Artur Jendrych przyzwyczaił nas do tego, iż jeżeli gdzieś startuje, to przeważnie albo wygrywa, albo kończy bieg na podium. Nie inaczej było w Cisnej, podczas Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego. Reprezentant Biegającego Świdnika był pierwszy na dystansie 43 km.
Jedenasta edycja imprezy odbyła się w ostatni weekend stycznia. Uczestnicy musieli zmierzyć się nie tylko z morderczym dystansem, ale także z trudną trasą, poprowadzoną po okolicznych wzgórzach. Artur Jendrych do zameldowania się na mecie potrzebował trzech godzin i dwudziestu minut. Następnego w stawce Kamila Borawskiego (Chełm Biega) wyprzedził o 149 sekund.
– Od samego początku walka toczyła się pomiędzy czterema zawodnikami – mówi Artur Jendrych. – Dopiero na ostatnich kilometrach stało się jasne kto wygra. Startowałem tu po raz trzeci. Dwukrotnie stawałem na podium, ale nigdy na najwyższym stopniu. Cieszę się, iż moja dyspozycja, po problemach ze zdrowiem jest coraz lepsza. Mam nadzieję, iż wracam do szybkiego ścigania.
W maratonie wzięło udział 200 zawodników. Na krótszym, 22 – kilometrowym dystansie mogliśmy zobaczyć kolejnych reprezentantów Biegającego Świdnika. Tego dnia linię mety przecięli także Krzysztof i Basia Wróbel.