ZTP od dwóch lat buduje hub, którego nie ma. Teraz chwali się nim na kongresach

2 godzin temu

Miał być nowoczesny, ekologiczny węzeł transportowy w samym sercu Krakowa – stacja przeładunkowa rowerów cargo pod wiaduktem kolejowym przy Hali Targowej, obsługująca bezemisyjny transport towarowy w centrum miasta. Taką wizję przedstawił Zarząd Transportu Publicznego w 2024 roku, chwaląc się udziałem w unijnym projekcie metaCCAZE. Dziś, po blisko dwóch latach, nie ma ani wiaty, ani stojaków, ani infrastruktury, a jedynym namacalnym efektem są sześć rowerów pokazanych na konferencji w Katowicach. To jednak nie przeszkadza ZTP w regularnym ogłaszaniu „postępów” i zapowiedziach, iż „już za chwilę” hub ruszy.

Kiedy Kraków dołączał do projektu metaCCAZE, zapowiedzi brzmiały jak obietnica zielonej rewolucji. Unijne środki miały sfinansować stworzenie „multimodalnego hubu” w centrum miasta – punktu, który połączy transport publiczny, kolej i rowery cargo, umożliwiając dostawy bez hałasu i spalin. W planach była inteligentna infrastruktura ładowania, system informatyczny zarządzający flotą i analiza danych wspierana sztuczną inteligencją. Wszystko w duchu Zielonego Ładu i neutralności klimatycznej.

Od tamtej pory upłynęły prawie dwa lata. Na miejscu, gdzie miała powstać ekologiczna stacja przeładunkowa, nie ma nic. Żadnej wiaty, żadnej tablicy informującej o inwestycji. Nie przeszkadza to jednak ZTP w cyklicznym chwaleniu się projektem – jak ostatnio podczas wrześniowego Kongresu Nowej Mobilności w Katowicach. Tam, w otoczeniu prezentacji o przyszłości transportu, krakowscy urzędnicy wystawili dwa z sześciu zakupionych rowerów cargo.

Z komunikatu ZTP dowiadujemy się, iż „to element większego planu” i iż „wkrótce uruchomiony zostanie multimodalny hub transportowy”. Tego samego sformułowania – „wkrótce” – urząd używa nieprzerwanie od stycznia 2024 roku. Przez ten czas nie zaprezentowano żadnych dokumentów przetargowych, nie ogłoszono wykonawcy, nie podano choćby terminu rozpoczęcia prac.

Na papierze Kraków jest jednym z sześciu „miast partnerskich” metaCCAZE, które wdrażają sprawdzone w Europie rozwiązania dla bezemisyjnego transportu. W praktyce jego udział ogranicza się do wystąpień na kongresach i opracowań koncepcyjnych. Tam, gdzie Amsterdam, Monachium czy Tampere testują rzeczywiste systemy automatycznych dostaw i infrastruktury ładowania, Kraków pokazuje rower na stoisku i opowiada o przyszłości, która nie nadchodzi.

MetaCCAZE to projekt czteroletni – potrwa do 2027 roku. Teoretycznie więc wciąż jest czas, by węzeł przy Hali Targowej rzeczywiście powstał. Ale jeżeli tempo pozostanie takie, jak dotychczas, pierwsze paczki przewiezione rowerem cargo w centrum miasta zobaczymy dopiero wtedy, gdy projekt się zakończy.

Zarząd Transportu Publicznego nie pierwszy raz zresztą wykazuje się wyjątkową biegłością w produkowaniu komunikatów o przedsięwzięciach, które utknęły w punkcie wyjścia. System rowerów cargo dla przedsiębiorców miał ruszyć „latem 2024 roku” – nie ruszył. Węzeł pod wiaduktem miał być gotowy w 2025 – nie istnieje. Ale w kalendarzu nie brakuje konferencji i paneli, na których można opowiadać, jak „Kraków konsekwentnie rozwija zrównoważony transport”.

W praktyce ta „konsekwencja” oznacza, iż od dwóch lat ZTP buduje hub, którego nie widać. Nie ma infrastruktury, nie ma danych o kosztach, nie ma informacji o planowanym operatorze ani o tym, kto utrzyma projekt po zakończeniu unijnego finansowania.

To, co miało być symbolem zielonej mobilności, coraz bardziej przypomina papierowy projekt zbudowany z prezentacji i wystąpień. Kraków, który miał dogonić europejskie standardy, utknął na etapie ładnych wizualizacji i marketingowych zdań o „efektywnej, bezemisyjnej sieci dostawczej”.

A więc mamy węzeł transportowy, którego nie ma, i rowery, które nie mają gdzie jeździć. Ale za to wszystko działa bez zarzutu komunikacja – ta medialna. ZTP z niezmiennym entuzjazmem powtarza, iż „już za chwilę, już za moment” Kraków stanie się miastem przyszłości. Pytanie tylko: na jakiej stacji ta przyszłość ma się zatrzymać, skoro choćby wiata jeszcze nie powstała?

Na koniec postanowiliśmy sprawdzić, jak krakowski Zarząd Transportu Publicznego rozumie „zieloną mobilność” w praktyce. Skoro przedstawiciele ZTP pojechali do Katowic, żeby prezentować bezemisyjne rowery cargo i opowiadać o ekologicznej przyszłości transportu, naturalne wydało się pytanie, w jaki sposób sami dostali się na Kongres Nowej Mobilności 2025.

Nie chodziło o złośliwość, a o prostą konsekwencję. Skoro projekt metaCCAZE ma promować niskoemisyjne podróże i ograniczanie zużycia paliw, logiczne byłoby, gdyby uczestnicy wybrali środki transportu publicznego – pociąg, autobus, może samochód elektryczny z miejskiej floty. Wysłaliśmy więc do ZTP oficjalne zapytanie o sposób dojazdu i koszt delegacji.

I tu kończy się część informacyjna, a zaczyna ta symboliczna. Mimo upływu kilku tygodni ZTP nie udzielił żadnej odpowiedzi. Nie wiadomo, ilu pracowników pojechało do Katowic, czym podróżowali, ani ile zapłacono za wyjazd służbowy. Biuro prasowe, które z zapałem wysyła komunikaty o każdym wystąpieniu na kongresach i prezentacjach, w tej sprawie milczy.

Trudno oprzeć się wrażeniu, iż to milczenie mówi więcej niż oficjalny komunikat. Bo jeżeli instytucja promująca „zielony transport przyszłości” nie jest w stanie wyjaśnić, jak sama przemieszcza się między miastami, to obraz całego projektu staje się wyjątkowo czytelny.

Jarek Strzeboński

Idź do oryginalnego materiału