Sławomir Kuźniar, prezes Muszynianki Sokoła Łańcut: to był udany sezon w trakcie którego sporo się działo

3 dni temu
Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar

Rozmowa z SŁAWOMIREM KUŹNIAREM, prezesem Muszynianki Sokoła Łańcut

KOSZYKÓWKA. I LIGA

– Zakończyliście pierwszoligowe rozgrywki z brązowymi medalami. Jak oceni pan ten sezon?

– Sezon był bardzo udany, a bardzo dużo się w trakcie niego działo. Było pod górkę, i z górki, chwilami mieliśmy naprawdę prawdziwy rollercoaster. Tym, co się wydarzyło podczas tego sezonu, można by kilka sezonów obdzielić. Było wszystko, m.in. kontuzje, w tym choćby trenera. Biorąc to pod uwagę uważam, iż było bardzo dobrze nam poszło

– Jeszcze przed sezonem zmagaliście z kwestiami organizacyjno-finansowymi jakie pozostały po spadku z ekstraklasy. I to było już dużym wyzwaniem, żeby zespół mógł wystartować w I lidze…

– Po ekstraklasie zostało nam trochę problemów które już praktycznie wszystkie zamknęliśmy. Bardzo dużo pracy było jeszcze przed sezonem, żeby w ogóle wystartować w I lidze. W pewnym momencie to wszystko wisiało na włosku. Czy w ogóle wystartujemy, czy pospinamy budżet, czy damy radę spłacić wszystkie stare zaległości. Na szczęście udało się ogarnąć, więc teraz już patrzymy optymistycznie na kolejny sezon, już powinno być lepiej. Ten sezon był taki przejściowy i udało się go zakończyć na trzecim miejscu. Myślę, iż w takim już w pełni przygotowanym sezonie, bez problemów, będzie tylko lepiej. Tego bardzo sobie życzę oraz całemu klubowi, żeby było jak najlepiej w kolejnych rozgrywkach.

Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar

– Sezon zakończony, ale pewnie już myślicie o kolejnym?

– Już choćby trochę rozmów z trenerami Dariuszem Kaszowskim i Maciejem Klimą przeprowadziliśmy. Mamy jakąś wizję, zarys tego, co byśmy chcieli. Były jakieś tam wstępne rozmowy i rozeznanie z zawodnikami. Będziemy jeszcze wszystkie rozmowy prowadzić, wtedy zobaczymy, kto z obecnego składu jeszcze będzie chciał zostać i kogo my będziemy chcieli zostawić.

– Praktycznie większości zawodnikom kończą się umowy?

– Filip Struski miał dwuletni kontrakt i z nami zostaje. Pozostałym koszykarzom się umowy kończą i będziemy rozmawiać. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Teraz nie chcę nic mówić w którą to pójdzie stronę, bo ja coś mogę chcieć, a zawodnik może widzieć to inaczej. Będziemy rozmawiać, jesteśmy przygotowani i myślę, iż budżet też będziemy mieli co najmniej taki jak w tym roku. Będziemy walczyć i działać, żeby naszym kibicom dać co najmniej tyle euforii co w tym roku.

– Co najmniej, to bardzo ostrożne stwierdzenie, chyba po takim sezonie mierzyć będziecie w górę?

– Zawsze chcemy walczyć do samego końca. Mój charakter jest taki, iż ja też chcę walczyć do samego końca o zwycięstwo. W górę i budżet, a za budżetem myślimy, iż pójdzie też jakość gry i wygrane. Mierzymy wysoko, głowa podniesiona do góry i idziemy. W tym sezonie kilka brakło. Były ciężkie mecze z Kotwicą i Astorią. Będziemy walczyć i będziemy chcieli mieć takich zawodników, którzy też nam to dadzą. Będziemy się bić do samego końca i cisnąć.

– Trochę niedosytu nie ma jednak mimo wszystko, bo ten finał wydaje się był na wyciągnięcie ręki?

– Jakbym ktoś przed sezonem powiedział mi, iż skończymy na trzecim miejscu i bez długów, to bym brał w ciemno z pocałowaniem ręki. Wiadomo, iż w czasie gry apetyt rośnie i chciałoby się jak najwięcej, ale też trzeba patrzeć realnie. Też się jeszcze wszystkiego uczę, jestem świeży, to mój pierwszy sezon w I lidze. Z koszykówką jestem dopiero dwa i pół roku. Uczę tego wszystkiego i też z pokorą do tego podchodzę, trochę z boku patrzę. Nie pcham się na pierwszy plan, bardziej wolę się przyglądać z boku. Powoli, małymi krokami, ale żeby było stabilnie. Trzeba ostrożnie, żeby się gdzieś nie wyrwać, żeby potem się nam jakieś problemy nie ciągnęły, szczególnie finansowe. Chcemy to robić spokojnie, a pewnie.

– Po wygranych dwóch pierwszych meczach półfinałowych w Bydgoszczy gdzieś przez głowę nie przechodziły myśli, iż skoro tak dobrze nam idzie to dlaczego nie zaatakować ekstraklasy?

