
Ministrowie ds. klimatu państw Unii Europejskiej uzgodnili w środę nowy cel redukcji emisji gazów cieplarnianych. Do 2040 roku emisje na terenie Wspólnoty mają zostać zmniejszone o 90 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 r..
To kolejny krok w ramach europejskiej polityki klimatycznej, który ma uzupełniać już obowiązujące cele: redukcję emisji o 55 proc. do 2030 r. oraz osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2050 r.
Gorące komentarze w Polsce: od entuzjazmu po ostrą krytykę
Zmiany od razu odbiły się szerokim echem w polskiej debacie publicznej. Koalicja rządowa chwali kierunek ekologiczny Unii, z kolei politycy opozycji alarmują, iż koszty dla gospodarki i obywateli będą ogromne.
Zadowolenie — m.in. wśród Zielonych:
„Nowy cel klimatyczny został przyjęty z poprawkami (…) To sukces wspólnej polityki klimatycznej całej UE.” – podkreślają przedstawiciele partii
W komunikatach wskazano m.in. na:
- przesunięcie wejścia w życie ETS2,
- możliwość użycia 5% offsetów międzynarodowych,
- klauzulę rewizyjną na 2030 i 2035 r., o którą zabiegała Polska.
Krytyka — ze strony PiS i Konfederacji:
- „Zielone szaleństwo przyspiesza.” – napisała europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska
- „Ceny energii i ciepła dla milionów rodzin wzrosną drastycznie.” – skomentował poseł PiS Janusz Kowalski
- „Możemy zapomnieć o rozwoju. Teraz trzeba skupić się na przetrwaniu.” – stwierdził Marek Tucholski z Konfederacji
Co dalej z nowym celem?
Uzgodniony poziom redukcji trafi teraz do negocjacji między Radą UE a Parlamentem Europejskim. Finalny kształt przepisów może więc jeszcze ulec zmianie. Kluczowa będzie ocena kosztów i możliwości wdrożenia szczególnie w państwach silnie uzależnionych od węgla — jak Polska.















