Mieszkańcy Poznania, którzy płacą tu podatki, mają nieco lżej – dla nich pierwsza godzina w SPP kosztuje 4 zł, na Jeżycach 5,50 zł, a w ścisłym centrum 7,50 zł. Ale dla pozostałych – różnica jest bolesna i odczuwalna od pierwszego dnia września.
Podwyżki wywołały lawinę komentarzy w mediach społecznościowych. W odpowiedzi prezydent Jacek Jaśkowiak wyjaśnia, iż strefa płatnego parkowania nie jest karą dla kierowców, ale narzędziem. – Wyższe stawki zwiększają rotację miejsc parkingowych, ograniczają ruch samochodowy i skłaniają do wyboru komunikacji miejskiej – napisał.
Prezydent zwrócił też uwagę, iż codziennie do miasta wjeżdża ok. 200 tysięcy aut z podpoznańskich gmin. Nowa polityka cenowa ma zachęcić ich kierowców do pozostawienia samochodu w domu i korzystania z Poznańskiej Kolei Metropolitalnej. Z drugiej strony – ma motywować mieszkańców, by rozliczali podatki właśnie w Poznaniu.
Nie wszyscy jednak podzielają optymizm władz. Wśród kierowców dominuje niedowierzanie – czy to możliwe, iż za parkowanie w centrum Poznania trzeba już płacić niemal tyle, co w Berlinie czy Amsterdamie? Dla wielu mieszkańców i osób przyjeżdżających do pracy do stolicy Wielkopolski oznacza to realny, comiesięczny wydatek liczony w setkach złotych.
Pozostaje pytanie, czy nowe stawki faktycznie odciążą zatłoczone ulice, czy raczej jeszcze bardziej pogłębią irytację kierowców, którzy już dziś muszą sięgać coraz głębiej do kieszeni.