Dominik Sarapata: Wybór Górnika kosztem Ruchu był jedną z najlepszych decyzji

roosevelta81.pl 4 godzin temu

Dominik Sarapata przebojem wdarł się do wyjściowej „11” Górnika Zabrze. Utalentowany 17-latek rozpoczynał w wyjściowym składzie wszystkie wiosenne jecze drużyny Jana Urbana. W pierwszej w swoim życiu większej rozmowie opowiada m.in. o swoich początkach przy Roosevelta, celach na najbliższe mecze, rywalizacji ze starszymi zawodnikami i o tym, czym przekonał do siebie trenera 14-krotnych mistrzów Polski.

Jesteś wychowankiem Józefki Chorzów. Jak się to stało, iż dziś grasz w Górniku Zabrze?

– Usiedliśmy z tatą i porozmawialiśmy. Wydawało nam się, iż na tamten czas akademia Górnika Zabrze będzie lepszą opcją niż Ruch Chorzów. Przyjechałem do Zabrza razem z kolegą z Józefki, Denisem Matyśkiewiczem na testy i udało nam się zdobyć uznanie w oczach trenerów.

Ile miałeś wtedy lat?

– Trzynaście, byłem wtedy w szóstej klasie szkoły podstawowej.

Dwa lata temu zdobyłeś z Górnikiem U-17 mistrzostwo Polski juniorów. Byłeś wiodącą postacią tego zespołu, choć wiekowo byłeś znacznie poniżej średniej.

– Zgadza się. Miałem piętnaście lat, w zespole grali głównie chłopaki z rocznika 2006, ja byłem rok młodszy. Grałem w tej drużynie razem z Mateuszem Jeleniem i Kamilem Soberką, z którymi dziś mam okazję trenować w Górniku.

Z perspektywy czasu wybór Górnika kosztem Ruchu, był chyba słuszny?

– To była jedna z najlepszych decyzji. Nie wiadomo, co by dzisiaj ze mną było, gdybym wtedy wybrał Ruch, a nie Górnika.

Miałeś taką opcję?

– Była konkretna propozycja z Ruchu Chorzów, ale wybrałem Górnika Zabrze i jestem przekonany, iż to był bardzo dobry ruch z mojej strony.

Kto w Akademii Górnika Zabrze szlifował Twój talent?

– Najlepiej wspominam współpracę z trenerem Michałem Gradoniem, choć dobrych trenerów, którzy mieli wpływ na rozwój mojej kariery miałem kilku. W Józefce bardzo sobie ceniłem współpracę z Mateuszem Szipem i Andrzejem Słotą.

Ty do Ekstraklasy wszedłeś bez kompleksów. Debiutowałeś jako 17-latek i stanowisz tym samym ewenement na skalę całej ligi. Często w Polsce 22-latek to jeszcze młody talent…

– Miałem to szczęście, iż spotkałem trenera Jana Urbana, który mi zaufał i dał szansę debiutu, a potem kolejnych występów.. Nikt nie dał mi niczego w Górniku za darmo. Musiałem się pokazać z dobrej strony i jak najlepiej zaprezentować swoje umiejętności. Bardzo się cieszę, iż mi się to udało.

Co ujęło w Tobie trenera Urbana?

Jestem zawodnikiem, który stara się grać bardziej ofensywnie. Trener Urban podczas obozu wziął mnie na rozmowę i powiedział mi, iż lubi ”piłkarzy”, a ja jestem takim. Starałem się na treningach walczyć i nie odstawiać nogi. Pokazałem się z dobrej strony w sparingach, strzeliłem bramkę i to było chyba decydujące.

W wyjściowej jedenastce Górnika zająłeś miejsce Damiana Rasaka, choć wielu jego następcy upatrywało w osobie Sondre Lisetha.

– Rywalizowaliśmy z ”Liskiem” na tym obozie, w sparingach graliśmy po połówce. Nie było do końca przesądzone, na kogo trener Urban postawi. Ostatecznie padło na mnie, z czego się bardzo cieszę. Myślę, iż wpływ na to mogło mieć też to, iż ze mną trener mógł popracować nieco dłużej niż z Sondre, który dołączył do nas zimą.

Debiut w Ekstraklasie masz już za sobą. Teraz Twoim celem wypracowanie jakichś liczb do statystyk?

– Na pewno chciałbym coś ustrzelić. Wiadomo, nie jest to proste, gdyby było, to w każdym meczu chciałbym coś strzelić. Ale asystą też bym nie pogardził (śmiech).

Czyli celem bramka, ale nie za wszelką cenę?

– Jestem takim typem piłkarza, iż choćby jakbym wyszedł sam na sam i miał kolegę obok, to wolałbym podać niż samemu wykańczać akcję. W pierwszych latach treningów zawsze byłem zawodnikiem bardziej defensywnym. Z czasem każdy trener mi mówił, iż mam częściej uderzać na bramkę. Ja z kolei wolałem zawsze podać niż oddać strzał. Bramek dużo nie strzelałem, ale asyst trochę było.

