OnNetwork ID: M2JzLDlVSnIsMA==
Podcastu możesz wysłuchać w całości powyżej. Poniżej znajdują się najciekawsze fragmenty w wersji pisanej.
"Nie zmieniłbym tego zawodu na inny"
Jakub Piotrowicz, jarocinska.pl: Jak panu szło w szkole na lekcjach historii? Był pan dobrym uczniem z tego przedmiotu?
Wojciech Talaga: Z tego, co pamiętam, na lekcjach historii szło mi bardzo dobrze, zarówno w Szkole Podstawowej nr 2 im. Królowej Jadwigi, to jest moja, iż tak powiem, buda, mówiąc kolokwialnie, no i w naszym LO jarocińskim im. Tadeusza Kościuszki. Gorzej mi szło na pewno z matematyki i przedmiotów ścisłych jak fizyka. Niezłe wyniki miałem z geografii, a trochę gorzej z języka polskiego, ale teraz staram się szlifować.
Kiedy pan złapał tego historycznego bakcyla i pomyślał, iż może warto byłoby pójść w tym kierunku, być historykiem, nauczycielem historii?
To zaczęło się w czwartej klasie liceum. To były czasy lat 80., stanu wojennego. Wtedy z chłopakami zamiast na jakieś lekcje - teraz to mówię z przykrością - wychodziliśmy z klasy na wagary, ale tylko po to, żeby czytać pisane na powielaczu materiały o sprawie katyńskiej. To mnie tak wciągnęło, iż stwierdziłem, iż trzeba iść w kierunku historii, czyli przedmiotów humanistycznych.
Z perspektywy czasu uważa pan, iż to była dobra decyzja?
Z perspektywy czasu uważam, iż była to dobra decyzja, gdyż napisałem kilka książek. Uważam, iż upowszechniam wiedzę historyczną tutaj o Jarocinie i o Ziemi Jarocińskiej. Nie zamieniłbym tego zawodu na inny.
Jaki jest pana ulubiony okres historyczny? Każdy historyk ma ten swój ulubiony okres.
Dla mnie zdecydowanie takim priorytetowym czasem w historii jest, oczywiście, okres średniowiecza. Wtedy zaczynamy istnieć jako państwo. Przyjmujemy chrzest - do dzisiaj nie wiemy dokładnie, jaka to była data, jest ona umowna, oczywiście 966. Wtedy to książę Mieszko I postanowił przyjąć chrzest i cała ta cywilizacja grecka i rzymska przyszła do nas z zachodu. Dlatego staliśmy się wspaniale rozwijającym się państwem. A druga rzecz, to Ziemia Jarocińska. Rodzi się ona w średniowieczu. Jak tu nie pamiętać o tak wspaniałej epoce?
Początki sportu na Ziemi Jarocińskiej
Przejdźmy teraz do książki “Sport i wydarzenia sportowe w Jarocinie w latach 1921-1939”, którą pan napisał. Dlaczego wybrał pan taką tematykę?
Zdecydowałem się na taką tematykę z prostego powodu. Na łamach „Gazety Jarocińskiej”, tej, którą prowadził świętej pamięci pan Majerowicz w latach 1921-1939, którą można zobaczyć w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej, jest wiele wzmianek o sporcie. To jest ponad 800 numerów tej gazety. Postanowiłem to upowszechnić, gdyż tych dyscyplin mieliśmy naprawdę wiele. Oczywiście nie możemy porównywać ówczesnego sportu z dzisiejszym, ale mieliśmy wtedy też duże osiągnięcia.
Rozumiem, iż „Gazeta Jarocińska” była tym głównym motywem przewodnim w książce. Natomiast czy w jakiś inny sposób zbierał pan te informacje i czy trudno było je pozyskiwać?
Jeśli chodzi o sport, to tutaj trudności nie ma. Uzupełniłem dane z przedwojennej „Gazety Jarocińskiej” pocztówkami z naszego Muzeum Regionalnego. Kilka rzeczy wymagało tego, żebym poszukał ich w Internecie.
https://jarocinska.pl/sport/michal-wyrwinski-jestem-zwiazany-z-judo-przez-cale-zycie-rozmowy-kubackiego-11/4eW0evG6xQFAe65FrePkDwudziestolecie międzywojenne to tak naprawdę narodziny polskiego profesjonalnego sportu. Czy możemy mówić o sporcie profesjonalnym na naszym terenie, czy też była to tylko i wyłącznie kwestia amatorska?
