W zasadzie to tytułowa droga jest dokądś. A konkretnie do Zakopanego. Natomiast donikąd prowadzą zabiegi, które teoretycznie mają zostać zwieńczone połączeniem Krakowa i Myślenic nową Zakopianką.
Każdy kto wraca do Krakowa, albo z niego wyjeżdża od południa, wie, iż jeżdżenie tym odcinkiem Zakopianki wymaga wyzwolenia z siebie wielkich pokładów cierpliwości i znalezienia ogromnego zapasu czasu. Polska od Trójmiasta po Kraków jest dość przyzwoicie połączona drogą S7. Nieźle jest za Myślenicami w kierunku Nowego Targu, ale między Krakowem a Myślenicami i między Nowym Targiem a Zakopanem straci się i tak mnóstwo czasu, zaoszczędzonego podczas wygodnej jazdy nowymi odcinkami.
Największe kontrowersje wzbudza pierwszy z tych odcinków, dlatego kilka lat temu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) pokazała aż siedem wariantów przebiegu drogi nowym śladem. Powstanie Zakopianki w innej odsłonie zostało natychmiast oprotestowane przez samorządy, przez które biegły poszczególne warianty drogi, i przez ich mieszkańców, którzy pas jezdni mieli mieć w miejscu, w którym dziś stoi ich kuchnia lub garaż. O nowej Zakopiance Kraków- Myślenice mówi się od dziesięcioleci. Gdy te dziesięciolecia mijały wokół stolicy Małopolski i na jej obrzeżach powstawały setki domów, co systematycznie uniemożliwiało wytyczenie drogi wyłącznie po polach i łąkach. Efekt jest taki, iż o ile chcemy mieć drogę, to musimy wysiedlić tysiące ludzi i zapłacić im odszkodowania, które sumarycznie sięgną setek milionów złotych. Innej drogi do tej drogi nie ma.
Pojawiają się więc dwa zagrożenia. Mieszkańcy nie chcą S7 pod oknami, albo w miejscu swoich domów, a władze nie chcą stracić miliardów na odszkodowania i procentów w słupkach poparcia. Z S7 jest trochę tak jak z budową elektrowni atomowych. Generalnie jesteśmy za, dopóki nie mamy jej w swojej okolicy. Wtedy jest to ważna, przyszłościowa inwestycja. o ile jest inaczej to już hucpa i draństwo. Samorządowcy z gmin, przez które ma biec nowa S7, chcą być dalej wybierani na swoje stanowiska, a jak mają być wybierani, skoro wyborcy są zdenerwowani statusem drogi i łatwo mogą odwrócić swoje upodobania polityczne. Mówią więc, iż najlepszy wariant drogi to ten, który nie wiedzie przez ich gminę. Może sobie choćby iść z Krakowa do Zakopanego przez Szczecin, byle omijał ich gminę. Trochę podobne motywacje mają władze krajowe, które też chciałyby zostać wybrane w kolejnych wyborach, a na dodatek nie obciążać budżetu odszkodowaniami, które nie trafią przecież do nich, a do zupełnie innych ludzi.
Mamy więc paradoks- chcemy drogi i nie chcemy jej jednocześnie. Ma go pogodzić małopolski oddział GDDKiA, który w listopadzie ma przedstawić przynajmniej trzy nowe warianty S7. Warianty mniej inwazyjne, czyli wymagające mniej przesiedleń, wyburzeń i odszkodowań. Czy na tyle mniej, by nie wywoływać protestów? To wątpliwe, bo wokół Krakowa zwyczajnie takich miejsc już nie ma, a co miało zostać zabudowane, zostało zabudowane. Natomiast, co nie miało zostać zabudowane…też zabudowano. Dlatego, równolegle do nowych projektów S7, GDDKiA przygotowuje plan modernizacji i poszerzenia starej „siódemki”. To trochę jak naprawiać starą pralkę gdy już planujemy kupno nowej. Gdy powstawała autostrada do Rzeszowa nikt nie poszerzał starej „czwórki”, bo i po co?
No, chyba tylko po to, iż GDDKiA założyła (niestety, zdaje się, słusznie), iż nowe warianty drogi też zostaną oprotestowane, a jeżeli zostaną oprotestowane, to żeby jeździć jakąkolwiek Zakopianką, trzeba poprawić tę, którą mamy (bo lepszej mieć nie będziemy). Niby prosty i logiczny komunikat. Cała bieda w tym, iż nigdy nie wybrzmiał, a mityczny podatnik (w tej roli my wszyscy) zapłacił za dziesięć papierowych wariantów drogi, zapłaci za modernizację rzeczywistej drogi, której przepustowość będzie trudno poprawić, jeżeli to w ogóle możliwe, a w korkach będzie stał i tak. Musimy być naprawdę bogatym narodem, o ile nas na to wszystko stać. Chyba, iż to tylko rojenia malkontenta, których przecież pełno w kraju nad Wisłą. Rojenia i czarnowidztwo, bo tak naprawdę za 10 lat pod Dworcem Głównym zjedziemy sobie do tunelu metra i w ciągu kwadransa znajdziemy się na Kurdwanowie, skąd wybierzemy sobie czy do zimowej stolicy Polski przejedziemy nową Zakopianką czy zmodernizowaną starą drogą i w ciągu godziny będziemy już spacerować po Krupówkach. Widzicie to Państwo, prawda? W końcu nie mamy powodów, by nie wierzyć naszym wybrańcom, a marzenia są przecież najtańszą formą relaksu.
Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.