Dokąd zmierza świat?

1 rok temu

Dzisiaj tylko dwa przykłady pozwalające na odpowiedź na tytułowe pytanie. Acz odpowiedzi tej udzielić muszą sobie Czytelnicy sami.

Przykład pierwszy: Ustawa z dnia 14 kwietnia 2023 r. o Państwowej komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007 – 2022 (Dz. U. z 30.05.2023 poz. 1030 – jakby ktoś miał problemy ze znalezieniem tekstu źródłowego).

Nie będę oceniał tej Ustawy, nie będę rozważał argumentów, które „nakazały” jej ustanowienie ani tych, zgłaszanych przez „demokratyczną opozycję”. Mogę natomiast śmiało wyrazić moje, osobiste wrażenie, iż o podobnej „komisji” już gdzieś słyszałem. Nazywała się (w polskim tłumaczeniu rosyjskiej (radzieckiej, sowieckiej, bolszewickiej?) nazwy): „Wszechzwiązkowa Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem”. Później nazwa ta była wielokrotnie zmieniana, ale to bez większego znaczenia. Dla nas pewne znaczenie powinien mieć fakt, iż znaczący udział w powołaniu tej komisji miał Feliks Dzierżyński, którego portrety i popiersia prawdopodobnie przez cały czas zdobią niektóre gabinety w Rosji (i nie tylko).

Oczywiście, czasy się trochę zmieniły. Dzisiaj już członkowie powołanej przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej nie mają (przynajmniej na podstawie przywołanej wyżej ustawy) prawa rozstrzeliwania kontrrewolucjonistów, przejmowania ich majątków. (Tego pierwszego pewnie by nie potrafili – no, może z nielicznymi wyjątkami. Na to drugie jeszcze nie zyskali zgody Sejmu – coś niecoś musi pozostać na najbliższą przyszłość).

Przykład drugi: pan Szymon Marciniak i jego szansa na sędziowanie finałowego meczu Ligi Mistrzów. Oto międzynarodowy sędzia piłkarski, człowiek, który sędziował (zdaniem wielu – wręcz doskonale) finał ostatnich piłkarskich mistrzostw świata. Został wytypowany przez władz UEFA do funkcji arbitra finału Ligi Mistrzów.

Nagle w przestrzeni medialnej pojawia się informacja, iż może on zostać z tej zaszczytnej (ale i trudnej) misji „wycofany”. Prawdopodobnie dlatego, iż jakiś „intelektualista” z tak zwanej organizacji pozarządowej doniósł, iż sędzia wziął udział w politycznym spotkaniu organizacji „o skrajnych poglądach”.

Nie będę zastanawiał się nad postawą owego „intelektualisty” ani choćby nad tym, czy to prawda, iż złożył jakiś donosik. Zauważę tylko, iż prawdopodobnie pan Szymon Marciniak nie wziął udziału w spotkaniu nielegalnym, nie wziął udziału w spotkaniu zwołanym przez organizację zdelegalizowaną (w jakimkolwiek kraju). I na tym spotkaniu wygłosił krótkie wystąpienie o swojej drodze do sukcesu.

Fakt, iż UEFA chciała odwołać go z funkcji arbitra najbliższego finału także nie jest przedmiotem moich rozważań. Korupcja tak dalece zżera „elity” (czytaj: tych, którym udało się zawładnąć największymi pieniędzmi) współczesnego świata, iż nie mogą już być przedmiotem moich rozważań. (Chyba, iż zgłoszą się ze skargą na nieposzanowanie praw człowieka, bo wyjście na spacerniak w ich przypadku nie trwa dłużej niż 60 minut dziennie).

Zajmę się na chwilę postawą naszego „bohaterskiego” sędziego piłkarskiego. W mojej ocenie pod groźbą utraty zaszczytnej funkcji (i pewnie niemałych pieniędzy) wystosował on do władz piłkarskich wiernopoddańczy list z przeprosinami i obietnicą poprawy. (Piszę to na podstawie doniesień medialnych – jeżeli tak nie było, to już teraz pana sędziego przepraszam). I w tym przypadku muszę stwierdzić, iż gdzieś już z podobną postawą się spotkałem (w literaturze czy na lekcjach historii). Cała sytuacja przypomniała mi po wielokroć opisywane (czasem mi opowiadane przez starszych) zebrania partyjne, na których niesforni „towarzysze” mogli złożyć wyrazy samokrytyki, by zachować życie, zdrowie, czasem choćby własność.

Ale na miłość Boga, p. Szymonie. Panu nic takiego nie groziło. Wydaje mi się (po mistrzostwach świata media ujawniły jakieś informacje o Pana majątku), iż choćby utrata pieniędzy za sędziowanie finału LM nie pozbawiłaby Pana środków do życia. Czy w takiej sytuacji warto dać się upokorzyć? Czy ewentualne apanaże z rąk wspomnianych wyżej „elit” warte są utraty szacunku szeregowych, ale bardzo licznych sympatyków? (Sam otrzymałem kilka informacji, iż ludziska są zszokowani Pana postawą). Tamci ludzie, składający samokrytykę w okresie stalinowskim, ryzykowali życiem. Dzisiaj czasy się trochę zmieniły. Poziom intelektualny sędziego piłkarskiego przewyższa wielokrotnie możliwości rozumowe „bohaterów rewolucji proletariackich”. Czyżby pozostała tamta mentalność?

A jeżeli tak jest, to zasadne zdaje się tytułowe pytanie: dokąd zmierza świat? Jacy my jesteśmy?

Idź do oryginalnego materiału