Starosta brzeski wydał oświadczenie ws. wydarzeń w szpitalu. „Dziurawa obrona”

1 tydzień temu

Połowa wakacji w Brzegu była bardzo gorąca. Nie tylko ze względu na wysokie temperatury. Ustaliliśmy, iż podczas pikniku z okazji 80-lecia 1. Pułku Saperów w Brzegu doszło do incydentu. Jego bohaterem był Jacek Monkiewicz, starosta brzeski z Platformy.

Jak wskazali nasi informatorzy, podczas suto zakrapianej imprezy polityk niestosownie zachował się względem jednej z uczestniczek pikniku. Spotkało się to z reakcją męża kobiety, który uderzył go w twarz. Potem Jacek Monkiewicz znalazł się na SOR Brzeskiego Centrum Medycznego. Nasi rozmówcy wskazywali, iż będąc pod wpływem alkoholu – miał około dwóch promili w organizmie – starosta brzeski awanturował się i wygrażał personelowi.

Sprawę długo udawało się zamiatać pod dywan m.in. ze względu na podległość BCM pod starostwo w Brzegu. Ostatecznie jednak zdarzenie wyszło na jaw kilka dni temu. W środę 4 września zwróciliśmy się do Jacka Monkiewicza o odniesienie do sprawy. Jego telefon był wyłączony, a wiadomość pozostała bez odpowiedzi.
Starosta nie odpowiedział nam na pytania, natomiast w pisemnym stanowisku, które przekazał do redakcji „Panoramy Powiatu Brzeskiego”, można przeczytać, iż nie był agresywny, choć poirytowało go długie oczekiwanie na konsultację lekarską. Stwierdził też, iż nie zamierza zrezygnować z pełnionej funkcji.

Nie odniósł się w ogóle do incydentu podczas pikniku.

Sprawa odbiła się bardzo szerokim echem w opolskiej Platformie. Działacze w anonimowych rozmowach podkreślają, iż ta sytuacja kompromituje nie tylko starostę, ale całą partię. W czwartek 5 września przed godz. 18.00 władze regionalne PO wydały komunikat, w którym zobowiązały Jacka Monkiewicza, aby po powrocie z urlopu (przebywa na nim od końca sierpnia do 18 września) na otwartej konferencji prasowej wyjaśnił sytuację.

Starosta brzeski: Przekonałem się jak działa SOR

Choć Jacek Monkiewicz do tej pory nie odpowiedział na nasze pytania, to zamieścił oświadczenie na Facebooku. Opisuje, iż na pikniku wojskowym był z żoną.

„Rzeczywiście spożywałem tam alkohol i było to po godzinach pracy. Czekając na syna aby po mnie przyjechał doszło do incydentu i to właśnie syn z żoną zawieźli mnie na SOR. Stamtąd zostaliśmy odesłani na nocno-świąteczną pomoc, a tam uzyskaliśmy informację, iż lekarz dyżurny pojechał do Jędrzejowa do pacjenta, a i tak pomoc przy urazie głowy powinien udzielić SOR” – opisuje starosta brzeski.

„Wróciliśmy więc z powrotem na SOR, gdzie oprócz nas, dwóch ratowników i pani, prawdopodobnie pielęgniarki, nie było żywej duszy. Po długim niczym nieuzasadnionym czekaniu (brak innych pacjentów), rzeczywiście się zdenerwowaliśmy brakiem jakiejkolwiek reakcji ze strony personelu medycznego. Trudno jednak zgodzić się, iż moje zachowanie było agresywne, czy obleśne i nikt mnie nie musiał uspokajać, a na własnej skórze przekonałem się jak działa brzeski SOR” – stwierdza.

Skąd zapis z kamer monitoringu?

Na koniec Jacek Monkiewicz przekonuje, iż padł ofiarą nierzetelności mediów. Na dowód tego, iż nie był agresywny, zamieścił też dwa kadry z monitoringu. Widać na nich jego, jego żonę i syna.

Kadr z poczekalni SOR szpitala w Brzegu, jaki udostępnił starosta brzeski – fot. FB Jacek Monkiewicz

Kamil Dybiznański, dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego, przyznaje, iż starosta brzeski zwrócił się o udostępnienie nagrań.

