Z cyklu NASZE LOSY – Dziennik Leszka Dacko: Osada Huronów

goniec.net 3 tygodni temu

Zadzwonił do nas z Chicago Sławek Szuba. Także współbrat rycerski od św. Jana Pawła II-go. Z zawodu jest „trakowcem”. Z powołania chyba też. Odznaczony za trzy miliony mil przejechane bez wypadku. Tyle samo ma jego maszyna. Kabina z lodówką, łóżkiem i kuchenką. Pani Małgosia jeździ często z mężem, jako iż dzieci wydoroślały i nie wymagają opieki. Właśnie oboje przybywają do Toronto z ładunkiem sprzętu nagłaśniającego na jakąś konwencję medyczną. Przywożą te urządzenia na kilka dni i potem zabiorą je z powrotem. Zameldowani w hotelu, gdzie odbywa się cała impreza i w trakcie jej trwania mają czas wolny.

Nagle dowiadujemy się, gdzie w Markham znajdują Hilton Suites. No i zastanawiamy się co zrobimy z naszymi gośćmi a raczej, czy możemy im pokazać coś oprócz zastawionego stołu.
Idziemy na przechadzkę nad nasze lokalne morze, czyli jezioro Ontario. Oni mają jezioro Michigan, które jest ok. trzy razy większe, ale ścieżki wzdłuż naszego kawałka wody są pięknie utrzymane i warte spaceru.
Następnego dnia decydujemy się na wyprawę do Midland. Byliśmy tam zaledwie kilka tygodni temu, ale nasi goście tam nie byli, mało tego nie wiedzieli o kanadyjskich męczennikach z którymi tutejszy kościół się bardzo mocno identyfikuje, przynajmniej ten lokalny, ontaryjski i pewno ten w Quebecu. Nie wiem jaka jest siła oddziaływania tamtejszej misji jezuickiej na dalsze części Kanady.
Spośród ośmiu męczenników, najczęściej wspominany jest Jan de Brebeuf, wykształcony francuski arystokrata, pochodzący ze znakomitej rodziny rycerskiej. Wstąpił do zakonu jezuitów w 1617 roku a po święceniach w 1625 r. wyjechał w kierunku nowo odkrytego lądu. Osiadł wśród szczepu Huronów i tam udało mu się zaszczepić płomień wiary. Kres tej działalności położyli Irokezi.16-go marca 1649 r. napadli oni na liczne wioski i wymordowali większość ochrzczonych Huronów i towarzyszących im misjonarzy. Jan umarł poddawany okrutnym torturom.

Liturgiczne wspomnienie św. Jana De Brébeuf, Jezuity i towarzyszy – współpatronów Kanady – obchodzone jest 26-go września.

1 z 17
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_0
oplus_0
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_32
oplus_32

Sanktuarium założono w 1925 roku.
Uczestniczymy w popołudniowej mszy, obchodzimy teren parku; od czasu sprzed dwudziestu kilku lat, gdy bywaliśmy tu częściej przybyło trochę pomników ufundowanych przez pielgrzymów.
Punkt widokowy z którego widać ogrom Georgian Bay jest w renowacji. Betonowa platforma ze schodami nie jest ukończona, ale udaje się tam wejść i spojrzeć na jezioro.
Naprzeciw Sanktuarium znajduje się muzeum i wioska Huron/Ouendat. Przedstawia ona sposób życia lokalnej ludności indiańskiej w latach 1500-1600, czyli tuż przed pojawieniem się osadników z Europy.
Popołudniowe słońce tworzy szczególny światłocień w zabudowaniach wioski ożywiając artefakty codziennego życia indiańskiego i dodając surowym przedmiotom z drewna i skóry swoistego piękna.
Sanktuarium odwiedza rocznie ok. 200 tysięcy pątników, w tym nasza polska, coroczna pielgrzymka piesza.
Muzeum odwiedza co roku ok. 20 tysięcy osób. Wizytę, jak tamtą poprzednią, z grupą parafialną, kończy obiad w „The Boathouse Eatery” w Midland. I tu, widok na Georgian Bay nie ma tu sobie równych.
Ostatni wieczór to „City by Night”, czyli Toronto wieczorem. Robimy krótki spacer w centrum, aby goście zabrali z sobą jakieś wrażenie tego pulsującego życiem miasta. Jedziemy też ponownie do Hiltona w Markham. Sławek pokazuje nam wnętrze swojej ciężarówki. Miejsce, w którym spędza każdego miesiąca setki godzin.

