Skandal w liniach lotniczych! Setki euro kary za 2 kilo nadbagażu – pasażerowie czują się oszukani
Kary jak z koszmaru – choćby 120 euro za dwa kilogramy więcej
Lotnictwo miało być symbolem wolności i nowoczesności. Dziś coraz częściej przypomina maszynkę do wyciągania pieniędzy z kieszeni podróżnych. Linie lotnicze naliczają absurdalne opłaty za nadbagaż, które sięgają choćby 50, 70 czy 120 euro. I to tylko za przekroczenie limitu o… dwa kilogramy.
To nie żart. To codzienność milionów pasażerów, którzy zamiast cieszyć się podróżą, czują się jak klienci uwięzieni w pułapce finansowej.
Kobieta waży 50 kg i dopłaca. Obok pasażer 120 kg – i płaci mniej
Scenka z lotniska: szczupła kobieta, waga ciała 50 kg, niesie walizkę 22 kg. W sumie 72 kg. Linie lotnicze uznają, iż musi dopłacić, bo przekroczyła limit o 2 kg.
Kilka metrów dalej stoi mężczyzna o wadze 110–120 kg. Jego bagaż to mała walizka 10 kg. W sumie około 120–130 kg. I co? Zero dopłat. Mało tego – często płaci za bilet mniej, bo wybrał opcję „tylko z bagażem podręcznym”.
To już nie jest logika. To jest czysta dyskryminacja.
Linie lotnicze grają nie fair
Przewoźnicy tłumaczą się wygodą – łatwiej zważyć walizkę niż pasażera. Ale to tylko wymówka. Samolot nie rozróżnia, czy kilogramy znajdują się w walizce, czy w ciele pasażera. Liczy się całkowita masa startowa.
Dlaczego więc nie wprowadzić zasad, w których płaci się za łączną wagę pasażera i jego bagażu? Odpowiedź jest prosta: obecny system to żyła złota. Na „nadbagażu” linie lotnicze zarabiają miliardy rocznie.
Pasażerowie kipią ze złości
W sieci roi się od komentarzy podróżnych, którzy mają dość:
-
„Za dwa kilo dopłaciłam więcej niż kosztował mój lot. To mafia, nie linia lotnicza.”
-
„Ja 50 kilo, walizka 20 kilo i dopłata. Obok mnie facet 120 kilo i śmieje się w twarz. Gdzie tu sprawiedliwość?”
-
„To jawne złodziejstwo i nic więcej.”
Takie głosy pojawiają się coraz częściej i trudno się dziwić. Bo zasady naprawdę wyglądają jak kpina.
Kiedyś próbowano inaczej – i świat się oburzył
Warto przypomnieć, iż niektóre linie eksperymentowały z modelem „ważenia pasażera z bagażem”. Cena biletu zależała od sumy kilogramów. Było uczciwie – ale nie wszystkim się spodobało. Pojawiły się zarzuty, iż to upokarzające i dyskryminujące osoby otyłe.
Tylko czy obecny system nie jest równie dyskryminujący – tyle iż wobec ludzi szczupłych i tych, którzy chcą zabrać więcej rzeczy?
Potrzebna rewolucja w lotnictwie
Pasażerowie coraz głośniej domagają się zmian. System opłat musi być sprawiedliwy, przejrzysty i logiczny. Bo dziś przypomina raczej polowanie na łatwy zarobek niż uczciwe zasady transportu.
Dopóki linie lotnicze będą traktować walizki jak źródło dodatkowego dochodu, dopóty podróże będą kojarzyć się z frustracją i niesprawiedliwością.