Żeglarze z Klubu Żeglarskiego “Biały Żagiel” w Toronto przepłynęli Atlantyk

bejsment.com 5 miesięcy temu

Przepłynięcie Atlantyku przez grupę żeglarzy z Polsko-Kanadyjskiego Klubu Żeglarskiego “Biały Żagiel” w Toronto zakończyło się sukcesem. Co prawda z dwudniowym opóźnionym startem spowodowanym sprawami logistycznymi i technicznymi, za to w sprawnym składzie i jasnym celu.
Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Będąc na Oceanie, komunikacja, zwłaszcza w sprawach bezpieczeństwa, zagrożenia życia, tudzież zwykłego przepływu informacji, na przykład pogodowych, jest “dobrą praktyką żeglarską”!

Wypłynęliśmy z Teneryfy na silniku, ciemną nocą, z księżycem w nowiu 7 marca o godzinie 1:20 rano, kierując się na południowy-zachód, czyli w kierunku Cape Verde. Noc była gwiaździsta, dość duże fale i wiatr o sile 4 w skali Beauforta. To umożliwiło nam bardzo szybkie postawienie żagli i uzyskanie średniej prędkości 7 węzłów na godzinę.

Pierwsze dwa dni to czas, który potrzebny jest do intensywnego skupienia się na obowiązkach, wejściu w rutynę wachtową i przyzwyczajeniu się do nowych warunków. Jest to również czas na rygorystyczny tryb pracy polegającej na: obserwacji i dostosowaniu żagli i kursu do warunków atmosferycznych, skrupulatnym prowadzeniu dziennika jachtowego, wyostrzonej uwagi o każdej porze dnia i nocy oraz pracy grupowej, co stanowi fundament sukcesu wyprawy tego typu kalibru.

Podróż minęła nam w pięknym słońcu i idealnych warunkach do żeglowania. Byliśmy świadkami zapierających dech wschodów i zachodów słońca; odwiedzin wielorybów, delfinów, latających ryb wpadających od czasu do czasu w pokład; wszelkiego rodzaju zjawisk atmosferycznych i cudów, które zapadną nam w pamięci na całe lata. Nigdy nie opuszczał nas duch przygody i ciekawość nowych przeżyć.

Smaczne i pożywne posiłki, które szczodrość Oceanu wzmocniła nam w postaci nie tylko przepięknych, ale i smacznych ryb: Mahi Mahi, Wahoo czy tuńczyków, była ważnym elementem całej palety doświadczeń.

Dla wielu z nas przepłynięcie Atlantyku było marzeniem. To naprawdę otwiera na doświadczenia nie mieszczące się w świadomości i które pozostają w sferze “odmieniających życie” i dotychczasowe spojrzenie na świat. Ostatnie dni były kompletnym widowiskiem w postaci ciągle towarzyszącego nam księżyca w pełni oświetlającego pokład, w asyście różnorodnym w kolorach zachodzie słońca, ozdobionym niewyobrażalnie piękną aranżacją chmur i symfonią fal.
O poranku ostatniego dnia towarzyszyła nam ekscytacja i odświętna atmosfera wypatrywania lądu. Matka natura zafundowała nam orzeźwiający deszcz, który w promykach porannego słońca przyniósł wielokolorowe, soczyste dwie tęcze, na które patrzyliśmy z oniemieniem. Tak właśnie witany był ląd okolic Karaibów. Trudno wyobrazić sobie piękniejsze zakończenie wpłynięcia na nowy świat.

Dnia 24 marca, po 17,5 dniach, załoga *Prometeusza*, pod komendą kapitana Pawła Chołodowskiego, dopłynęła do La Marine na Martynice. Pragniemy pozdrowić wszystkich śledzących nas, wspierających duchowo i kibicujących nam przyjaciół, fanów, klubowiczów Białego Żagla i entuzjastów żeglarskich przygód.
Pozostajemy w kontakcie przez Facebook Paul Cholodowski, gdzie można kliknąć na link do śledzenia naszej przeszłej i przyszłej trasy. Zapraszamy na kolejne etapy oraz rozpoczęcie sezonu żeglarskiego z klubem “Biały Żagiel” (www.whitesail.ca) z wpłynięciem Prometeusza do Toronto.
Ahoj!

Idź do oryginalnego materiału