Straż sąsiedzka, która rzekomo miała pilnować porządku, wystawiać mandaty i donosić na mieszkańców, wywołała burzę w sieci i z miejsca stała się ogólnopolskim viralem. Wpis opublikowany na popularnym profilu „Spotted Sędziszów Małopolski” wywołał lawinę komentarzy i falę oburzenia. Jak się jednak gwałtownie okazało — cała akcja była dokładnie zaplanowaną prowokacją, a jej prawdziwy cel zaskoczył wielu internautów.
W pełni zaplanowany happening
Cała akcja była starannie przygotowanym happeningiem – od pierwszego posta, przez kolejne „aktualizacje”, aż po uruchomienie fanpage’a i celowe wprowadzanie coraz bardziej niedorzecznych, choć pozornie wiarygodnych treści. Jak tłumaczy jej autor, chodziło o pokazanie, jak łatwo dziś uwierzyć w coś, co tylko sprawia wrażenie prawdziwego.
Donosy, pytania i sugestie działań
Jak przekazuje autor posta, na fanpage’u oraz w prywatnych wiadomościach zaczęły spływać donosy, pytania i sugestie dotyczące działań — także od osób pełniących funkcje publiczne w mieście. Wszystko to mimo braku konkretnych źródeł oraz coraz bardziej absurdalnych treści pojawiających się w rozmowach. Wystarczyła tylko forma i pozory wiarygodności, by wzbudzić falę zainteresowania i spekulacji.
Koniec projektu
Jak przekazuje autor, oficjalnie kończy ten projekt i jednocześnie wyjaśnia; Straż sąsiedzka nigdy nie istniała — to była fikcja. Nie była to prowokacja na żart, ale eksperyment mający pokazać, jak silne są fake newsy we współczesnych czasach.