***

Kanada produkuje własny samochód! Firma Conquest ma chyba jakieś Indyjskie korzenie, ale wygląda na to, iż posiada siedzibę w Toronto. Specjalizuje się w superluksusowych SUV-ach budowanych na zamówienie i w krótkich seriach. Internet pokazuje dwa modele, Evade i Knight XV. Ceny na poziomie sześciu zer. Wiadomość dostrzeżona przez Panią Basię w Angorze, którą czyta w ramach sprawdzania co piszczy w trawie u „konkurencji”.

***

Dowód na istnienie Boga, według Pana Witusia. Otóż Pani Małgosia odbyła niedawno podróż do Polski i dotarła m. in. do sklepu fabrycznego fajansów z Bolesławca. Należy dodać, iż Pani Małgosia posiada pokaźną kolekcję tychże, co jest powodem do dumy i euforii z korzystania z tak pięknych polskich wyrobów.
No i w momencie, kiedy Pani Małgosia miała zapłacić rachunek za wybrany półmisek, wysiadły wszystkie elektroniczne systemy płatnicze i nie dało się zakupu zrealizować.
Dodać można, iż Pani Małgosia nie podziela entuzjazmu religijnego Pana Witusia.
Ja jeszcze dodam, iż to przykład widma cyfrowej waluty.

***

Sebastian się wyprowadza. Co ja mówię – Sebastian, nasz syn, się żeni. Od miesięcy planowana uroczystość odbędzie w urzędzie miasta w Oshawie. W Toronto, sobotnie terminy są zajęte z bardzo znacznym wyprzedzeniem.
Jedziemy tam słonecznym rankiem, sama ceremonia ma być przed południem a potem poczęstunek w restauracji. Uroczystość jest raczej skromna, bo też ta adekwatna planowana jest w przyszłości.
Sala zebrań Rady Miejskiej jest okazała, choć może byłoby lepiej, gdyby takie obrzędy miały miejsce w bardziej kameralnym pomieszczeniu.
Potem zdjęcia. Okazuje się, iż młodzi przygotowali listę do sesji zdjęciowej i wszystkie pozy i kto z kim ma być sfotografowany są już zaplanowane.
Strój i makijaż panny młodej są okazałe. Jam, urodziła się w Kanadzie, ale rodzice pochodzą ze Sri Lanki. Całe przygotowanie musiało zabrać kilka godzin. Pytam ją o której wstała. – „O czwartej rano”. Ślub był o dziesiątej.

***

Łażę po Home Depot i widzę zestaw pralki i suszarki Boscha w super cenie. Posyłam zdjęcie nowożeńcom, ale nie są zainteresowani, za to Pani Basia natknąwszy się na zdjęcie na Whatsappie chce te maszyny obejrzeć. Jedziemy razem po inne sprawunki, a Pani Basia idzie wpierw sprawdzić te „Bosche”. I jeszcze są, a gdy do niej dotrę, stoi już z kartą kredytową w ręku.
W końcu jednak niczego nie kupujemy. Młodzi, choć wprowadzają się wspólnie do domu mają jakieś tam urządzenia myjąco-piorące i nie podzielają matczynego entuzjazmu. Priorytety są wyraźnie w innych miejscach i w końcu trzeba to zaakceptować.

