Zaraz po pierwszym gwizdku biało-zieloni ruszyli do ataku i wywierali presję na przyjezdnych, ewidentnie rozochoceni wizją dobrej prezentacji przed własną publicznością, która zapełniła trybuny. Już w piątej minucie gospodarze mieli okazję do wyjścia na prowadzenie, ale piłka podana do Pawła Tomczyka przez Bartłomieja Korbeckiego minęła bramkę Sokoła. Zespół prowadzony przez Ireneusza Pietrzykowskiego nie zwalniał tempa, narzucał swój styl gry i zmuszał gości do szukania okazji w kontrach. Gospodarze raz za razem tworzyli sobie okazje do gola, wykorzystując szerokie luki w defensywie drużyny z Kolbuszowej, ale po kwadransie musieli mądrze bronić się na własnej połowie, bo gra rywali przyniosła więcej chęci niż konkretów. 20. minuta przyniosła biało-zielonym dwa rożne pod rząd, a przy odbiorze drugiego kapitan Michał Kobiałka posłał futbolówkę kilka nad poprzeczką. Na zmianę na tablicy wyników goście musieli poczekać do 28. minuty, kiedy to Danny Babor nie zmarnował szansy i po jego uderzeniu piłka przetoczyła się prosto do siatki obok goalkeepera Sokoła, który nie był w stanie jej sięgnąć. To trafienie dodało biało-zielonym wiatru w żagle, bo oprócz Babora swoich okazji po chwili szukali jeszcze Tomczyk i Kobiałka, wywierając znaczną presję na zespole gości, jednak rezultat pozostał niezmienny do czasu zejścia do szatni.Zmiana stron przyniosła również zmianę w grze przeciwników, którzy wyraźnie odczuli oczekiwania ciążące na nich jako na beniaminku, co uwidoczniło się w dużo częstszej obecności na połowie gospodarzy. W 55. minucie Michała Kobiałkę zmienił na murawie Hubert Krawczun i już po krótkiej chwili miał okazję na podwyższenie wyniku, jednak jego strzał ze skrzydła zakończył się niecelnie. Gra nabrała rumieńców, ale zrobiło się też bardziej nerwowo. Na boisko wszedł Jakub Branecki, dla którego był to debiut w tym sezonie, a co więcej debiut bardzo udany, bo w 73. minucie zamieniony na drugą bramkę tego meczu dla biało-zielonych po dobrej asyście Korbeckiego, który wcześniej zręcznie sam pokonał dystans ponad połowy boiska. W 81. muinucie szansę na następne trafienie miał Szymon Kiebzak, jednak czujności nie stracił bramkarz gości. Ci postawili wszystko na jedną kartę i gra znów przeniosła się w pole karne biało-zielonych. Gol wisiał w powietrzu, a tuż przed końcem regulaminowego czasu honorowe trafienie dla Sokoła zafundował Kamil Posielski. Przyjezdni dalej szukali swoich szans na chociażby remis, jednak nie udało im się ugrać nic więcej, dzięki czemu Chełmianka dopisała do konta drugie zwycięstwo w nowym sezonie.- Mieliśmy świetny, energetyczny początek i kilka okazji do celnych strzałów. Zdecydowanie dominowaliśmy i właśnie wtedy powinności lepiej to wykorzystać - mówił po spotkaniu trener Ireneusz Pietrzykowski. - Później gra się wyrównała, ale choćby w momencie, kiedy przeciwnik nieco lepiej się od nas prezentował, strzeliliśmy bramkę. Druga połowa to już zupełnie inny mecz, zwłaszcza, iż już na jej początku daliśmy się zepchnąć niemal w swoje pole karne. Cały czas "coś się kotłowało", a mieliśmy świadomość tego, iż stałe fragmenty gry będą trudne do wybronienia. Na szczęście jedną z kontr zamieniliśmy na 2:0 i tak naprawdę niepotrzebnie popełniliśmy błąd w końcówce meczu, bo bramka gości spowodowała, iż przez chwilę trzeba było jeszcze drżeć o wynik.Teraz czytane: