Wanna pełna historii

1 tydzień temu
Zdjęcie: Wanna pełna historii


Bath – miasto, w którym można zażyć historycznej kąpieli, dosłownie. I owszem, ma swoje termalne wody, które pamiętają czasy rzymskie, ale nie chodzi tutaj tylko o wodę. Chodzi o coś znacznie więcej – o to, jak Brytyjczycy potrafią zorganizować przyjemność w formie starożytnego relaksu, a jednocześnie… przyciągnąć ludzi z drugiego końca świata, aby mogli skąpać się w atmosferze tego jakże angielskiego miasta.

Kiedy pierwszy raz trafiasz do Bath, masz wrażenie, iż tu każdy kawałek kamienia opowiada jakąś historię. Na przykład, jeżeli weźmiesz ulicę zwaną Milsom Street, to poczujesz się jak w filmie – głównie dlatego, iż każda witryna sklepowa wygląda jakby była z jakiegoś kryminału z lat 30. ub. wieku. Przemieszczasz się zatem przez to miasto, myśląc ile się tu musiało wydarzyć. I może się wydarzyć. Ale adekwatnie, to wszystko zaczyna się od wody.

Woda, która za czasów Rzymian przyciągała tu tłumy (jedyne miejsce ze źródłami geotermalnymi w Wielkiej Brytanii) i przez cały czas jest głównym bohaterem tego miasta.

Rzymskie termy w Bath – to jak powrót do starożytności, ale są też te z XXI wieku. Więc co robić? jeżeli marzysz o chwilowej kąpieli w gorącej wodzie, no to masz do wyboru kilka basenów. Ale prawdziwy rarytas, to atmosfera, która tu panuje. Przechodzisz przez te starożytne ruiny, wiesz, iż pod twoimi stopami przelewa się nie tylko historia, ale i tysiące litrów wody, której temperatura dochodzi do 46 st. C.

Starożytne łaźnie wybudowane przez Rzymian w I wieku naszej ery… Wody Sulis, celtyckiej bogini, która była odpowiednikiem rzymskiej Minerwy. W muzeum poświęconym łaźniom i historii pobytu Rzymian na tym terenie można obejrzeć piękną kolekcję rzeczy, które były wrzucane do „świętego źródła” jako ofiara dla bogini. Ogromną kolekcję monet i pozłacaną głowę Gorgony. To miejsce mówi ci, iż przez wieki ludzie byli w stanie znaleźć tu spokój, wyciszenie i odprężenie.

Kiedy się już zmęczysz tym taplaniem w przeszłości, z przyjemnością można udać się na spacer po Bath. Może nie spotkasz tu już angielskiego dandysa z początku XIX w. Richarda Beau Nasha, który rozsławił to miasto, ale na pewno znajdziesz kilka uroczych zakątków, które przypomną ci o tym, jak bardzo ta angielska „perła” potrafi łączyć historie: od rzymskich legionów po amerykańską rewolucję. Miasto, które mimo swej uporządkowanej elegancji, ma w sobie coś z tajemniczej zagadki. Pełne jest zaskakujących zakamarków, które mogłyby równie dobrze wystąpić w powieści, (co zresztą za sprawą Jane Austin się stało) albo przynajmniej w scenariuszu do filmu – pełne intryg, tajemnic i lekko zwariowanych postaci.

Zacznijmy od Royal Crescent – to 30 pięknych, białych, gregoriańskich domów ustawionych w półkolu na wzgórzu. jeżeli spojrzysz na nie z daleka, poczujesz się, jakbyś znalazł się w scenie z powieści „Perswazje”. A przy okazji, jeżeli chcesz poczuć się jak bohater tej powieści, musisz wiedzieć jedno – niestety nie będziesz sam. Turystów jest tu tylu, iż czasem trzeba uważać, by nie wpaść w objęcia jednego z nich, lub przewodników, którzy na pewno opowiedzą ci o każdym detalu, łącznie z historią tej wspaniałej konstrukcji. To miejsce ma w sobie dużo angielskiego, arystokratycznego przepychu – historie wielkich rodzin przeplatają się z życiem współczesnych mieszkańców, którzy tylko czekają, żeby któreś z mieszkań pojawiło się na rynku na sprzedaż. Mieszkania w Royal Crescent są tak pożądane, iż nie podaje się choćby ich ceny. Można złożyć ofertę na takie mieszkanie, ale jeżeli okaże się, iż cena oferty jest za niska, to taki delikwent nie będzie już dopuszczony do negocjacji.

Ale Bath to nie tylko elegancka architektura, której pełno w każdym przewodniku turystycznym. Wystarczy, iż skręcisz w jedną z bocznych uliczek, i nagle znajdziesz się na Pulteney Bridge, jednym z najsłynniejszych mostów w Anglii. Cóż w nim takiego specjalnego? To most, który nie tylko łączy brzegi rzeki Avon, ale także przypomina starą włoską uliczkę z butikami, bardziej niż typowy most w brytyjskim stylu. Można zobaczyć tu sklepy, które od lat próbują zrobić karierę w handlu pamiątkami, a wśród tego wszystkiego – mieszkańcy, którzy po prostu przechodzą przez most z codziennymi sprawami, jakby czas zatrzymał się w połowie XIX wieku.

A jeżeli już mówimy o mostach i skokach w czasie, to nie można obojętnie przejść obok Sally Lunn’s Historic Eating House. Mówi się, iż to najstarsza herbaciana w Bath, a także miejsce, w którym można spróbować najsłynniejszego tutejszego wypieku – bułki Sally Lunn. Kiedy wchodzisz do środka, czujesz się, jakbyś wpadł na chwilę do domu jakiejś starszej cioci, która zawsze będzie miała coś do powiedzenia i doskonale cię nakarmi. Atmosfera tej herbaciarni jest tak rozleniwiająca, iż można by tu spędzić cały dzień, próbując zgłębić sekrety historycznych przepisów. Te bułki to prawdziwe legendy, trzeba spróbować, by zrozumieć, o co chodzi z tym całym Bath.

Jeśli zaś masz ochotę na prawdziwe spotkanie z przeszłością, to udaj się do Bath Abbey. Wchodzisz tam i masz wrażenie, jakbyś wchodził do miejsca, w którym czas zatrzymał się na wieki. Gdy patrzysz na te ogromne witraże i monumentalne sklepienia, zaczynasz zastanawiać się, jak to jest, iż ludzie potrafili budować coś takiego, nie mając elektronarzędzi czy maszyn budowlanych. Niestety, trzeba do tego wszystkiego dodać tłumy turystów i wysokie ceny, ale myślę iż warto.

W Bath można też poznać historię początków Ameryki. Dzięki dwóm ekscentrycznym panom. John Judkyn i Dallas Pratt, z pasją zbierali eksponaty dotyczące Ameryki, by w latach 60. stworzyć jedyne poza granicami Ameryki muzeum o tej tematyce. Wychodząc z Muzeum Ameryki, które mieści się w przepięknym Cleverton Manor, byłam zdumiona faktem, jak bardzo mieszkańcy Bath byli zafascynowani historią Stanów Zjednoczonych. Muzeum znajduje się w budynku z XVI wieku, co samo w sobie już wprowadza nas w nastrój początków Ameryki. Zamiast tradycyjnych portretów królewskich, napotykasz w tym muzeum przedmioty związane z pierwszymi mieszkańcami Stanów oraz sztuką dekoracyjną. Ja nie mogłam się oprzeć wrażeniu, jak mało trafia do nas informacji o początkach Ameryki. Piękne ogrody należące do tego muzeum również są dziełem sztuki samym w sobie.

Po tej dużej dawce wiedzy czas na odrobinę bardziej współczesnego szaleństwa, które w Bath też się znajdzie. Thermae Bath Spa – to punkt, w którym będzie idealna okazja, by poczuć się jak w starożytnych łaźniach, ale tym razem – z widokiem na miasto i nieco bardziej komfortową temperaturą wody. „Starożytny relaks” to pojęcie względne, zwłaszcza gdy dostajesz do ręki szampana na powitanie.

Bath to miasto, które, mimo iż opowiada swoją historię przez setki lat, wciąż potrafi być zaskakujące. Można tu znaleźć miejsca, które zdają się być teleportami do innego czasu, a zaraz obok nich – miejsca, które przypominają, iż teraźniejszość też jest całkiem przyjemna. Takie miasto, które bawi się w przeszłość, ale nie zapomina o teraźniejszości.

Wojażerka

Idź do oryginalnego materiału