Piłkarskie zmagania w niższych ligach dobiegły już końca. To dobry moment, by podsumować wyczyny jaworznickich drużyn. W pierwszej części przyjrzymy się temu, jak w minionych miesiącach radzili sobie jaworzniccy V-ligowcy – Szczakowianka i Victoria.
Odbudowa po rewolucji
Dla Szczakowianki miniony rok był jednym z najdziwniejszych lat w jej klubowej historii. Na samym początku roku doszło do prawdziwej rewolucji, która nieomal nie skończyła się katastrofą. Obalony został dotychczasowy zarząd klubu, a drużyna zanotowała chyba najgorszą rundę w swojej historii. Podejmowano mnóstwo nerwowych decyzji, zmieniano trenerów, efektów jednak nie było. W całej rundzie udało się wywalczyć zaledwie cztery punkty, co zakończyło się spadkiem z IV ligi. Gdy w czerwcu sąd uznał wszystkie zmiany za nielegalne, sytuacja klubu była już tragiczna i wydawało się, iż zespół może choćby nie przystąpić do rozgrywek. W pół roku praktycznie roztrwonione zostały klubowe środki, a w dokumentach panował spory bałagan. Na dodatek z zespołu odeszli niemal wszyscy zawodnicy. Na szczęście powracający zarząd podjął się trudu uratowania klubu. Praktycznie przez całe drugie półrocze udało się skompletować większość dokumentacji, porozliczać wydane środki i sprawić, iż klub w ogóle mógł funkcjonować i nie zniknął z piłkarskiej mapy Polski.
W międzyczasie odbudowy piłkarskiego potencjału podjął się trener Damian Krajanowski. Latem miał tylko około miesiąca, by niemal od zera stworzyć zespół. Zbudowana na gwałtownie kadra oparta została głównie na młodych zawodnikach, a zespół dysponował jednym z najmłodszych składów w całej lidze. Krótkie przygotowania, brak zgrania i doświadczenia sprawiły, iż w trakcie rundy zespół grał bardzo nierówno. Świetne momenty przeplatał z bolesnymi porażkami. Czasami choćby w trakcie jednego meczu można było oglądać dwa zupełne oblicza drużyny – jak chociażby w pojedynku ze Zniczem Kłobuck, gdzie Drwale potrafili choćby odrobić trzybramkową stratę. Mimo trudności zespół zbierał punkty, chociaż tych na pewno mogłoby być więcej. W zespole zdecydowanie brakowało doświadczenia i kogoś kto potrafiłby pokierować grą. Takim liderem był Oleksandr Kotov, ale brakowało mu wsparcia. Największą bolączką zespołu była zdecydowanie gra w defensywie. Zespół tracił bardzo dużo bramek, a obrona potrafiła nieoczekiwanie rozsypywać się jak domek z kart. Na koniec rundy jaworznianie mieli aż 35 straconych goli. Niestety nie pomagali też młodzi i dość niepewni bramkarze, chociaż trzeba odnotować, iż potrafili czasami ratować zespół, jak chociażby wtedy, gdy Oliwier Dubielak bronił rzuty karne. Problemem bywały końcówki spotkań, w których Szczakowianka seryjnie traciła bramki i przy okazji cenne punkty. Podopieczni trenera Krajanowskiego potrafili prowadzić z głównymi faworytami rozgrywek – 2:0 z Zagłębiem czy 1:0 z Szombierkami, by w ostatnich minutach tracić… po 5 bramek. W kilku meczach – z Zielonymi Żarki, Śląskiem czy AKS-em Mikołów Drwale mimo prowadzenia nie potrafili postawić kropki nad i, co za każdym razem okazywało się bardzo kosztowne. Pod koniec rundy zespół zmagał się też z plagą kontuzji, a trener miał niewielkie pole manewru, co negatywnie przekładało się na grę.
Najwyższą wygraną zespół zanotował w domowym pojedynku z Silesią Miechowice, gromiąc rywali aż 6:0. Po stronie porażek najwyższą klęską okazał się mecz z Szombierkami przegrany 1:5. W meczach z udziałem Szczakowianki padało bardzo dużo bramek, nie sposób więc było się nudzić. Biało-Czerwoni ostatecznie zajęli 9. miejsce, które pozostawia spory niedosyt, realnie była bowiem szansa, by zakończyć rundę kilka pozycji wyżej. Na taką lokatę złożyło się 5 zwycięstw, 3 remisy i 7 porażek. Szczakowianka ustrzeliła jesienią 32 bramki. Najlepszym strzelcem z 9 trafieniami okazał się napastnik rodem z Brazylii – Vinicius da Silva, który świetnie wkomponował się w zespół. Po 5 bramek dopisali jeszcze Jakub Kaziszyn i Mirek Żebrowski.