– Widać na nich tylko jego oraz członków jego rodziny. Oni są dysponentami swoich danych osobowych – argumentuje.

Pytany, czy każdy mógłby wystąpić o taki zapis ze swoim udziałem dyrektor BCM odpowiada, iż tak. Ale pod jednym warunkiem. – Gdy tylko wnioskująca osoba jest w kadrze – mówi.

Zapytaliśmy jak długie jest nagranie, jakie otrzymał Jacek Monkiewicz. Tych informacji Kamil Dybizbański już nie udziela. – Czas pobytu na oddziale to już dane wrażliwe – przekonuje.

Dyrektor BCM dodaje, iż żaden pracownik szpitala nie zgłaszał, aby ktokolwiek awanturował się w nocy z 2 na 3 sierpnia na SOR. Brak zgłoszenia nie oznacza jednak, iż sytuacji nie było.

„Jacek Monkiewicz powinien siedzieć cicho”

– Można odnieść wrażenie, iż ludzie kupili tłumaczenia Jacka Monkiewicza. Ale ta linia obrony w istocie może przynieść mu więcej szkody, niż pożytku – uważa polityk opolskiej PO. – Wątpliwości budzi szereg kwestii. Po pierwsze, skąd tak gwałtownie uzyskał dostęp do nagrania monitoringu? To oczywiście pytanie retoryczne, ponieważ jego pozycja mu to umożliwia. Tyle, iż w sieci są dwa kadry. To od razu rodzi podejrzenie, iż wycięte tak, by wyglądało, iż się nie awanturował. Dlaczego więc nie zamieścił w sieci całego nagrania, jeżeli faktycznie nic zdrożnego się na SOR nie działo?

– Po drugie, na tych kadrach widać napięcie pomiędzy nim, a żoną – dodaje. – Ich miny, dosyć dobrze widoczne, mówią wszystko. On skruszony, ona podenerwowana. Zresztą, nie sposób tego nie odebrać jako próby zasłonięcia się rodziną. Bardzo to słabe.

Kadr z poczekalni SOR szpitala w Brzegu, jaki udostępnił starosta brzeski – fot. FB Jacek Monkiewicz

W partii zwracają też uwagę, iż starosta brzeski w oświadczeniu przyznał, iż doszło do incydentu. Ludzie mają więc prawo pytać, cóż to był za incydent. Czy rzeczywiście zaczepiał kobietę, jak opowiadają sobie ludzie w Brzegu.

– Poza tym on napisał, iż pił alkohol, ale był po godzinach pracy. Co to za tłumaczenie? Jak się pełni funkcję publiczną, to pełni się ją cały czas. Na pikniku nie znalazł się jako Jacek Monkiewicz, tylko jako starosta brzeski! Powinien potrafić się zachować przez cały czas! – argumentuje działacz PO.

– Dla popleczników starosty to tłumaczenie wystarczy. Ale prawda jest taka, iż Jacek Monkiewicz powinien do końca urlopu siedzieć cicho i po powrocie zorganizować konferencję, do której zobowiązały go władze partii w regionie. Swoim działaniem poczynił więcej szkody, niż pożytku – słyszymy.

Starosta brzeski musi liczyć się z konsekwencjami?

Działacze partii zauważają, iż linia obrony oparta o złe działanie SOR szpitala w Brzegu też jest dziurawa.

– Przez pięć lat jako starosta brzeski miał sygnały na temat tego, iż oddział nie działa jak powinien. Wiele z tym nie robił. A teraz mówi, iż przekonał się na własnej skórze jak to jest źle. Słabe to – mówi polityk PO.

Przypomnijmy, iż Waldemar Wysocki, lider PO w powiecie brzeskim, pytany o sytuację z udziałem starosty brzeskiego zaznaczył, iż na tym etapie nie feruje wyroków. Powiedział, iż najpierw chce odbyć rozmowę z Jackiem Monkiewiczem.

– jeżeli jednak doniesienia medialne się potwierdzą, to podejmę stosowne kroki. W Platformie nie ma świętych krów ani zgody na takie zachowania – mówił „O!Polskiej”.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.

Idź do oryginalnego materiału