
W połowie zaległości mają być wypłacone w gotówce, a w połowie rozłożone na raty - takie rozwiązanie jest negocjowane między obecną dyrekcją kaliskiego szpitala a przedstawicielami pielęgniarek i rehabilitantów — zdradził w czasie nadzwyczajnej sesji Sejmiku Województwa Wielkopolskiego dyrektor placówki Wojciech Michalik. A chodzi o dodatki do pensji za specjalizacje, których nie wypłacano personelowi medycznemu w czasie zarządzania placówką przez Radosława Kołacińskiego, chociaż pieniądze na ten cel lecznica otrzymywała z NFZ. A zaległości dotyczą 230 osób, które o pieniądze walczyły przed Sądem Pracy. Ten uznał ich roszczenia, podobnie jak obecny dyrektor.
„Zobowiązania oszacowaliśmy na kwotę ok. 39 000 000. Z pierwszego okresu zostało zapłacone 6 600 000. Na tę chwilę zostaje nam ok. 33 000 000 złotych do wypłaty. Koncepcja zaproponowana przez osobę reprezentującą pielęgniarki jest taka, by 50 procent tej kwoty wypłacić, a 50 procent rozłożyć na raty. I na taką koncepcję wstępnie jesteśmy wstanie przystać. I to nie zaburzy funkcjonowania szpitala i nie spowoduje utraty płynności i powstania zobowiązań wymagalnych" - wyjaśnił radnym Wojciech Michalik.
na fot.: Wojciech Michalik, dyrektor kaliskiego szpitala
Poprzedni dyrektor nie informował Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego, który jest organem prowadzącym placówkę o toczących się sprawach sądowych związanych z wypłatami zaległych wynagrodzeń. W regionie kaliski szpital był jedynym, który nie wypłacał dodatków do pensji osobom z tytułem magistra i specjalizacjami.
Autor:


