Niektórym kojarzą się z rynkiem w środku miasta i karmieniem okruchami. Z kolei hodowcy uznają gołębie, bo o nich mowa, za zawodników, którzy potrafią pokonać tysiące kilometrów, aby wrócić do domu
W miniony weekend odbyły się kolejne zawody tych stadnych ptaków, w którym wystartowały nasze sokólskie okazy. Lot gołębi pocztowych rozpoczął się w miejscowości Pyrzyce. Z trzech oddziałów, białostockiego, augustowskiego i sokólskiego wypuszczono około 4000 ptaków, w tym z Sekcji Sokółka wystartowały 853 sztuki, od 40 hodowców. Gołębie miały do pokonania 542 km. O zawodach, hodowli i wyjątkowości tych ptaków opowiedział hodowca i jednocześnie prezes P.Z.H.G P. Sekcja w Sokółce Zbigniew Raube.
Na wstępie podziękował Piotrowi Rećko, Staroście Sokólskiemu za współorganizację lotu i sfinansowanie pucharów i dyplomów na zawody.
– Dziękuję także w swoim imieniu i pozostałych gołębiarzy z Sekcji Sokółka panu Staroście i dyrekcji Szkoły Zawodowej w Sokółce za udostępnienie nam pomieszczenia przy budynku placówki, w którym możemy wkładać gołębie na loty, spotykać się, organizować zebrania. Do tej pory nie mieliśmy takiego stałego miejsca – nie krył wdzięczności hodowca.
Zainteresowanie gołębiami pana Zbigniewa trwa od dzieciństwa. Już jako dwunastolatek posiadał swój pierwszy gołębnik, przy domu babci. Teraz może pochwalić się tym dużo większym, na własnej posesji. I jak twierdzi hodowla tych ptaków i udział w lotach to pasja. Jednak aby wytrenować wartościowe okazy, należy poświęcić temu mnóstwo czasu i systematyczności. A utrzymanie gołębi wbrew pozorom nie musi być bardzo drogie.
– Kosztuje tylko wtedy dużo, kiedy używa się chemii. My sięgamy po nią jedynie wtedy, gdy gołąb zachoruje. Nasze ptaki karmione są naturalnym ziarnem. Używamy też własnoręcznie zrobionego oleju czosnkowego, chrzanu, czarnego bzu – wyjaśnił.
Ważna jest też systematyczność karmienia. Zimą gołębie karmi się tylko raz, a latem 2 razy. Najlepiej o tej samej porze. Zawsze też muszą mieć dostęp do czystej wody.
Aby gołąb chciał jak najszybciej pokonać trasę zawodów i wrócić do domu, ważna jest motywacja. Ptaki można motywować gniazdem, jajkami i młodymi pisklętami bądź wdowieństwem.
– Samiec rozdzielony z samicą będzie miał motywację do powrotu, żeby jak najszybciej zobaczyć się ze swoją połówką – opowiada pan Zbigniew.
Zawody wzbudzają wśród hodowców gołębi największe emocje. Dla dorosłych gołębi są one organizowane w każdy weekend od maja do sierpnia, z odległości od 100 do 1200 km. Natomiast podniebne wyścigi młodych ptaków realizowane są w weekendy od sierpnia do września, z odległości od 100 do 400 km.
– Jednorazowo gołąb może przelecieć do 1000 km przy dobrym wietrze. o ile pogoda jest sprzyjająca i wiatr wieje w plecy ptaka, wówczas się tak nie męczy – tłumaczy hodowca.
Przed każdymi zawodami, co najmniej dwa razy w tygodniu gołębie mają trening. Wypuszczane są na odległość 40-60 km, gdzie najpierw wylatują samice, a po odczekaniu określonego czasu także samce.
Dzień przed wyznaczonym terminem zawodów hodowcy wraz z ptakami zjeżdżają się do sekcji. Tam gołębie są wkładane do koszy, które specjalnym samochodem są przewożone na miejsce konkurencji. Po ich wypuszczeniu, początkowo ptaki lecą w większej grupie, aby potem rozbić się na mniejsze. Rzadkością jest, aby jakiś gołąb odbił od stada. Hodowcy wracają do swoich domostw lub miejsc, gdzie ulokowane są gołębniki i z niecierpliwością czekają na powrót ptaków.
– Na gołębnikach mamy podpięty zegar, który sczytuje czas przylotu danego ptaka poprzez umieszczoną na jego nóżce obrączkę elektroniczną. Według tych danych są wyliczane prędkości gołębi i tworzone listy oraz końcowa klasyfikacja. Punkty zdobywa pierwsze 20% ptaków, a dany sezon wygrywa hodowca, który uzbiera ich najwięcej – wyjaśnia pan Zbigniew.
Za zwycięstwo otrzymują puchary i dyplomy, ale nie to jest najważniejsze. Dla hodowców liczy się to, aby gołąbki wróciły bezpiecznie do domu. A nie zawsze tak się dzieje.
– Może zaatakować je jastrząb czy sokół, mogą też zgubić drogę z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych – tłumaczy.
Jeśli taki gołąbek się zgubi i wyląduje u kogoś na parapecie czy podwórzu, wystarczy dać mu ziarna lub ryż do jedzenia oraz wody do picia. Gdy odpocznie i wzmocni się, sam odleci w dalszą drogę.
– o ile uda się złapać takiego gołębia, najlepiej zadzwonić do właściciela, a gdy nie ma numeru telefonu na obrączce, to skontaktować się z odpowiednim oddziałem, w celu identyfikacji – dodaje pasjonat.
A czy po tych zawodach wszystkie ptaki wrócą do swoich domów pokaże czas. Na obecną chwilę znamy jedynie zwycięzców trzech pierwszych miejsc z Sekcji Sokółka. Pierwsze i drugie zajęły gołębie Jarosława Żuka, a trzecim był ptak należący do Mariusza Majewskiego. Z kolei Zbigniew Raube, po dziewięciu lotach klasyfikuje się na 3. pozycji.
Gratulujemy wyników i życzymy dalszego pielęgnowania pasji.
Sylwia Matuk
Fot. Jarosław Stasiulewicz