
„Ludzie mówili: on tego nie zrobi. A on to robił” — tak o Zygmuncie Kałużyńskim w Wyszkowie mówił Tomasz Raczek. Spotkanie z uznanym krytykiem filmowym odbyło się w WOK „Hutnik” 24 października. Ci, którzy zdecydowali się wziąć w nim udział, z pewnością docenili, iż gość nie tylko opowiadał o kulisach powstawania filmu o Kałużyńskim (który wspólnie obejrzeli), ale też zdradził mnóstwo prywatnych wspomnień. Było dużo anegdot — nierzadko z wyraźnym morałem. Raczek wracał do szkolnych lat (w tle przewijali się bardzo znani dziś politycy), mówił o swojej drodze do niezależności, o wartości sporów i otwartej dyskusji, o tym, jak zmieniła się telewizja i media w ogóle. Trudno nie dodać: to było bardzo szczere spotkanie. Gość nie potraktował Wyszkowa jak przystanku „po drodze” — z pełnym zaangażowaniem oddał cały piątkowy wieczór wyszkowskiej publiczności. Kałużyński — osobność, prowokator, partner sporów Zygmunt Kałużyński zmarł w 2004 roku. Znany był nie tylko z wielkiej miłości do kina. Wraz z Tomaszem Raczkiem tworzył cykl „Perły z lamusa”. Nazwę wymyślili wspólnie: „Perły” — stare filmy, perełki. „Czegoś w tym brakuje. Może: filmowe perły?” — zastanawiali się. „To niech będą Perły z lamusa” — powiedział Zygmunt. „Spytałem, dlaczego z lamusa. Odpowiedział: ‘Bo ja jestem lamusem’” — opowiadał Raczek. Zanim jednak doszło do telewizyjnego duetu, młody Tomasz Raczek w szkole pisał już wypracowania o Kałużyńskim, gdy tematem był „mój bohater”. Wiele lat później panowie nie spotykali się już tylko w pracy. — Przez 10 lat, spierając się o filmy, zaprzyjaźniliśmy się. To jest dowód na to, iż mając różne poglądy można się zaprzyjaźnić, a nie znienawidzić. Ja w to bardzo wierzę













