„Z niewieloma muzykami się przyjaźniliśmy”. Kamil Sipowicz w RDC

7 godzin temu

Kamil Sipowicz był gościem Nuli Stankiewicz i Janusza Strobla w audycji „Trzeba marzyć”. W Polskim Radiu RDC opowiadał m.in. o przyjaźni, polityce, życiu bez Kory. Jak powiedział, oboje wraz z Korą z przyjaźnili się z niewieloma muzykami. Zaznaczył jednak, iż Stanisław Soyka był ich przyjacielem.

Bardzo się lubiliśmy wszyscy. To było nasze środowisko. Z niewieloma muzykami się przyjaźniliśmy, na palcach jednej ręki można wymienić: Staszek Soyka, Tomasz Stańko, Grzesiek Ciechowski. Z tymi ludźmi się najbardziej spotykaliśmy i przez lata przyjaźniliśmy — podkreślił.

Sipowicz stwierdził gorzko, iż „teraz nie zna dobrych ludzi”.

Ja wierzę tylko w piekło. Ja nie znam dobrych ludzi. Nie spotkałem jeszcze takich. Proszę zobaczyć, co się dzieje na świecie, co się dzieje? Samo zło, gdzie jest dobro. Ci, którzy rządzą światem, przecież to są wszystko szaleńcy, jak w starożytnym Rzymie. Trump, Putin, Łukaszenka, Chińczyk, Koreańczyk, to są wszyscy po prostu jacyś szaleńcy. Oni nas prowadzą do zagłady. Gdzie tu dobro? — pytał.

Po chwili zawahał się jednak. — Może jest małe niebo. A czy Kora tam jest? Wiem, iż Kora jest w jakiejś innej rzeczywistości, bo się ze mną kontaktuje. Są jakieś przebicia i się komunikuje ze mną. Oczywiście przypomina to nieco prozę Philipa Dicka, ale mam powiedzmy namacalne przykłady, iż się kontaktuje ze mną, i przez przyrodę, i przez technikę. Włącza mi się telewizor z jakimś filmem, który mówi o moim życiu. Takie rzeczy się działy, szczególnie po jej śmierci — opowiadał.

Powiedział, iż wraz z Korą przeżyli „swoje dramatyczne historie”.

Kora i ja byliśmy takimi półsierotami, które przeżyły w życiu bardzo różne dramatyczne historie, traumatyczne. To wszystko było po wojnie. Przede wszystkim bieda, nędza, brak mieszkań, nie było gdzie mieszkać. Oboje z tego powodu żeśmy cierpieli. Ona była jak tobołek posyłana albo do jakiegoś Caritasu, albo do jakiejś ciotki chorej psychicznie, albo do jakiegoś wujka, wsadzana jak tobołek do pociągu, czasami wsadzali ją nie do tego, co trzeba. Mnie mama też dawała do różnych dziwnych ludzi, też chciała mnie dać do takiego prowadzonego przez księży domu. Jak tam poszedłem i poczułem zapach tej pasty i te podłogi zobaczyłem, to poczułem przerażenie. Na szczęście moja mama to widziała i mnie tam nie oddała — opowiadał.

Kami Sipowicz powiedział w Polskim Radiu RDC, iż ma dużo planów związanych z Korą, ze swoją twórczością. Dużo maluje, przygotowuje trochę książek. Artysta mieszka ze swoimi zwierzętami w domu wybudowanym z Korą na Roztoczu.

Idź do oryginalnego materiału