Straż sąsiedzka w Sędziszowie Małopolskim... okazała się żartem?

2 godzin temu
Zdjęcie: Zdjęcie poglądowe | foto Canva/AI


Straż sąsiedzka, która rzekomo miała pilnować porządku, wystawiać mandaty i donosić na mieszkańców, wywołała burzę w sieci i z miejsca stała się ogólnopolskim viralem. Wpis opublikowany na popularnym profilu „Spotted Sędziszów Małopolski” wywołał lawinę komentarzy i falę oburzenia. Jak się jednak gwałtownie okazało — cała akcja była dokładnie zaplanowaną prowokacją, a jej prawdziwy cel zaskoczył wielu internautów.

Dwa tygodnie temu uruchomiłem projekt o nazwie Straż Sąsiedzka w Sędziszowie Małopolskim. Nie była to realna inicjatywa, nie była też zwykłym żartem
- pisze autor posta na profilu "Spotted Sędziszów Małopolski".
https://rzeszow24.info/wiadomosci/utrudnienia-w-ruchu-na-s19-w-powiecie-rzeszowskim-jeden-pas-zablokowany/ApEHEiCcfcCsEst7E0Ef

W pełni zaplanowany happening

Cała akcja była starannie przygotowanym happeningiem – od pierwszego posta, przez kolejne „aktualizacje”, aż po uruchomienie fanpage’a i celowe wprowadzanie coraz bardziej niedorzecznych, choć pozornie wiarygodnych treści. Jak tłumaczy jej autor, chodziło o pokazanie, jak łatwo dziś uwierzyć w coś, co tylko sprawia wrażenie prawdziwego.

Efekty przeszły moje oczekiwania. Jeden z postów osiągnał ponad 4 miliony wyświetleń! Informacja dotarła do całej Polski, mieszkańcy Warszawy czy Pomorza pytali, czy Sędziszów Małopolski naprawdę ma swoją "Straż Sąsiedzką"
- czytamy w treści posta.

Donosy, pytania i sugestie działań

Jak przekazuje autor posta, na fanpage’u oraz w prywatnych wiadomościach zaczęły spływać donosy, pytania i sugestie dotyczące działań — także od osób pełniących funkcje publiczne w mieście. Wszystko to mimo braku konkretnych źródeł oraz coraz bardziej absurdalnych treści pojawiających się w rozmowach. Wystarczyła tylko forma i pozory wiarygodności, by wzbudzić falę zainteresowania i spekulacji.

Koniec projektu

Jak przekazuje autor, oficjalnie kończy ten projekt i jednocześnie wyjaśnia; Straż sąsiedzka nigdy nie istniała — to była fikcja. Nie była to prowokacja na żart, ale eksperyment mający pokazać, jak silne są fake newsy we współczesnych czasach.

W świecie, gdzie informacje rozchodzą się szybciej niż refleksja, każdy z nas jest odpowiedzialny za to, co czyta, udostępnia i w co wierzy. Nie wystarczy, iż coś wygląda wiarygodnie. Nie wystarczy, iż ktoś to udostępnił. Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział - świadomie lub nie - i mam nadzieję, iż ten projekt zostanie zapamiętany jako ostrzeżenie, nie ciekawostka
- czytamy w treści posta.
Idź do oryginalnego materiału