W ostatnich meczach pokazałeś, iż jak jest okazja potrafisz przymierzyć z dystansu.

– Myślę, iż prędzej czy później coś wpadnie. Trener za każdym razem mi mówi, jak mam jakąś wolną przestrzeń, iż mam spróbować uderzyć na bramkę. Będę się starał to robić.

Rozegrałeś już sześć meczów w Ekstraklasie, zawsze wchodziłeś w wyjściowej jedenastce. Jakie teraz cele przed sobą nakreślasz?

– Na pewno chciałbym strzelić pierwszą bramkę. To pewne marzenie, które chciałbym spełnić. Nie narzekałbym, gdybym dołożył kilka asyst. Najważniejsze jest jednak to, żebym dalej jak najwięcej grał i mógł się rozwijać.

W przyszłym sezonie przestanie obowiązywać przepis o młodzieżowcu. Może być ciężej o stałe miejsce w składzie?

– Dziś ten przepis na pewno pomaga młodym zawodnikom w regularnych występach. Jestem jednak przekonany, iż o ile będę ciężko pracował na treningach i pokazywał się z dobrej strony, to bez względu na wiek będę walczył o miejsce w pierwszym składzie.

Zanim dostałeś szansę treningów z pierwszym zespołem, trochę pokopałeś też w rezerwach Górnika.

– Gra w rezerwach, na poziomie trzeciej ligi, na pewno dużo mi dała. Można było spotkać zawodników, którzy swoje już w seniorskiej piłce pograli. Na pewno była też inna fizyczność od tej, z którą ma się do czynienia grając w juniorach. Dzięki temu okresowi okrzepłem i łatwiej było mi wejść do walki w Ekstraklasie.

Pamiętasz, jakie emocje towarzyszyły Ci przed debiutem?

– Na początku na pewno był stres. Kiedy jednak wszedłem na boisko, zapomniałem o wszystkim. Skupiłem się na grze w piłkę i starałem się robić jak najlepiej to, co najlepiej umiem.

Czujesz wsparcie od starszych zawodników w szatni?

– Na pomoc na pewno zawsze mogę liczyć. Stanowimy dobry team na boisku i poza nim. Wiem, iż jak mam potrzebę, mogę się zgłosić do kogokolwiek i otrzymam pomoc.

Kiedyś była niepisana zasada, iż najmłodsi zawodnicy nosili piłki po treningach. Ty po debiucie w Ekstraklasie już jesteś z tego obowiązku zwolniony?

– Dalej piłki muszę nosić, nie ma zmiłuj (śmiech). Tego nie przeskoczę. Jestem młody i swoje muszę zrobić. Tak było, jest i będzie.

Fakt, iż możesz podpatrywać na treningach Lukasa Podolskiego jest dla Ciebie dodatkowym bodźcem do rozwoju?

– Na pewno. Wiem, iż jeszcze trochę muszę potrenować, żeby mieć takie przerzuty jak ”Poldi”, ale myślę, iż to do zrobienia (śmiech).

Mimo upływu lat widać jego piłkarską jakość?

– Nie ma co ukrywać, iż ”Poldi” grał wysoko, choćby bardzo wysoko. Zdobył przecież mistrzostwo świata i grał w czołowych klubach europejskich. Nie każdy młody zawodnik może występować w jednym zespole z tak dobrym zawodnikiem. Od Lukasa także dostaję dużo wsparcia. W trakcie meczów i treningów, często mi podpowiada. Staram się z tego czerpać jak najwięcej.

Obok gry w piłkę cały czas się uczysz. Jak godzisz codzienne mecze i treningi z lekcjami w liceum?

– czasu w regularne uczęszczanie do szkoły jest niewiele, ale staram się jakoś to godzić. Mam taki układ, iż uczę się w domu, a do szkoły przychodzę tylko po to, żeby napisać sprawdzian czy zdać egzaminy. Razem ze mną do szkoły chodzi Olek Tobolik, wcześniej kończył ją Daniel Bielica.

Jak dogadujesz się w szatni Górnika? Bo obok piłkarzy z Polski w szatni zebrała się mała Wieża Babel…

– W szkole uczyłem się języka angielskiego. Nie powiem, iż potrafię nim operować wyśmienicie, ale wszystko rozumiem i jakoś się w szatni dogadujemy.

Jaki język jest dziś dominujący w szatni Górnika?

– Większość chłopaków mówi po polsku. Sondre, Furu czy Ishma porozumiewają się w szatni po angielsku.

A poradzi kery godać?

– (śmiech) Najlepiej gwarą operuje Dawid Mazurek. To taki Hanys pełną gębą.

Idź do oryginalnego materiału