
Jagiellonia wróciła z daleka: przegrywała 0:1 tracąc gola w początkowej fazie meczu, a goście byli w natarciu. Żółto-czerwoni pozbierali się jednak i odrobili stratę. Jagiellonia - po dwóch meczach, gdzie zagrała znacznie słabiej walcząc ze zmęczeniem, kontuzjami i trochę słabszą grą niż zwykle - zwycięsko pokonali następną próbę. Jaga u siebie pokonała Lecha Poznań 2:1 i awansowała na pozycję wicelidera. To był hit kolejki, na który wykupione zostały wszystkie bilety. Mecz Jagiellonia kontra Lech był generalną próbą dla mistrzów Polski i szansą na rewanż za jesienną porażkę 0:5 z Poznania. Trener Adrian Siemieniec przed meczem z Lechem miał dość długą listę zawodników, z których nie mógł skorzystać. Poza Adrianem Dieguezem i Michalem Sackiem na liście niedysponowanych byli też Dusan Stojinović, Tomas Silva i Miki Villar. W efekcie szkoleniowiec miał niewielkie możliwości rotowania składem i wystawił w zasadzie wszystkich, którzy byli gotowi do gry. Goście od razu ruszyli do ataku: cofnięta i ostrożnie zaczynająca Jagiellonia przez pierwszy kwadrans gry broniła dostępu do własnej bramki. W 3 minucie potężną bombę na bramkę gospodarzy posłał Radosław Murawski, ale Sławomir Abramowicz instynktownie odbił piłkę poza bramkę. Sześć minut później było jednak 1:0 dla Lecha: z rzutu wolnego z 30 metrów piłka wrzucona w pole trafiła do Bartosza Salamona. Ten mocno zagrał ją białostockiej bramki, a tam Ali Gholizadeha z bliska wpakował ją do bramki. Chwilę później mogło być 2:0: minimalnie z dystansu spudłował Alfonso Sousa. Po kwadransie gry Jagiellończycy






![Sięgnął po mistrzostwo Polski, ale nie zamierza się zatrzymywać [ROZMOWA Z DAMIANEM LEMPARTEM]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/10/IMG_1744.jpg)










