- Kiedy byłem dzieckiem w wieku 12 lat zachorowałem na anginę. Felczer leczył mnie mlekiem, miodem, masłem i tzw. genicjaną. Niestety owocem tego leczenia było zapalenie serca - mówi ks. kanonik. Sytuacja stawała się trudna, stan zdrowia pogarszał się.
- Rodzice opatulili mnie kożuchem, posadzili na sanki i powieźli 21 km do szpitala w Białej Podlaskiej - wspomina ks. kanonik. Po drodze był jeszcze przystanek w jednym z kościołów, gdzie ksiądz udzielił choremu chłopcu namaszczenia. Stanisław wyspowiadał się i przyjął komunię. Po dotarciu do szpitala jedna z lekarek potwierdziła trudną sytuację.
- Powiedziała: „Po co go przywieźliście on i tak umrze. Zabierzcie go z powrotem i tak nic już z niego nie będzie. Mama odpowiedziała: Nie zabiorę go stąd. On będzie żył - opowiada ks. Stanisław. Przeżył.
Dopiero wiele lat