Zapusty, ostatki, mięsopusty, kusoki – karnawał kończy się hucznie

5 godzin temu

Zapusty, ostatki, mięsopusty, kusoki to staropolskie określenia końca karnawału – ostatniego dnia zabaw. w tej chwili na zabawach spędza się nie tylko wtorek przed Środą Popielcową, ale i poprzedzający go weekend. Tak będzie i w tym roku.

Ciekoty. Kusoki świętokrzyskie / Fot. Jarosław Kubalski – Radio Kielce

– Najbardziej hucznie żegnano karnawał na wsi. W naszym regionie urządzano potańcówki w chałupach i karczmach wiejskich, gdzie do późnej nocy grała kapela, a ludzie gromadzili się na tańce. Do domów, czyniąc rwetes, wpadali chłopcy udający najczęściej turoniów – mówi etnolog, dr Alicja Trukszyn.

Podkreśla jednak, iż niezależnie od regionu, wsie w ostatki przemierzały niezliczone grupy przebierańców, wśród których można było zobaczyć śmierć z kosą, rogate diabły i rozmaite zwierzęta. Czasem w tej niezwykłej grupie przebierańców można było wypatrzyć nowożeńców, przy czym im bardziej była umalowana i bardziej wiekowa była panna młoda, tym więcej wzbudzała śmiechu. Przebierańcy zaczepiali przechodniów i zapraszali ich do wspólnej zabawy. Na zaczepki szczególnie narażone były panny na wydaniu, które często były porywane do tańca.

– Ciekawym zwyczajem zapustnym, który był mocno zakorzeniony na ziemi sandomierskiej, były bachuski. W tych regionie Bachusem nazywano owiniętego słomą chłopca lub słomianą kukłę, którą na sankach lub wózku obwoziła wesoła grupa przebierańców, zbierających drobne datki. Za zdobyte w ten sposób pieniądze młodzież tego samego dnia wyprawiała potańcówkę w karczmie – mówi Alicja Trukszyn.

Koniec zapustów w całej Polsce należał do zamężnych kobiet. We wtorek zapustny, w karczmie albo w największej chałupie we wsi, zbierały się zamężne, stateczne gospodynie.

– adekwatnie tylko przez ten jeden dzień w roku mogły bezkarnie porzucić codzienne obowiązki i całkowicie oddać się zabawie. W gospodzie zajmowały oddzielny stół i zamawiały tłuste mięsa. Jako trunek kobiety wybierały najczęściej wódkę lub mocniejsze alkohole. Nietrudno się domyślić, iż po spożyciu zamówionych napojów kobiety nabierały odwagi i takiemu spotkaniu towarzyszyło wiele śmiechu i docinków na temat mężczyzn, którzy siedzieli w drugim kącie karczmy. Chociaż w całej Rzeczypospolitej na stołach dworskich królował miód, to na wsi pito wódkę pędzoną z fermentowanego żyta. Trzykrotnie destylowany zacier dawał niesamowicie mocny produkt. Mocny do tego stopnia, iż karczmarze podawali klientom wódkę do spożycia dopiero po rozcieńczeniu wodą – tłumaczy etnolog.

Idź do oryginalnego materiału