Szczypiorniak pokonał Wisłę Sandomierz 32:28 po zaciętym meczu

11 godzin temu

Za zawodnikami KS Szczypiorniak trzeci mecz w rundzie i trzecie emocjonujące starcie. W dzisiejszym spotkaniu drużyna z Dąbrowy Białostockiej pokonała Stowarzyszenie Piłki manualnej Wisła Sandomierz wynikiem 32:28. Choć, jak podkreślali zawodnicy i trener, wiedzieli, iż czeka ich trudne zadanie, tygodniowe przygotowania przyniosły oczekiwany efekt.

– Wiedzieliśmy, iż będzie ciężko, bo drużyna z Sandomierza to naprawdę mocny przeciwnik. Do meczu przygotowywaliśmy się cały tydzień, zakładając różne warianty gry zarówno w obronie, jak i w ataku. Pierwsza połowa nie wyglądała tak, jak chcieliśmy, ale kluczem do sukcesu okazała się zmiana systemu obrony z 6–0 na 5–1. Rywale nie byli na to przygotowani – mówił Mirosław Tokajuk, trener KS Szczypiorniak.

Szkoleniowiec podkreślał, iż decydująca okazała się determinacja jego zawodników i ich skuteczna gra w defensywie.
– Chciałbym podziękować chłopakom, bo wykonali kapitalną robotę w obronie. jeżeli przyjeżdża drużyna dobra i doświadczona, a nie przeciwstawimy się jej w defensywie, ciężko myśleć o zwycięstwie. Tym razem udało się to perfekcyjnie zrealizować – dodał Tokajuk.

Po stronie gości spotkanie również budziło duże emocje. Trener Wisły Sandomierz, Adam Węgrzynowski, przyznał, iż jego zespół dobrze rozpoczął mecz, jednak w drugiej połowie popełnił zbyt wiele błędów.

– Pierwsza połowa była bardzo dobra. Zawodnicy realizowali założenia taktyczne, trzymali się planu. Niestety w drugiej połowie się pogubiliśmy. Oddaliśmy zbyt wiele piłek przeciwnikowi i złapaliśmy za dużo niepotrzebnych kar, takich, które nie wynikały z walki. Trudno było nam zorganizować grę w ataku, kiedy ciągle graliśmy w osłabieniu – mówił Węgrzynowski.

Jak dodał, jego drużyna była przygotowana na wariant obrony 5–1, jednak w praktyce nie potrafiła skutecznie na niego odpowiedzieć.

– Rozmawialiśmy o tym w przerwie, jak reagować na taką obronę, ale zawodnicy nie zrealizowali założeń. Grali z kozła, jeden na jednego, przez co stali się przewidywalni dla przeciwnika. Im dłużej trwał mecz, tym większa była frustracja, a błędów przybywało – ocenił szkoleniowiec.

Następny mecz rozegrają za trzy tygodnie na wyjeździe w Konstantynowie Łódzkim – również na trudnym terenie. Trener Tokajuk zapowiada, iż zespół wykorzysta przerwę, by utrwalić mocne elementy gry i wyeliminować błędy.

Sylwia Matuk, fot. Jarosław Stasiulewicz

Idź do oryginalnego materiału