Saska Kępa idzie z duchem czasu

6 godzin temu

Z Katarzyną Chrzanowską, aktorką, mieszkanką Saskiej Kępy rozmawia Rafał Dajbor.

Spotykamy się w kawiarni przy ul. Obrońców. To Pani rodzinna okolica?

Pochodzę z Żoliborza i to tam, przy ul. Felińskiego, trzysta metrów od kościoła św. Stanisława Kostki, spędziłam dzieciństwo. Potem przenieśliśmy się w okolice AWF-u, a na Saską Kępę trafiłam wraz z całą rodziną po maturze, na przełomie lat 70. i 80. Przenosiliśmy się etapami, bo dom był zaraz po wojnie zasiedlony lokatorami. Teraz należy już w całości do naszej rodziny.

Saska Kępa bardzo się zmieniła od tamtych czasów…

…i nieustannie się zmienia. Idzie z duchem czasu. Jest tu coraz więcej ludzi, coraz więcej samochodów. No i jest drogo. Nie mówię tylko o cenach w sklepach, czy kawiarniach, ale także o cenach usług.

Wiele lat spędziła Pani w Hiszpanii. Co Pani dały te lata?

Przede wszystkim mogłam w pełni i do końca przeżyć żałobę po utracie męża. To było już sporo czasu po jego śmierci, natomiast dopiero zmiana miejsca, otoczenia, klimatu pozwoliła mi zamknąć ten rozdział. Nauczyłam się hiszpańskiego, czego zawsze chciałam. Poznałam nowych ludzi i zyskałam nowych przyjaciół. Poznałam Hiszpanię od wewnątrz, żyłam w niej sześć lat i uważam, iż tylko tak jest sens poznawać inne kultury i kraje. Nienawidzę turystyki! Latania na drugi koniec świata, co wiąże się z bezsensownym spalaniem benzyny lotniczej i zatruwaniem środowiska, po to, by przez dwa tygodnie udawać, iż się coś poznaje, a w rzeczywistości korzystać z hotelowej konsumpcji. Nie stać mnie na razie by zwiedzić Nową Zelandię, ale jeżeli kiedyś bym się na to zdecydowała, to pojechałabym tam na co najmniej pół roku. Podróże kocham, turystyki nie cierpię.

Najsłynniejsza Pani rola to tytułowa bohaterka serialu „Adam i Ewa”.

Ten serial ustabilizował moją pozycję zawodową, dał mi sympatię widzów. Mam choćby fan-klub na Facebooku, który trochę się zdemotywował, gdy wyjechałam do Hiszpanii i nie grałam nowych ról. Teraz znów jestem w Polsce, a dzięki „Adamowi i Ewie” wciąż jestem pamiętana. Choć od tego serialu minęło przecież już bardzo wiele lat.
Adama grał Waldemar Goszcz, który zginął w 2003 roku w wypadku samochodowym. Dlaczego na Pani partnera wybrano nie aktora, a piosenkarza i modela? Ta decyzja obsadowa była przedmiotem licznych kpin, w których celowała m.in. także już nieżyjąca Maria Czubaszek.

To adekwatnie pytanie do producentów. Zostałam wybrana jako pierwsza i brałam udział w zdjęciach próbnych z najrozmaitszymi aktorami, ale żaden nie zdobył uznania, nie miał tego adekwatnego typu urody. Żona producenta „Adama i Ewy”, Pawła Nowickiego, Anna Nowicka, która grała w serialu Milagros, opowiadała mi, iż gdy któregoś dnia szli ulicą i zobaczyli Waldka na plakacie, jak reklamował garnitury, stwierdzili, iż to jest on, a gdy się okazało, iż to nie tylko model, ale i piosenkarz, czyli ktoś kto umie występować, byli już pewni, iż znaleźli Adama. Zwłaszcza, iż rzeczywiście coś między mną a nim zaiskrzyło.

Zanim był „Adam i Ewa” – były seriale historyczne: „Crimen” i „Pogranicze w ogniu”. Lubi Pani występować w rolach kostiumowych?

Uwielbiam! Zwłaszcza, gdy daje mi to okazję pracy ze znakomitym kostiumologiem, który naprawdę zna się na swojej pracy. Z chęcią zagrałabym znowu taką rolę. Słyszałam, iż powstaje kolejna wersja „Lalki”, kręcone są seriale historyczne, więc może jeszcze mi się to uda.

A jakie są Pani aktualne plany artystyczne?

Po powrocie z Hiszpanii odnowiłam kontakt z moją agencją aktorską JMC Studio i dzięki temu znów zaczęłam grać małe role, przeważnie na jeden odcinek. Pojawiłam się w „Na dobre i na złe”, chwilę temu skończyłam zdjęcia do „Ojca Mateusza”. Piszę też pewien scenariusz filmowy, ale… Na razie nie będę zdradzać szczegółów.

Czy już zostanie Pani w Polsce?

Na razie takie mam plany, ale mam także swoje podróżnicze marzenia, a wszystko zweryfikuje życie.

Foto: z archiwum Katarzyny Chrzanowskiej

Lokalny Portal Informacyjny w Warszawie
gazeta Mieszkaniec

Idź do oryginalnego materiału