Niezupełnie. Możemy mówić o początkach sportu profesjonalnego. Przykładem jest przedwojenna Victoria Jarocin, która grywała z takimi zespołami jak Warta Poznań, a to przed wojną był mistrz Polski. Gościliśmy ówczesne gwiazdy, np. Fryderyka Scherfke. Oprócz tego była lekka atletyka na wysokim poziomie. Mieliśmy tutaj człowieka, który biegał i osiągał takie sukcesy, iż nazywano go “jarocińskim Kusocińskim”. Nie wszystkie dyscypliny były na wysokim poziomie, ale można powiedzieć, iż w niektórych aspektach ocieraliśmy się o sport zawodowy.
Koszary, kino i staw w parku miejscem zmagań sportowych
Dziś na naszym terenie mamy mnóstwo dyscyplin. Jak to wyglądało przed wojną? To była głównie piłka nożna, czy też inne dyscypliny dochodziły do głosu?
Nie tylko piłka nożna, chociaż ona dominowała. Oprócz tego była lekka atletyka, przysposobienie wojskowe, było oczywiście kolarstwo, chociaż wtedy mówiono kołownictwo, hokej na lodzie, boks. Było kilkanaście dyscyplin. choćby takie, które dzisiaj uważamy za normalne, a wtedy były bardzo drogie. Były sporty samochodowe, a choćby na Ziemi Jarocińskiej mieliśmy dwóch panów, którzy mieli licencję pilota. W tamtych czasach było to ewenementem. W czerwcu 1939 roku tuż przed wojną, przez Jarocin przeszedł międzynarodowy rajd samochodowy, bez niemieckich zawodników, bo oni już wiedzieli, co się święci. Jarocin był gospodarzem wielu sportowych imprez, zwłaszcza piłki nożnej i boksu. W Jarocińskich koszarach odbywał służbę jeden z żołnierzy, który był wicemistrzem Europy w boksie. Organizowano coś takiego jak „pierwszy krok boksu” dla żołnierzy i dla cywili. Nie możemy więc mówić, iż jarociński sport w okresie międzywojennym to jakaś pustka.
W 1912 roku, a więc trochę wcześniej, aniżeli w przypadku pana książki, założono Victorię Jarocin. Jak wyglądały jej wojaże na piłkarskim podwórku?
Jeśli chodzi o Victorię, to faktycznie została założona w 1912 roku. Z drugiej strony książki jest Florian Mikuła, wieloletni prezes tej drużyny. Victoria wtedy toczyła boje, tak jak powiedziałem, nie tylko z Wartą, ale i z Kanią Gostyń, Astrą Krotoszyn, Ostrowem, z klubami z Pleszewa, Borku Wielkopolskiego, z Białym Orłem z Koźmina. Miała swoją pozycję w Wielkopolsce, ale to nie oznacza, iż była jednym z najlepszych klubów w Polsce. Jako ciekawostkę, która też jest zapisana w tej książce, należy powiedzieć, iż tylko niestety nie powiem panu dokładnie daty, ale to jest chyba końcówka I wojny światowej. Victoria Jarocin toczyła sparing z jakimś bardzo znanym klubem z Krotoszyna i okazało się, iż po pierwszej połowie tego meczu nasz klub prowadził bodajże 6 albo 7:0. Nasi sparingpartnerzy z Krotoszyna już nie wyszli na drugą połowę. A to tylko dlatego, jak doczytałem w „Gazecie Jarocińskiej”, iż na bramce Victorii stał więzień angielski - normalnie zawodnik Aston Villi. To jest po prostu rarytas. Zmarł na hiszpankę i został pochowany na naszym cmentarzu, ale niestety jego grób się prawdopodobnie nie zachował. Miał chyba na nazwisko Martin.
Były jeszcze jakieś inne drużyny z naszego terenu?
Była drużyna piłkarska z Witaszyc, z Żerkowa i z Nowego Miasta. Więcej nie zdołałem ustalić. o ile chodzi jeszcze o Victorię Jarocin, to tu jest taka, jakby to powiedzieć, nieciekawa sytuacja związana z finansami. W trzydziestym siódmym, bądź trzydziestym ósmym klub rozwiązano. Nie dostał licencji, no bo chyba zbankrutował, mówiąc po naszemu, i nie doczekali do II wojny.
Można powiedzieć, iż tarapaty finansowe trzymały się jarocińskiego klubu piłkarskiego, czy to Victorii, czy Jaroty, już w czasach przedwojennych i niestety poszły za nią także w czasy współczesne.
Utrzymanie każdego klubu, zwłaszcza piłkarskiego, to jest wielki wydatek. Wie to każdy prezes, który utrzymuje kluby z Ekstraklasy, iż trzeba mieć grube miliony, żeby utrzymać się na wysokim poziomie. Tym bardziej w czasach przedwojennych, kiedy sport dla wielu to była kwestia amatorska i tak naprawdę mało kto wykładał na niego jakiekolwiek sensowne pieniądze. Miasto Jarocin nie chciało już dalej łożyć przed wojną na klub, widocznie były jakieś zadłużenia. Natomiast był to sport, tak jak pan powiedział, czysto amatorski. To ludzie sami musieli sobie wszystko kupić.
https://jarocinska.pl/wiadomosci/ewelina-luksza-po-takich-projektach-mam-pelne-serce-rozmowy-kubackiego/GuG3H9ttYuWhaJpjJEfxDziś Jarocin to także miasto, które ma mnóstwo obiektów sportowych. W miarę ładny stadion, duża hala sportowa, więcej hal mniejszych, zrobionych przy szkole, lodowisko, mnóstwo ścieżek rowerowych. A jak to wyglądało w czasach, o których jest pańska książka?
Było bardzo skromnie. Były dwa boiska, nazwijmy je reprezentacyjnymi: jedno w centrum, chyba bodajże przy Bractwie Kurkowym, drugie na pewno przy koszarach. Kino służyło nie tylko jako kino, ale jako arena walk zapaśniczych i bokserskich. Hokej na lodzie wyglądał tak, iż grano na wielkim stawie przy Skarbczyku po zezwoleniu księcia Radolina. Było oświetlenie i grano w hokeja.
Rozmawiamy, oczywiście, o jednej z pańskich książek, ale wiem, iż ma pan plany na kolejną publikację. O czym ona będzie?
Od kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy, to w tym czasie już powstały dwie książki. Jedna o osiedlu Tumidaj, gdyż przypada dwustulecie tego osiedla, na którym mam zaszczyt mieszkać. I drugą napisałem też niedawno, kilka dni temu, ale to bardzo trudny temat i książka nie jest zbyt obszerna. Nazywa się „Budnicy, smolarze i potasznicy na Ziemi Jarocińskiej”. To jest trudny temat, praktycznie brak źródeł. Zostają tylko takie dziedziny jak archeologia, historia kultury materialnej, antropologia. Tego choćby nie ma na uniwersytetach. Naprawdę ciężki temat, ale coś udało się napisać, być może choćby się to uda wydać.
Oprócz tego, iż pisze pan książki, to z zawodu jako historyk uczy pan również historii w jednej z jarocińskich szkół. Jak dziś wygląda proces nauczania? Czy dzieci łatwo łapią bakcyla do tego przedmiotu?
To zależy, które. Historia nie musi wszystkich interesować. Ja sobie z tego, jako nauczyciel, zdaję sprawę. Natomiast staram się takim najprostszym językiem, wykorzystując różne środki multimedialne, dotrzeć do tych dzieci. choćby wykorzystuje się scenki, jakieś zabawy, pytania, tak, żeby wzmóc ich aktywność i wzbudzić w nich ciekawość. Jednym z tych sposobów jest na przykład wolontariat, który prowadzimy od kilkunastu lat na cmentarzu. Uważam, iż lekcja w terenie, choćby na cmentarzu, jest cudowną, wspaniałą lekcją historii. Dzieciaki naprawdę lubią brać udział w wolontariacie, gdyż wiedzą, iż o ile zbierają te pieniądze, to idzie to na jakiś szczytny cel.
"Jesteśmy bardzo wdzięczni ludziom za pomoc w renowacji mogił powstańców"
Wspomniał już pan tutaj o lekcjach wolontariatu na cmentarzu 1 listopada. Skąd w ogóle wziął się pomysł, żeby te zbiórki przeprowadzać?
Ten pomysł narodził się bodajże w 2008 roku w Stowarzyszeniu Wiara Lecha z siedzibą w Poznaniu. Zaproponowano poszczególnym fanklubom, żeby szukać i odnaleźć groby powstańcze, czy też mogiły. Koledzy poprosili mnie z racji wykonywanego zawodu, żebym się tym zajął. Mówię: „Nie ma problemu, dla mnie to jest zaszczyt ogromny". I to się tak zaczęło. Potem przyszło zapalanie zniczy, a potem jeszcze akcja zbierania. Okazało się, iż od roku 2010-2011 do dzisiaj oprócz zbiórek odnowiliśmy około trzydziestu pomników, tablic i mogił w całej Ziemi Jarocińskiej. Uważam, iż jest to duże osiągnięcie, ale nie jest tutaj żadna moja zasług. To, iż to koordynuję, to jest jakiś 1%. Główną zasługę przypada dzieciom ze szkoły nr 3 w Jarocinie, harcerzom z grupy Rodło, chłopakom z grupy rekonstrukcyjnej Jedność oraz kibicom Lecha Poznań, fanklub jarociński. A jeszcze większa zasługa, mam nadzieję, iż się nikt na mnie nie obrazi, to są ci ludzie, którzy wrzucają do puszek. Bez nich nie zrobilibyśmy nic.
Zdecydowanie. o ile chodzi o hojność ludzi, to widać to zawsze na cmentarzach, iż bardzo oni chętnie podchodzą do wolontariuszy i wrzucają tam, chociażby skromnego grosza.
Tak. Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim tym ludziom. Chciałbym podziękować wszystkim za to, iż przez te kilkanaście lat, wrzucaliście państwo pieniądze. Dzięki wam, waszej hojności, mogliśmy odnowić wiele grobów. W tym roku znów mamy dwa miejsca do odnowienia. Znaleźliśmy dwa groby. Dzięki mojemu koledze: w Cielczy Mariana Zgorzelskiego. Przypomniałem też sobie, iż na cmentarzu parafialnym w Jarocinie leży świętej pamięci Leonard Zych, były kierownik Trójki jarocińskiej. Jako iż on zmarł w 1938 roku i tym grobem raczej się chyba nikt nie opiekuje, postanowiliśmy, iż te dwa groby odnowimy i taki będzie cel tegorocznej zbiórki.
Czyli rozumiem, iż oczywiście zbiórka w tym roku jest kontynuowana?
Między 31 października a 2 listopada.
Każdy może się zgłosić jako wolontariusz? Czy jest to jednak jakoś obwarowane?
Każdy. My nikogo nie odrzucamy. Pan redaktor może przyjść, postać z puszką. My serdecznie pana zapraszamy. Bardzo się cieszymy, bo jest pięć bram, jak to się mówi kolokwialnie, do obstawienia.W tych pięciu bramach na cmentarzu parafialnym i komunalnym stoimy i staramy się grzecznie wszystkich zachęcać.
Na sam koniec, czego Panu, być może także całemu stowarzyszeniu, które zbiera na mogiły powstańców, ale generalnie panu, czego życzyć?
Jeśli chodzi o nas jako o ludzi, to na pewno dużo zdrowia, bo jesteśmy coraz starsi, mówię o sobie. Natomiast o ile chodzi o nas jako wolontariuszy, no to dużo wytrwałości, samozaparcia, realizacji i zachęcania innych, by nam pomagali. Tylko zwiększająca się ilość ludzi dobrej woli pozwoli nam przekroczyć kolejne bariery zbiórki.
Kim jest Wojciech Talaga?
Wojciech Talaga to jarociński historyk oraz społecznik. Na co dzień uczy historii w Szkole Podstawowej nr 3 w Jarocinie, działa także aktywnie w jarocińskim oddziale stowarzyszenia Wiara Lecha, gdzie jest jednym z głównych organizatorów zbiórek na oddnawianie mogił powstańców wielkopolskich. Autor wielu książek historycznych, w tym najnowszej "Sport i wydarzenia sportowe w Jarocinie w latach 1921-1939”. Wielki fan Lecha Poznań.