieli, zrobiłem zakupy w Carrefourze. Po objeździe Abbeville wyjechałem na trasę szukając najbliższego kempingu. Znalazłem taki za miasteczkiem Miannay, o ciekawej nazwie – Camping Le Clos Cacheleux. Za pobyt zapłaciłem 18€. Na kolację zrobiłem sobie jajecznicę z cebulką, pomidorami i mlekiem.
Dzień 7/22 – 03.7 (poniedziałek)
Trasa: Miannay (kemping) – Rouen (114 km).
Dziś kilka się działo. Na trasie kilka sennych miasteczek. Jechałem cały czas drogą D 928, przeplatającą się z autostradą. Po obu stronach szosy pola uprawne jak okiem sięgnąć. To Normandia. Rouen to wielkie miasto, ma choćby metro. Przejechałem Sekwanę i spałem na obrzeżach miasta, na dziko wśród przyrody. Dziś zakończyłem pierwszy tydzień wyprawy. Pozostały jeszcze dwa, w tym Paryż (6 dni). Cdn.
Ryszard Karkosz