W pobliżu jednego z lotnisk pojawiły się niezidentyfikowane drony, które zmusiły władze do natychmiastowego wstrzymania lotów. Na oczach pasażerów lotnisko pogrążyło się w chaosie, a kolejne starty i lądowania zostały odwołane lub przesunięte.

Fot. Warszawa w Pigułce
Lotniskowe systemy monitoringu uchwyciły kilka obiektów latających, które naruszyły strefę bezpieczeństwa. Nie posiadały żadnych znaków identyfikacyjnych i mogły stanowić bezpośrednie zagrożenie dla samolotów pasażerskich. Decyzja o zamknięciu przestrzeni powietrznej zapadła natychmiast, a w rejonie lotniska pojawiły się dodatkowe patrole i służby porządkowe. Chodzi o drugie największe lotnisko w Niemczech, które jest również największym po Frankfurcie hubem lotniczy,
Setki pasażerów utknęły w terminalach w Monahium, wielu nie otrzymało jasnych informacji o tym, kiedy będą mogli kontynuować podróż. Linie lotnicze zmuszone były do przekierowania części lotów na inne porty, co wywołało falę krytyki i rosnące poczucie zagrożenia.
Do akcji wkroczyły służby specjalne i eksperci od bezpieczeństwa lotniczego. W sprawę zaangażowano także ministerstwa obrony i transportu, a sprawa zyskała wymiar międzynarodowy. Pojawiły się pytania, czy był to akt sabotażu, testowanie obrony lotniskowej, czy też kolejna forma ataku hybrydowego, z jakimi Europa coraz częściej ma do czynienia.
Incydent pokazuje, iż niepozorne drony mogą w kilka chwil sparaliżować kluczową infrastrukturę i wywołać chaos w całym regionie. Eksperci ostrzegają, iż podobne sytuacje mogą stać się nową normą w świecie, w którym bezzałogowce coraz częściej używane są nie tylko do celów cywilnych, ale i prowokacyjnych.
Źródło: PAP/warszawawpigulce.pl