Nowe wyzwania
Szalony rok ma za sobą też Victoria, która wskoczyła na nowy poziom. Wiosenną kampanię Biało-Zieloni zakończyli w świetnym stylu, wygrywając pięć ostatnich pojedynków i przeganiając wszystkich rywali w walce o awans. Promocja z pierwszego miejsca w takim stylu zdecydowanie jeszcze powiększyła apetyty. Awans po siedmiu sezonach spędzonych w okręgówce był niezwykle wyczekiwany i dał szansę na nowe otwarcie. Zespół latem przeszedł kadrową rewolucję. Podziękowano wielu zawodnikom, którzy pomogli w wywalczeniu awansu, a w ich miejsce sprowadzono kilku ciekawych graczy. Victoria w okresie transferowym zdecydowanie była jednym z liderów polowania, a po wzmocnienia sięgała choćby to do IV-ligowych klubów, takich jak Rozwój Katowice czy Przemsza Siewierz.
Latem w naszym skarbie kibica przewidywaliśmy, iż beniaminek może sporo namieszać w V lidze i faktycznie, przynajmniej do pewnego momentu, tak właśnie było. Podopieczni trenera Roberta Moskala bardzo dobrze rozpoczęli rozgrywki wygrywali kolejne mecze, sporadycznie tylko remisując. Zespół gwałtownie piął się w górę, urywał punkty faworytom i dołączył do ścisłej czołówki. Po 9. kolejkach jaworznianie mieli na swoim koncie już sześć wygranych i wspięli się na sam szczyt ligowej tabeli. Wydawało się, iż mogą na dłużej zagościć na fotelu lidera, prezentowali bowiem całkiem dobrą grę. Niestety jednak coś w tej całej maszynie się zacięło i końcówka jesieni nie wyglądała już tak dobrze. Od października drużyna zaczęła seryjnie wręcz tracić punkty. Czasami brakowało jej szczęścia, jak w meczu z Chełmkiem, kiedy to seryjnie ostrzeliwała bramkę rywala, by stracić gola w praktycznie ostatniej akcji meczu. Czasami jednak była też wyraźnie słabsza, a w jej grze brakowało już tej iskry z wcześniejszych spotkań. Zespół nie tracił co prawda zbyt dużo bramek, ale z przodu brakowało skuteczności i wypracowywania sobie bardziej klarownych okazji. W ostatnich siedmiu kolejkach Victoria zaliczyła aż 6 porażek, w tym cztery z rzędu, a to sprawiło, iż czołówka uciekła. Ostatecznie rundę zakończyła na 8. miejscu, co oczywiście jak na beniaminka jest niezłym wynikiem, ale na pewno pozostawia ogromny niedosyt. Victoria organizacyjnie, kadrowo, i chyba także finansowo wydaje się aktualnie być w stanie powalczyć o coś więcej niż tylko środek V-ligowej tabeli.
Victoria jesienią wywalczyła 23 punkty, notując 7 wygranych, 2 remisy i 7 porażek. Warto zauważyć, iż zespół znacznie lepiej radził sobie przed własną publicznością, gdzie sięgnął łącznie po 15 punktów. Na wyjazdach tymczasem udało się wygrać tylko dwukrotnie i dorzucić dwa remisy. Najwyższą wygraną zespół odniósł w pierwszej części rozgrywek, ogrywając 4:1 Kmitę Zabierzów. Z kolei najwyższa porażka przyszła w ostatniej kolejce, kiedy to zespół uległ Jutrzence Giebułtów 1:4. Defensywa zespołu wyglądała całkiem dobrze i zaliczała się do jednej z najlepszych w całej lidze. 21 straconych bramek to bardzo dobry wynik i tylko dwa zespoły w całej V lidze wypadły pod tym względem lepiej. Gorzej było z siłą ognia. O ile w IV lidze jaworznianie strzelali na zawołanie, to już szczebel wyżej było znacznie gorzej i ostatecznie licznik zatrzymał się na 25 trafieniach. Najlepszymi strzelcami Victorii byli Michał Kowalik, który zdobył 6 bramek i Maciej Wolny – autor 5 trafień.