Hokeiści GKS-u Tychy wygrali w siódmym meczu finałowym fazy Play-Off Tauron Hokej Ligi z GKS-em Katowice 3:2 (1:1, 2:0, 0:1) i tym samym zdobyli tytuł Mistrzów Polski 2024/25. To szósty tytuł w historii klubu i pierwszy od pięciu lat.
Na samym początku Katowiczanie sprawiali wrażenie jednak, jakby dalej grali poprzednie spotkanie i od początku zadomowili się w tercji tyszan. Dość gwałtownie otworzyli też wynik meczu. W 4. minucie Grzegorz Pasiut wyjechał „z zakrystii”, wsunął krążek do bramki, a z linii bramkowej gumę dobił jeszcze Jean Dupuy. Dopiero po utracie bramki GKS Tychy ruszył do ataków, ale brakowało w nich składności. Z czasem ta jednak przyszła i w 10. minucie Fillip Komorski wyrównał wynik spotkania, wprawiając w szał euforii ponad 3000 kibiców. Gol napędził gospodarzy, którzy niesieni dopingiem kibiców raz po raz napierali na bramkę katowiczan. Zagubieni podopieczni Jacka Płachty mieli ogromny problem z wyjazdem ze swojej tercji, ale co godne zauważenia, do końca tercji nie dali strzelić sobie już żadnego gola. A patrząc jak wielki był napór tyszan, Trójkolorowi powinni wyjść na prowadzenie.

Druga tercja to ciąg dalszy szturmu bramki GKS-u Katowice. Kapitalnie jednak, jak w całych play-offach, bronił bramkarz GieKSy John Murray. Ale tak regularne ataki gospodarzy musiały znaleźć skutek w postaci gola. W 38. minucie pod bramką GKS-u Katowice potężnie się zakotłowało, a w zamieszaniu najlepiej odnalazł się Mark Viitanen. Sędziowie jeszcze analizowali zgodność z przepisami tego gola, ale ostatecznie po chwili wskazali na środek lodu. Emocje udzielały się zawodnikom z Katowic, między innymi Grzegorzowi Pasiutowi, który uderzył w twarz Filipa Komorskiego. Arbitrzy jednak postanowili nie odnosić się do tej sytuacji, co wzmogło okropne gwizdy kibiców.
Ale moment później trybuny ożyły po raz kolejny. Tym razem był to krzyk radości. Tyszanie wyszli z kontratakiem, Bartłomiej Jeziorski znalazł Mateusza Bryka, a obrońca GKS-u Tychy strzałem z nadgarstka nie dał szans bramkarzowi gości. Do końca tercji emocji było sporo, swoje szanse miały obie drużyny, ale goli już nie oglądaliśmy.

Ogrom emocji, nie tylko na trybunach, widać było też na zegarkach. Dość powiedzieć, iż po zakończeniu drugiej tercji mecz trwał już półtorej godziny. Trzecia tercja była już bardziej wyrównana niż poprzednia część meczu. Katowiczanie za wszelką cenę szukali szansy na złapanie kontaktu z tyszanami, ale nie było im z tym po drodze. Aż do 57. minuty, kiedy goście po wycofaniu bramkarza zdobyli drugiego gola po trafieniu Jeana Dupuy.
7 kwietnia 2025, Stadion Zimowy w Tychach
GKS Tychy – GKS Katowice 3:2 (1:1, 2:0, 0:1)
0:1: Dupuy (Pasiut) 03:05
1:1: Komorski (Łyszczarczyk, Kakkonen) 09:57
2:1: Viitanen (Paś, Pociecha) 27:58
3:1: Bryk (Jeziorski) 30:17
3:2: Dupuy (Wronka, Anderson) 56:40, 6/5
Tychy: Fucik – Allen, Bryk; Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Viinikainen, Kakkonen; Lehtonen, Monto, Jeziorski – Ciura, Kaskinen; Paś, Alanen, Viitanen – Pociecha, Ubowski; Larionovs, Turkin, Gościński.
Katowice: Murray – Englund, Runesson; Wronka, Pasiut, Magee – Norberg, Verveda; Dupuy, Sokay, Mroczkowski – Koponen, Varttinen; Bepierszcz, Anderson, Kallionkieli – Maciaś, Smal; Michalski, Salituro, Hofman.
Widzów: ok. 3200.