***

Drogowcy obok kończą poszerzanie ulicy Pt. Union. To już jakieś dwa lata. Póki co, samochody ustawione w węże w czasie godzin o większym natężeniu ruchu. Konfiguracja ruchu zmienia się co kilka dni w zależności od tego co akurat jest robione i dobrze jest na to uważać.
Poznajemy już niektórych pracowników a oni nas. Czasem mamy pytania. Chwilowe uciążliwości odejdą w przeszłość, gdy prace zostaną ukończone, ale wychodzi na to, iż pewnie pozostaniemy z kilkoma niespodziankami. Wyjazdy do bocznych ulic, jak nasza, zostały znacznie zwężone. Pytam o to jednego z budowlańców – tak jest w projekcie. Dodaje, iż nasz wyjazd to nic, skrzyżowanie ulicę dalej jest tak wąskie, iż dwa autobusy szkolne mają problem się tam minąć.
Takich przeróbek jest więcej. Kilka dni wcześniej wjechałem stałą trasą rowerową na Charlottetown Blvd. Zastałem zmiany; co jakieś sto metrów próg zwalniający. Na tej spokojnej drodze, nigdy nie widziałem nikogo jeżdżącego z nadmierną prędkością. To nie koniec, dwa dni później spacerujemy wzdłuż Rouge Hills Dr. To obrzeża Scarborough. Jest podobnie, co około sto metrów usunięto wierzchnią warstwę asfaltu w kształcie długich prostokątów. Miasto i tu wprowadza progi zwalniające.
Na większości skrzyżowań są już zainstalowane kamery typu „Red Light”. Na szeregu ulic obniżono prędkość o dziesięć km/godz. Na Kingston Rd. i Morningside Ave zamalowano jeden z pasów ruch na czerwono. Jeżdżą po nich autobusy i rzadko widoczni rowerzyści. Jechałem ostatnio Morningside Ave. w godzinach popołudniowych. Jeden pas pusty, za to na drugim nie kończący się ogonek samochodów.

To epidemia!
Nie wiem czy wspomniane kamery mogą już rozpoznawać twarze, a takie przy współudziale naszych telefonów mogłyby przeprowadzić nas przez całe miasto. choćby jeżeli kompletne systemy nie są gotowe to infrastruktura jest w przygotowaniu.
Sprawdzam Chat.gpt. Toronto już dawno wprowadziło strategię” Vision Zero” której celem jest drastyczne obniżenie ilości wypadków drogowych, szczególnie dotyczących przechodniów, dzieci czy rowerzystów. Scarborough jest ponoć liderem wypadkowości.
Chat przyznaje, iż równocześnie rosną obawy społeczeństwa przed wprowadzeniem tworów typu miast 15-minutowych. Oficjalnie Toronto nie zaadoptowało tego programu, jednak koncepcja odzwierciedlona jest w kilku mniejszych, dzielnicowych programach pilotażowych.
Jednym z większych projektów to „Downsview Project” adoptujący byłe lotnisko na tamtym terenie.
Lokalizacja domów, tereny zielone i sieć handlowo-usługowa są realizowane według zasad 15-to minutowych minimalizujących tym samym potrzebę samochodów.
Inne plany pilotażowe to np. Cooksville w Mississaudze.
Słyszy się też o koncepcji miasta 30-minutowego, ze względu na tutejszą rozległość terenu.
W moim pojęciu, filozofia ewentualnego zamknięcia nas w małych, życiowo samowystarczalnych gminach jest stopniowo testowana i o ile nie nastąpi drastyczna wymiana ekip, które nami rządzą, zostanie krok po kroku wprowadzona.
Idea mieszkania w obszarze wygodnym do życia, nie wymagającym samochodu zostanie stopniowo przekształcona z czegoś co mogłoby być własnym wyborem na jedyną opcję, bez braku możliwości wyboru. Kilka tygodni temu wspominałem Bill S-206. To ustawa, która ma stworzyć podwaliny prawne dochodu uniwersalnego i która powolutku jest przepychana przez system ustawodawczy.

Widać, iż synchroniczne prace prowadzone są w różnych obszarach, a przecież moja wiedza jest tu raczej fragmentaryczna. Wychodzi na to, iż zadania takie istnieją w różnych obszarach zarządzania i planowania aglomeracji miejskich i są pozornie niezwiązane, ale przyjdzie czas, kiedy wielki brat połączy kropki i nagle wszyscy obudzimy się z palcem w nocniku.

Widać nie ma innego sposobu na obudzenie społeczeństwa jak radykalne i gwałtowne obniżenie poziomu życia. Sygnały częściowe są najczęściej ignorowane na bazie leniwego optymizmu. Wielki brat zna nasze progi reagowania lepiej niż się nam wydaje i skrupulatnie tej wiedzy używa. Brytyjczycy właśnie przekroczyli taki próg i w końcu zareagowali. Czy aby nie za późno?

Leszek Dacko

Idź do oryginalnego materiału