Cały czas chcieliśmy walczyć i chcieliśmy grać. Walczyli chłopaki po pięć meczy tak w pierwszej, jak i w drugiej rundzie play-off. Nie kalkulowaliśmy, walczyliśmy do końca ile daliśmy radę. Pewnie gdyby w piątym meczu w Bydgoszczy Kimbrough w końcówce nie trafił nad Biramem, to byśmy wygrali. Brakło sekund. Nie odbiorę chłopakom walki, bo dali z siebie naprawdę wszystko, z całego serca do końca, z kontuzjami i z przemęczeniem. Tu też podziękowanie dla sztabu, dla naszych fizjoterapeutów, dla Karoliny Sądaj, która wszystko przygotowywała i chłopaki wytrzymali kondycyjnie takie ciężkie serie. Grali do końca i dali radę.

– Budżet zespołu z Łańcuta na tle rywali chyba nie był wysoko w takiej klasyfikacji, chyba nie na trzecim miejscu, na którym zakończyliście rozgrywki?

– Myślę, iż byliśmy w pierwszej ósemce, chociaż możliwe, iż choćby nie. Rozmawiałem z niektórymi prezesami klubów i wiem jakimi budżetami dysponowali. Wiem, iż niektórzy dostawali wsparcie finansowe z swoich miast i można powiedzieć, iż niektóre kluby zaczynają tam, gdzie my prawie kończymy. Może byliśmy w pierwszej ósemce, ale na pewno nie w pierwszej trójce.

– Czyli w tej sytuacji można stwierdzić, iż ten brąz to wynik ponad stan?

– Wynik ponad stan to też nie powiem. Mamy bardzo doświadczonego trenera, który zna zawodników, a oni też go znają i ufają. Każdą złotówkę oglądaliśmy nie dwa, a trzy razy, bo cały czas były problemy z zeszłego sezonu. Nie chcieliśmy wydawać za dużo czy narobić niepotrzebnych wydatków, bo to nam tego nikt nie podaruje. Tak czy inaczej to trzeba będzie zapłacić i oddać.

Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar

– Czyli można powiedzieć, iż po tych wszystkich problemach klub z Łańcuta wyszedł na prostą i będzie już tylko lepiej?

– Mam wielką nadzieję, iż będzie tylko lepiej i bardzo w to wierzę. Sam się mocno udzielam i też dużo swoich środków wydaję na to wszystko. Pilnujemy, żeby było lepiej. Nie chcę powtarzać się kolejny raz, ale chcemy, żeby było lepiej i zrobimy wszystko, żeby tak było. Osobiście to też gwarantuję swoimi środkami i swoją pracą, iż będzie lepiej, bo chcemy jak najwięcej osiągnąć. Powtórzyć ten wynik, a może osiągnąć więcej. Na pewno będziemy walczyć do samego końca. Co wyjdzie to zobaczymy. Nie wszystko też od nas zależy. Na pewno będziemy walczyć, nie składamy broni i cały czas będziemy się bić o szczyt.

– Bardzo dobry sezon rozegrał Biram Faye, co potwierdza, iż jego powrót do Łańcuta był strzałem w dziesiątkę…

– Chcielibyśmy zatrzymać Birama, ale ma inne marzenia i plany. Polska mu chyba nie bardzo leży klimatycznie. Ciężko mu tu się zaadoptować. Będziemy z nim rozmawiać, ale z tego co wiemy to zaraz leci do Meksyku. Tam chce jeszcze trochę pograć w tym sezonie, a przy okazji też zarobić bo tam dobrze płacą. Meksyk, Dominikana i Wenezuela to miejsca gdzie dobrze płacą. Czy do nas wróci? Nie chcę się wychylić za bardzo, ale raczej nie, chociaż będziemy z nim rozmawiać.

– W przyszłym sezonie będzie kilka zmian w przepisach, choćby obowiązek gry młodzieżowca. To też chyba może pomóc w budowaniu zespołu, bo mówiło się, iż tacy gracze też sporo kosztowali…

– I tak i nie, bo na przykład Kuba Stupnicki mega się rozwinął. Dużo minut grał i fajnie się prezentował. Był młodzieżowcem, ale wierzę, iż on będzie grał i bez tego przepisu. To jest naprawdę bardzo fajny i bardzo skromny chłopak. Osobiście „Kubusia” uwielbiam i uważam, iż takim jak on ten przepis nie będzie potrzebny. Tacy zawodnicy będą grali tak czy inaczej, bo się rozwijają i ciężko pracują. Dla nich zawsze będzie miejsce.

Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar

– w okresie 2025/2026 będzie możliwość zakontraktowanie dwóch obcokrajowców, co jednak ma się wiązać ze sporym wydatkiem. Rozważacie taką opcję?

– Kluby w tym nasz negocjują z ligą, żeby trochę tę kwotę zmniejszyć, bo 100 tysięcy złoty to jest bardzo dużo. Ja osobiście bym chciał, ale nie wiem czy damy 100 tysięcy za drugiego zawodnika. Zobaczymy jak to wyjdzie. Może w trakcie sezonu. Teraz jeszcze wszystko jest za świeże, żebym miał to ułożone. Na razie chcieliśmy zamknąć ten sezon. Szczęśliwie zakończyliśmy medalami, a teraz będziemy pracować. Wyjdzie w praniu. Nie chcę wszystkich planów zdradzać. Kiedy kogoś podpiszemy, to wówczas ogłosimy. Na razie musimy działać po cichu i skromnie. Jak będzie podpis na kontrakcie, wtedy będziemy się cieszyć. Na razie pracujemy, walczymy, a pieniądze lubią ciszę.


PRZECZYTAJ TEŻ: Maciej Klima, trener Muszynianki Sokoła: każdy dzień był dla mnie lekcją

Idź do oryginalnego materiału