W 2022 r. przejechałem ponad 3000 km na rowerze. A to dopiero początek

1 rok temu

Nie, nie zostałem kolarzem i nie kupiłem sobie choćby kolorowego stroju z dziwnego materiału. Staram się traktować rower jako środek transportu, a zamiast narzekać na infrastrukturę, po prostu wsiadam i jadę.

W 2022 r. wykonałem ponad 400 przejażdżek rowerowych o różnej długości, od 2 do 120 km. Przejechałem choćby z Krakowa do Warszawy w 3 dni na rowerze, który do najnowszych nie należał.

Nie oznacza to jednak, iż zostałem kolarzem, a moja jazda nie ma żadnego charakteru treningowego. Nie jestem też zupełnie zainteresowany rozbudową sieci dróg rowerowych i jest to ostatnia rzecz o jaką będę walczył. Chociaż, skoro już o tym mowa…

W modzie jest narzekanie na infrastrukturę rowerową w Polsce

Problem polega na tym, iż w moim mniemaniu rower nie potrzebuje żadnej specjalnej infrastruktury. Może zupełnie śmiało jechać po jezdni i bardzo często tak właśnie jadę. Gdy nie ma drogi rowerowej ani zakazu jazdy rowerem, jezdnia to naturalne miejsce do jazdy. Nie brak drogi dla rowerów jest problemem, a wrogie nastawienie kierowców do rowerzystów na drodze. Z niewiadomego powodu przeciętny kierowca samochodu przez cały czas sądzi, iż rowerem po jezdni jeździć nie wolno i będzie trąbił na rowerzystę, widząc go na „swoim” kawałku drogi. Spotkałem się z tym np. we Wrocławiu. Z drugiej strony, na drogach wojewódzkich, z dala od dużych miast, kierowcy wykazywali się dużym zrozumieniem i wyprzedzali mnie w znacznej odległości.

Znacznie trudniej jeździ się w mieście, i obecność drogi rowerowej nie jest tu żadnym ułatwieniem, a choćby wręcz przeciwnie. Najpopularniejszym wymuszeniem pierwszeństwa przez kierujących samochodem jest skręt w prawo z jezdni przez drogę rowerową wprost pod nadjeżdżające rowery. Trudno mi choćby dostać się z mojego prestiżowego blokowiska do centrum Warszawy, żeby nie brać udziału w takim wymuszeniu przynajmniej ze 3 razy.

Nie mam jednak większych zastrzeżeń do infrastruktury rowerowej, choć w Warszawie jest kilka koszmarnych miejsc

Na przykład przejazd wzdłuż ulicy Radzymińskiej jest niepotrzebnie utrudniony drogą rowerową pociętą jak kiełbasa na plasterki. Kompletnie nieprzejezdna rowerowo jest ulica Marynarska i nie wiem dlaczego, skoro łączy dwie duże dzielnice – w szczególności mówię o fragmencie od ulicy Suwak do al. Krakowskiej. To wszystko jednak nie jest istotne, tak samo jak nieistotne jest odśnieżanie dróg rowerowych. Zwalanie winy na infrastrukturę i przypisywanie jej stanowi niskiego udziału ruchu rowerowego w Polsce to bzdura. To dokładnie tak, jakby powiedzieć „nie pójdę na siłownię, bo trzeba tam wejść po schodach”. jeżeli chcesz jechać na rowerze, to wsiądziesz i pojedziesz. jeżeli nie chcesz, to wymyślisz powód w rodzaju słabej infrastruktury. Ja jeżdżę, zamiast narzekać, zarówno rekreacyjnie, jak i po prostu w celu załatwienia spraw na mieście – za darmo i przeważnie tak samo gwałtownie jak komunikacją zbiorową, a nieporównanie pewniej jeżeli chodzi o czas dotarcia na miejsce.

Polacy jeżdżą na rowerze rekreacyjnie i w ciepłe dni

Widuję cztery typy rowerzystów:

  1. Starszą osobę na starym polskim rowerze, często jest to pracownik jakichś służb ciepłowniczych albo coś, który po prostu jeździ po osiedlu od zlecenia do zlecenia, albo starsza kobieta która jedzie po zakupy
  2. Dostawcę jedzenia z plecakiem
  3. Kolarza na karbonowej szosie o masie minus 6,8 kg
  4. Parę lub rodzinę na weekendowej wycieczce

