W najnowszym odcinku „Stop Chama” jedna z akcji rozgrywa się na bardzo nietypowym skrzyżowaniu. Wjazd na rondo i pierwszeństwo nie są tutaj wcale takie oczywiste.
Kierowca samochodu z kamerą wjeżdża z pełną prędkością na rondo, na którym jest już inny samochód. Trąbi na niego. Dochodzi do niebezpiecznej sytuacji, od kolizji obydwu kierowców dzieli naprawdę niewiele. Autor nagrania otwiera szybę i zaczyna dyskusje. „To skrzyżowanie o ruchu okrężnym!” – mówi jego oponent. „Patrz na znaki!” – kierowca z kamerą jest pewny swego.
Wjazd na rondo: nagrywający ma rację i pierwszeństwo
W 99,9 proc. przypadków to człowiek z samochodu, który był już na rondzie, miałby rację. Gdyby ktoś wjechał w niego z pełną prędkością i wymusił pierwszeństwo, pozostałoby mu tylko popukanie się w głowę i telefon na policję.
Ale nie tutaj. Rondo, na którym rozegrała się akcja, znajduje się w Katowicach i jego patronem jest biskup Ignacy Jeż. Wiedziałem, iż w teorii takie skrzyżowania mogą istnieć, ale myślałem, iż są jak Yeti. Ktoś kiedyś widział, więcej nie wiadomo. Nic bardziej mylnego.
Pierwszeństwo na rondzie ma tu wjeżdżający
Wszystko przez to, iż przy znaku informującym o tym, iż to skrzyżowanie o ruchu okrężnym nie ma znaku „ustąp pierwszeństwa”. Mogłoby się wydawać, iż to nierozłączna para, jak „hip” i „hop”. Zwykle tak jest, ale nie tym razem. Gdy znaku nie ma, pierwszeństwo na rondzie ma ten, który wjeżdża – czyli w tym wypadku kierowca z kamerą.
Czy nagrywający zachował się tak, jakby spożył wszystkie rozumy świata? Czy doskonale wiedział, iż drugi kierowca nie ma świadomości, po jak dziwnym rondzie jedzie, a mimo tego poprowadził tę sytuację tak, by zrobiła się niebezpieczna? Owszem. Może się tłumaczyć, iż „przecież był na prawie” i nie chodzi tu o kierunek studiów. Albo iż niesie nieświadomym kaganek oświaty. Tak czy inaczej, racja byłaby po jego stronie.
To rondo to idealne miejsce dla ludzi, którzy lubią się zderzać
Nie chcę niczego nikomu podpowiadać, ale jeżeli ktoś planuje mieć stłuczkę, rondo biskupa Ignacego Jeża w Katowicach może być miejscem, w którym to marzenie się ziści. Nie wygląda na miejsce, w którym jest duży ruch, ale szanse na napotkanie nieświadomego kierowcy są spore.
Główne pytanie brzmi: po co istnieje takie rondo? Dlaczego zdecydowano, by nie stawiać znaku „ustąp pierwszeństwa” przed wjazdem? Jedyne wytłumaczenie, które przychodzi mi do głowy to takie, iż władze prowadzą jakąś kampanię urozmaicania ruchu. Zamiast uspokajania jest urozmaicanie, tak żeby było ciekawiej i emocjonująco. Może to kampania na rzecz baczniejszego zwracania uwagi na znaki? Kto będzie miał tam stłuczkę, nauczy się i będzie potem patrzył, gdzie na pewno ma pierwszeństwo, a gdzie nie.
To nie ma sensu
Przepisy powinny być proste i tego typu niespodzianki nie powinny się zdarzać. „Wystarczy patrzeć na drogę i oznakowanie” – odpowie zaraz ktoś Najmądrzejszy, kto na pewno doskonale pamięta treść ostatnich dwudziestu znaków, które mijał. Oczywiście.
Pierwszeństwo na rondzie dla wjeżdżających zdarza się tez poza granicami naszego kraju. Podobna zasada obowiązuje na paryskim rondzie pod Łukiem Triumfalnym, ale tylko tam, na innych rondach we Francji już nie. Ruch pod jedną z głównych atrakcji Paryża wygląda jak w Bombaju. Również w Wielkiej Brytanii wjazd na rondo przysługuje w pierwszej kolejności tym, który znajdują się z prawej strony – chyba iż znaki stanowią inaczej.
Uważajcie w Katowicach
Drogowcy lubią zastawiać pułapki na kierowców, a kierowcy (zwłaszcza ci z kamerami, chętni na pięć minut internetowej sławy) lubią z nich korzystać. Patrzcie na znaki i spodziewajcie się niespodziewanego.
Czytaj również:
Jedno rondo i dwa pomysły. Jeden łamie przepisy, drugi się boi