Derby Opolszczyzny dla Zaksy Kędzierzyn-Koźle. Stal Nysa pokonana

1 tydzień temu

Dzięki tej wygranej kędzierzynianie są już pewni gry w play off. Natomiast sytuacja pokonanych staje się coraz trudniejsza (pełna tabela TUTAJ).

Rozgrywane w czwartkowe popołudnie spotkanie nie przeszkodziło kibicom szczelnie zapełnić halę. Aczkolwiek mecz stał też pod znakiem paru nieobecności. O ile w szeregach gospodarzy można było się przyzwyczaić do nieobecności środkowych Davida Smitha, Karola Urbanowicza i Andreasa Takvama, o tyle brak atakującego Bartosza Kurka zaskakiwał. Z kolei w gronie nysan jako libero awizowany był Dominik Kramczyński czyli nominalny środkowy, a Jakub Olejniczak był szykowany na przyjęcie.

ZAKSA wygrała ze Stalą Nysa

Jako pierwsi odskoczyli miejscowi, dla których w pewnym momencie było już choćby 9:5. Nysanie jednak nie poddawali się i stopniowo odrobili straty doprowadzając do remisu po 13. Ta pogoń jednak chyba nieco nadwątliła ich siły, albowiem z kolejnych pięciu wymian przegrali cztery i wydawało się, iż stracili już tą partię. Niebawem jednak, od wyniku 18:21 przechylili na swoją szalę cztery akcję z rzędu, w czym ogromna zasługa serwów Kelliana Motty Paesa. I niedługo mieli choćby piłkę setową. Wykorzystali drugą, a uczynił to idealnym „gwoździem” Kamil Kosiba.

To wyraźnie rozsierdziło miejscowych, którzy przy zagrywkach Jakuba Szymańskiego wygrali cztery pierwsze akcję odsłony nr 2. A potem nie tylko kontrolowali sytuację, ale i powiększali przewagę. Po asie Jędrzeja Grobelnego było już 12:6, a gdy czapę dostał Remigiusz Kapica i ZAKSA prowadziła 15:8, to z gości zeszło powietrze.

Po kolejnej zmianie stron mieliśmy kolejną zmianę obrazu meczu. Tym razem gra falowała. I to na przestrzeni paru akcji. Najpierw ZAKSA prowadziła 3:0, potem Stal 6:4, a następnie znowu ten pierwszy team 10:7. Później już podopieczni Andrei Gianiego trzymali rękę na pulsie i choć choćby rywale zbliżyli się na dwa „oczka” (18:16), to potem znowu podkręcili tempo i obyło się bez nerwów w końcówce. Dość napisać, iż od tego momentu goście zapunktowali tylko raz.

Ale łatwo nie było

To z kolei podziałało na nich wyraźnie w kolejnej części, gdy trzy pierwsze piłki padły ich łupem. I później już, mniej lub bardziej, wiedli prym na parkiecie. Co prawda bowiem miejscowi parę razy doprowadzili do remisu (m. in. po 8 czy też po 23), ale na prowadzenie nie wyszli ani razu. Ostatecznie jednak nysanie wygrali najniższą potrzebną do tego przewagą.

Zatem tie break. W nim początkowo żadna z ekip nie zamierzała odpuścić. Przy serwach Marcina Janusza miejscowi jednak odskoczyli na 8:5, a później choćby powiększyli różnicę przy stanie 11:7. I później już trzymali rękę na pulsie.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PSG Stal Nysa 3:2 (24:26, 25:16, 25:17, 23:25, 15:12)
ZAKSA:
Janusz (4 pkt), Grobelny (22), Poręba (14), Rećko (18), Rafał Szymura (20), Szymański (3), Sohji (libero) oraz Kubicki.
Stal: Szczurek (3), Gierżot (23), Jankowski (7), Kapica (24), Kosiba (18), Zerba (4), Kamil Szymura (libero) oraz Motta (1), Dulski.

Idź do oryginalnego materiału