Ślesin przywitał nas tego dnia jak na zamówienie – słońce świeciło, lekki wiaterek muskał wodę, a ryby… no cóż, ryby udawały, iż ich nie ma, ale i tak nikt się nie nudził.
Na starcie stanęli nasi niezłomni wędkarze – jedni z doświadczeniem, inni z nadzieją, iż to właśnie dziś złowią „rybę życia”. Emocji nie brakowało, a każdy spławik był obserwowany z taką uwagą, jakby od niego zależały losy całego świata.
Po kilku godzinach rywalizacji udało się wyłonić zwycięzców – a nagrody były nie byle jakie!
Złoty Szczupak powędrował do najlepszego łowcy, który udowodnił, iż ryby go nie boją, tylko same wskakują na haczyk.
Srebrny Sandacz trafił do zawodnika, który był o krok od złota – ale jego zdobycz i tak wzbudziła podziw.
Brązowy Leszcz uhonorował trzeciego mistrza wędkarskiego cierpliwości, który pokazał, iż nie rozmiar ryby, a serce do wędki się liczy.
Oprócz dyplomów i nagród rzeczowych na wszystkich czekało… coś, co ucieszył głodne brzuszki – smaczny obiadek, który smakował tak, jakby kucharz także był na zamówienie razem z pogodą.
Atmosfera była fantastyczna – rozmowy, śmiech, wymiana rybackich historii i planów na przyszłe zawody.
Nie mogłoby się to wszystko udać, gdyby nie ogromna pomoc i zaangażowanie Pana Krzysztofa Wolnego – to dzięki jego wsparciu zawody były dopięte na ostatni guzik.
W imieniu wszystkich uczestników – wielkie dzięki!
Zawody zakończyły się w przyjaznej, sąsiedzkiej atmosferze. Ryby, choć czasem sprytne, przegrały z dobrym humorem i integracją mieszkańców SM nr 5.
Do zobaczenia nad wodą za rok – kto wie, może wtedy padnie rekordowy okaz?
Karolina Wawrzon







