Cywilizacja prawicowego kotleta

1 rok temu
Zdjęcie: Roman Kurkiewicz


Z mocą huraganu przetacza się przez Polskę, czyli przez media, zarówno te zależne, sprzedajne, jak i pozostałe, nowa frontowa ofensywa zimowa prawicy. Wszak mamy rok wyborczy. Tym razem na sztandarze głupoty polskiej prawicy zawisło niezbywalne, cywilizacyjne, fundamentalne prawo do jedzenia kotletów, befsztyków, steków i innych mięsiw. A któż to miałby czyhać na polskie (historycznie świeże) oddanie i zawierzenie mięsożerczej religii? Jakież to siły sprzysięgły się, żeby wydrzeć polskim złaknionym gardłom schabowe czy inne karkówki? No, jak to kto? Opozycja, Trzaskowski, Tusk. Skąd o tym wiadomo w lutym 2023 r.? Ano z pewnego raportu stowarzyszenia C40 Cities (organizacji skupiającej największe miasta świata, w tym Warszawę) z roku 2019. Raport ten zawierał ówczesne rekomendacje dla wielkich miast, propozycje, które mogłyby się przyczynić do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych przez metropolie, a tym samym ograniczyć zmiany klimatyczne.

Fakty zresztą nie odgrywają tu żadnej roli. Całe rozpętanie mięsożerczej histerii jest kolejnym absurdalnym i wykreowanym z niczego niby-problemem. Fałszywym zagrożeniem, którym prawica, zjednoczona w publicznym spożywaniu krwawych steków, kotletów i innych tego typu specjałów, bombardowała nas od połowy lutego w zorganizowanej kampanii politycznej, którą sama nazywała Kotlet+. Rzekome stanowisko opozycji (utożsamianej z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim) określano tak: „Wyrzucić mięso i żreć rośliny i robaki”; „Opozycja zakaże Polakom jedzenia mięsa i nabiału”; „#RobakiPlus”, „Zakażą nam kotletów i rosołu z kury”. Prym w tej propagandowej rozbiegówce wiedli sprawdzeni hunwejbini: niejaki europoseł Patryk Jaki czy wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta; najgorsza w historii kurator oświaty Barbara Nowak z Krakowa, marszałkini Sejmu Elżbieta Witek oraz pospolite ruszenie kotletowe z Konfederacji.

Metoda zastosowana podczas operacji „Obrona świętego polskiego prawa do konsumpcji kotletów” została opracowana i wdrożona wedle sprawdzonych podobnych akcji amerykańskiej prawicy. Należy znaleźć tezę nieobecną w debacie, a tym bardziej w planach politycznych przeciwników, przedstawić ją jako rzeczywisty plan opozycji i z całych sił straszyć nią, kreując się na obrońców naruszanej świętości. Polska Zjednoczona Prawica pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego (to ten „ważny” polityk, z którym nie spotkał się prezydent Biden; ten sam, który, nie znając angielskiego, skomentował na gorąco przemówienie do Polaków: „Nic nie powiedział”) już kilkakrotnie zastosowała podobny manewr wzniecania lęków i budowania poczucia zagrożenia. Wcześniej straszono uchodźcami, potem ideologią LGBT, teraz przyszedł czas na mięcho, a raczej pozbawienie ludu prawa do jego zżerania. Wcześniej „zażarło”. Czy bitwa o mięcho też zażre?

Rekomendacje proklimatyczne dla metropolii są zresztą absolutnie sensowne i adekwatnie nie bardzo jest o czym dyskutować. jeżeli w ciągu najbliższych dekad mamy osiągnąć tzw. neutralność klimatyczną, to sugerowane kroki z całą pewnością są koniecznym minimum. Te zalecenia to m.in. propozycja progresywna ograniczenia spożycia mięsa przez jedną osobę do 16 kg w ciągu roku (propozycja ambitna – 0), nabiału – odpowiednio 90 kg i 0, nabywania nowych sztuk ubrań – 8 i 0; ograniczenie liczebności aut na 1000 mieszkańców – progresywnie 190 i ambitnie 0; loty samolotowe – raz na dwa lata. A jak się mają tamte zalecenia do realnej polityki w Polsce? Nijak, a to i tak za dużo powiedziane.

Ale paliwo do rozróby jest.

Spokojna rozmowa polityczna na temat celów dalszych niż czteroletnia kadencja kolejnej ekipy i metod ich osiągania nie jest w Polsce w modzie od lat. W zamian dostajemy fantasmagoryczne zarzuty, świadomie wykoślawione w karykaturalny sposób i wycelowane w przeciwników politycznych. I na takie „kotlety” polityczne rzucają się głodne, nomen omen, mięsa i spragnione świeżej krwi media. Jedne na rozkaz (tu witamy z pewnym zaskoczeniem „Dziennik Gazetę Prawną”, która swoim durnym, zmanipulowanym tekstem dała sygnał politycznym psom gończym, a m.in. z tzw. mejli Dworczyka wiemy, iż ta inicjacja nie jest przypadkowa), drugie na zasadzie owczego pędu (wszyscy o tym piszą, więc i nasz odbiorca musi dostać swoją porcję słomy), jeszcze inne, próbując wyjaśnić, nagłaśniają wypowiedzi i oddają głos hochsztaplerom politycznej nagonki.

A nasi milusińscy prawicowcy będą w najbliższych miesiącach budować oddolny ruch partyzancki w obronie mięcha, aut, lotów samolotowych i kupowania ciuchów na potęgę. To zabieg zastosowany już podczas Światowego Szczytu Klimatycznego w Katowicach w 2018 r., gdzie zbudowano z węgla kawiarnię i częstowano salcesonem. To chyba nie koniec ciosów w polską cywilizację. Także w lutym światowy serwis kulinarny TasteAtlas uznał za najgorszą zupę świata polską czerninę.

Kiedyś Stanisław Lem powiedział, iż nie miał świadomości, jak wielu idiotów chodzi po świecie, dopóki nie powstał internet. Polska prawica kocha internet prawie tak bardzo jak schabowego, fundament jej cywilizacji. Cywilizacji białego kotleta.

Idź do oryginalnego materiału