Z wyjątkiem punktu 4., wszystkie pozostałe grupy spotykam przez cały rok. Gdy zrobi się ciepło i nadejdzie weekend, grupa nr 4 zaczyna dominować nad wszystkimi innymi. Prawie cała infrastruktura rowerowa w mojej okolicy służy głównie celom rekreacyjnym. Polacy nie jeżdżą do pracy na rowerze, ponieważ przeważnie mają do niej za daleko. A także dlatego, iż nie wypada im przyjeżdżać do pracy zziajanym. A także dlatego – lub przede wszystkim – iż wygodniej jest pojechać samochodem. W Królestwie Niderlandów, rowerowej stolicy świata, to rowerem jest wygodniej, a samochodem trudniej, a poza tym wszędzie jest dużo bliżej. Śmieszne, iż choćby w ładny dzień, jadąc rowerem do centrum załatwić jakąś sprawę, mogę liczyć na zupełnie pusty stojak przed wejściem. Natomiast trudno jest już zaparkować rower pod niektórymi centrami handlowymi, stojaki są prawie przez cały czas zajęte przez ludzi, którzy przyjechali z osiedla na zakupy.

W Holandii to już im trochę odwaliło.

Czy ruch rowerowy w Polsce wymaga dodatkowych regulacji?

Czy potrzebne jest OC, numery rejestracyjne dla rowerów i tego typu? Nie sądzę, chociaż na pewno przydałoby się traktowanie rowerzystów jak pojazdów, a nie jak pieszych. Na pewno nie ma żadnego powodu, żeby pozwalać rowerzystom nie korzystać z drogi dla rowerów, jeżeli jest poprowadzona wzdłuż jezdni – to byłby zupełnie zbyteczny ukłon w stronę kolarzy, którzy myślą iż miasto to tor wyścigowy. Niech idą trenować na szosę, skoro mają rower szosowy, i załatwione.

Kompletnie zbyteczne są „paski” rowerowe na ulicach z dopuszczonym kontraruchem, czyli ruchem pod prąd. Wystarczy postawić znak i załatwione, te czerwone pasy wjazdowe nie służą zupełnie niczemu. Przydałoby się ustalić kwestię przechodzenia pieszych przez drogi rowerowe, to znaczy ustawić znaki pionowe i poziome, które nie pozostawią wątpliwości, gdzie pieszemu trzeba ustąpić, a gdzie na odwrót. Dobrze byłoby też, wzorem Holandii, wprowadzić zasadę, iż droga rowerowa ma pierwszeństwo nad jezdnią, chyba iż stoi znak, który mówi co innego. I wtedy można śmiało ustawiać znaki „ustąp pierwszeństwa” na drogach rowerowych przy szczególnie niebezpiecznych przejazdach przez jezdnię, na przykład tam gdzie przejeżdża dużo ciężkich pojazdów, żeby nie zmuszać autobusu wiozącego 70 osób do hamowania przed jednym rowerzystą.

Niecodzienne rozwiązanie zwalniające ruch rowerowy.

Moim celem jest zrobienie 10 000 km przez 3 lata

Zostało mi zatem 3500 w tym roku i 3500 w przyszłym, co powinno się udać bez większego problemu. przez cały czas nie mam w planie narzekać, tylko cisnąć – bo od narzekania jeszcze żadne kilometry się nie przejechały, a od pedałowania tak. Przypomnę też, iż te 3000 km w roku 2022 to odległość, gdzie nie wydałem nic na paliwo – Władimir Władimirowicz dodaje reakcję „wrr”. Nie spodziewam się jednak, żeby Polska stała się rowerową stolicą Europy, ani iż rowery uratują świat. Sądzę, iż w polskich warunkach rower jest przez cały czas narzędziem rekreacji i raczej należy stawiać na dobrą komunikację zbiorową, a nie liczyć, iż ludzie jak zobaczą nową drogę dla rowerów, to wsiądą na rower i będą pedałować. Drogi rowerowe, niektóre powstałe już ponad 10 lat temu, są prawie zawsze puste.

Oraz przypomnę, iż nie muszę jeździć codziennie rano do pracy, bo od lat pracuję zdalnie, więc wiecie, wtedy jest jakby trochę łatwiej. Co nieuchronnie prowadzi nas do konkluzji, iż można sobie jeździć rowerem ile wlezie, chyba iż musicie codziennie na 9. rano dojechać do pracy, a wcześniej rozwieźć dzieci do szkoły, to wtedy rozumiem, iż może to być trudne. Chyba, iż akurat mieszkacie w Holandii.

Ten moment, kiedy kolarz zdaje sobie sprawę, iż istnieją jeszcze inni uczestnicy ruchu
Idź do oryginalnego materiału